Burza rozpętała się na dobre. Nic nie było widać. Ilość Wilków Cienia malała z minuty na minutę. Tak samo jak warunki pogodowe! Miałam nadzieję, że chociaż Terra jest bezpieczna.
Byłam trochę poraniona i walczyłam prawie na ślepo przez deszcz. Zabijałam wszystkie wilki, które próbowały mnie zaatakować. Nagle przewróciłam się i wpadłam w błoto. Nie przejęłam się tym za bardzo i odwróciłam się z powrotem. Błyskawica rozświetliły całe niebo i przez chwilę zobaczyłam stojącą nade mną postać potężnego wilka. Jedyne co spostrzegłam charakterystycznego to brak jednego skrzydła. To był Dust. Beta, którego córkę zabiliśmy, a przeze mnie nie miał skrzydła.
Drasnął mnie łapą robiąc mi jednocześnie spore rany na łapie. Byłam wkurzona. Wstałam nie zważając na ból i zaczęłam się z nim bić. Pojedynek trwał długo. Byłam dużo od niego mniejsza, robiłam uniki, "skakałam" po nim, a on wciąż próbował tylko wbić we mnie swoje pazury. Wreszcie przygniótł mnie do ziemi. Nie był to dobry chwyt, a więc udawałam, że nie mogę się uwolnić. Zamachnął się łapą, ale ja w ostatnim momencie wyrwałam się skoczyłam do góry na jego grzbiet i wbiłam pazury z całej siły. Dust zrzucił mnie z grzbietu lecz zanim spadłam zrobiłam mu ogromne rany. Spadłam w błoto uderzając się mocno w głowę. Nie zemdlałam ale zakręciło mi się w głowie. Widziałam tylko jak kilka innych wilków odciąg Dust'a ode mnie.
Zaraz deszcz przestał padać. Wszędzie było błoto. Wilków Cienia zostało mało. Zaledwie garść. Podniosłam się i walczyłam dalej. Nigdzie nie widziałam Dust'a. Nie to było jednak najważniejsze! Kiedy myśleliśmy, że wygrywamy nagle z za gór wybiegła kolejna wataha!
- To nie koniec! Przyszły posiłki! - krzyczał ktoś z naszych.
- To Wataha Północy! - rozpoznałam.
- Wycofujemy się?! - znów ktoś krzyczał.
Zastanowiłam się. Rozejrzałam się po obolałych ale zacięcie walczących wilkach. Pokręciłam głową i zawyłam głośno. Za mną ruszyły wszystkie inne wilki. Po paru sekundach "zderzyliśmy" się z Watahami Wrogów. Walka nadal trwała. Tym razem jednak szło nam lepiej. Chociaż wilki były zmęczone, wiedziały, że wygrają. Były bardziej pewne siebie.
Wkrótce liczba wilków północy i cienia drastycznie zmalała. Zaczęły się pojedynki.
Kiedy bilans się z jakimś łaciatym wilkiem północy nagle zostałam ugryzła od tyłu.
- Au! - wrzasnęłam. Zobaczyłam czarny cień spadający nie wiadomo skąd na łaciatego wilka. Czarny szczeniak walnął go kamieniem po łbie, aż wróg zemdlał. Maluch zeskoczył z ciała.
- Cześć! - to była Kathie.
- Co ty tu robisz?!
- Pomagam wam!
- Nie dało się jej zatrzymać - odezwał się stojący za mną Nighto. Jeden z wrogów skoczył mi do gardła ale odepchnęłam go jedną łapą.
- Dobra, ale masz na siebie uważać! Jeśli coś ci się stanie masz natychmiast uciekać - zwróciłam się do Kathie.
- Ok, ok - odwróciła głowę spojrzawszy na duży skalny kamień. Za chwilę już tam stała i ciskała we wrogów kamieniami. Kilka szczeniaków siedziało za nią i podawali jej "amunicję". Gdy któryś z wilków wszedł do ich "twierdzy" bronili się również kamieniami.
Szło nam coraz lepiej. Rzuciłam się uśmiechnięta w sam środek bitwy. Otoczyło mnie kilku wrogów biegnąc na mnie z wyszczerzonymi kłami. Wyskoczyłam wysoko robiąc salto. Wilki w tym czasie zderzyły się ze sobą, a ja spadłam na nie i dobiłam.
"Jak dawno nie było takiej dużej walki" - pomyślałam rozrywając na strzępy jakiegoś głupiego, chudego wilczka z Watahy Północy. Biegłam raniąc po drodze wszystkie napotkane wilki.
- Co się dzieje? - zapytał ktoś z naszych.
- Uciekają!? - powiedział inny.
- Co za tchórze!
Szybko weszłam na pobliską skałę i rozejrzałam się. Alfa Watahy Północy rozkazał najpewniej odwrót garstce wilków z obu watah, gdyż zgrabnie obrócili się wszyscy na raz i ruszyli w drogę powrotną nie atakując ich.
- Pogońcie ich! - krzyknęłam zadowolona i wilki pobiegły za wrogami ujadając i wyjąc triumfalnie. Sama również zeskoczyłam ze skałki i wybiegłam na czoło prowadząc wilki na uciekających wrogów. Biegliśmy jeszcze za nimi do góry, a później pozwoliliśmy im zwiać.
Zawyłam dając tym samym znak, że walka zakończyła się. I to z powodzeniem!
- Wild! - krzyknął nagle, któryś z wilków. Zanim jednak się odwróciłam poczułam przyszywający ból w grzbiecie. Zatoczyłam się. Za mną stał Dust uśmiechając się złowrogo.
- Ty świnio... - powiedziałam i zemdlałam.
Byłam w grocie. Obraz był zamazany, a nade mną stały jakieś wilki. Po chwili obraz się wyostrzył. To byli Nighto, Kenay, Reika i Terra oraz Kathie.
- Co... - ale zaraz wszystko sobie przypomniałam i poczułam ból na grzbiecie. Mimo to nie wiedziałam co stało się z Dust'em i co mi właściwie zrobił, więc spytałam - Co się stało?
- Dust cie drapnął - odparł Nighto. - Kiedy zemdlałaś, wilki rzuciły się na niego, ale on jakby się rozpłynął.
- To jakaś magia. Ten cholerny wilk coś ukrywa - powiedziałam ze złością i spróbowałam wstać. Sprawiało mi to trud.
- Czekaj! - powstrzymał mnie Nighto. - Masz opatrunek. Możesz go zdjąć dopiero jutro wieczorem, ana razie zostaniesz tu i nigdzie nie będziesz się ruszać.
- Super, a co z moimi obowiązkami?
- Na razie nie masz co robić bo wszystkie wilki są ranne i trzeba je uleczyć - powiedziała Reika i wyszła z groty.
- Niestety musimy cię tutaj zostawić.Ale przyjdziemy jeszcze do ciebie - dodał Nighto i również wyszedł.
Terra zasnęła, a ja zauważyłam, że Kenay ma okład z leczniczych liści na przedniej łapie i kuleje.
- Co ci się stało? - spytałam.
- Nic, jeden z wilków ugryzł mnie w łapę i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz