- No widzisz - powiedziałem - mówiłem, że ci się przyda
- Już nigdy nie będę strzelała do ptaków, szczególnie do Krasek - powiedziała zadowolona. Spojrzałem na słońce. Powoli zachodziło. Sciemniało się.
- Chodźmy już do mnie - powiedziałem - w nocy nie jest tu bezpiecznie.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona Nekare
- Kręcą się tu dziwne osoby, chociaż niektórych nie można nazwać osobami - mruknąłem, moja jaskinia była położona nieco dalej od innych- chdźmy już - weszliśmy do mojej jaskini i położyliśmy się na posłaniach.
- Dobranoc - powiedziała Nekare. Wcześniej położyła swój kołczan i łuk obok legowiska.
- Oby, oby - powiedziałem. Nekare najwidoczniej już spała.
Noc wydawała mi się dziwna. Było zaćmienie księżyca i wszędzie panowały ciemności, a na dworze słychać było dziwne odgłosy przypominające raz to płacz dziecka, a innym razem szyderczy śmiech. Najgorsze były piski, które rozlegały si e dosyć często...
<<Nekare?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz