Nie pasowało mi należenie do tej watahy. Wszyscy gapili się na mnie jakbym spadł z nieba. I jeszcze jest Ross...ten tajemniczy wilk który zaatakował mnie w lesie. Kiedyś się odegram. Na razie muszę dowiedzieć się jak zachowują się wilki, bo najwyraźniej jestem jednym z nich.
Problem w tym, że żaden wilk nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Może to strach przed nieznanym? Może wstręt do obcych? Pewnie nigdy się tego nie dowiem.
Ale najgorsze ze wszystkiego były chyba te wszystkie dobrotliwe rzeczy. Wilki mówią sobie "Dzień dobry", "Cześć!", przepuszczają się w przejściach, rzyczą miłego dnia...Blech! Wśród dzikich kotów nie ma czegoś takiego. Było się miłym tylko dla członków rodziny i starszyzny, która w pewnym stopniu rządziła stadem. Czy istnieje wilk który zachowuje się jak ja?!
I jak za sprawą zaklęcia!
Dziś rano udałem się do lasu. Z natury zachowywałem się cicho, nawet gdy nie czułem zagrożenia. Zauważyłem jakąś czerwoną wilczycę ćwiczącą walkę na słomianym manekinie. Siedziałem cicho i przyglądałem się jej. Zacząłem wyłapywać szczegóły różniące mnie i waderę. Najpierw psychiczne...a potem ze zdziwieniem zauważyłem różnice fizyczne.
Przebywanie od dziecka wśród pum od dziecka zmieniło mnie...na lepsze. Najpierw łapy: szersze, opatrzone w "poduszeczki" i ukryte w skórze pazury (typowo kocie). Jestem też masywniejszy i zwinniejszy niż przeciętny wilk (u nich zwinność nie chodzi w parze z wielkością). Patrząc jak wilczyca opada na przednie łapy po skoku, zauważyłem że mam gibszy i bardziej giętki kręgosłup. Dzięki niemu zawsze spadam na cztery łapy. I zęby, uszy, futro...też inne. Dodatkiem są jeszcze wyostrzone kocie zmysły. W skrócie: jestem chybrydą wilka i pumy.
Nie mogąc dalej patrzeć jak wilczyca drastycznie męczy manekin wyszedłem z kryjówki. Wadera od razu mnie zauważyła i zaczęła wściekle warczeć.
-Od jak dawna mnie szpiegujesz...- tu zauważyła mój inny wygląd i dodała- dziwaku?!
-Na tyle długo by zobaczyć wady twojego sposobu walki- odgryzłem się.
-Phi! To co niby robię źle?!- fuknęła wadera myśląc że tylko zgrywam znawcę.
-Nadmiernie męczysz przeciwnika.
Wilczyca parsknęła śmiechem.
-To niby co mam robić? Pogłaskać go czy ucałować?!
-Raczej uważać na tyły- odparlem starając się nie dać wyprowadzić z równowagi.
Wadera umilkła i przyglądnęła mi się z udawanym zaciekawieniem. Uznałem to za znak, że mogę kontynuować:
-Gdy ty patroszysz nieżywego już przeciwnika, ktoś inny może cię zajść od tyłu.
-Proszę! Mądrala się znalazł!- wilczyca przewróciła oczami.
-Ej, ja tylko mówię to czego się nauczyłem od pum...
-Pum?! Ty chyba nienormalny jesteś!
-Mówię serio. Wychowały mnie pumy. Chyba nie myślałaś że wyglądam tak jak teraz od urodzenia.
<Bloodspill?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz