- Nie zrozumiesz... - powiedziałam.
- Zrozumiem.
- No to pewnie nie uwieżysz. Słyszałeś kiedyś o Księżycowej Nocy? W tą noc księżyc staje się ogromny i może spełniać marzenia wilków - Kenay patrzył na mnie zdziwiony ale nic nie powiedział. - No więc w taką właśnie pełnię pomyślałam o następcy i następnego dnia zaszłam w ciążę.
Kenay dalej patrzył na mnie osłupiały.
- Ok. Super - wydusił. - Przyznaję. Nie słyszałem nigdy o takim przypadku.
- Widzę ich! - krzyknął nagle Alex.
Odwróciłam się i również zobaczyłam grupę wilków schodzącą z gór w naszą stronę. Było ich czternaście. Wataha Letniej Gwiazdy była większa i starsza niż nasza.
- Ok. Dzięki Alex! - krzyknęłam. Z oddali było już widać rozstaje! To już nie daleko.
- Więc idziemy na wspólne polowanie z tą watahą? - spytał Kenay wskazując głową oddalone wilki, które właśnie zniknęły w wąwozie.
- Tak... - przerwałam kiedy poczułam drżenie ziemi - Stać! - wrzasnęłam i wszystkie wilki zamarły.
- Co się dzieje? - słyszałam szepty.
- Ciiiii! - uciszyłam ich. Nasłuchiwałam. Przyłożyłam ucho do ziemi. Wyraźnie poczułam drganie. - O nie - szepnęłam do siebie. - Szybko! Wszyscy biegiem w stronę Watahy Letniej Gwiazdy! - wszyscy ruszyliśmy "dzikim" tępem w stronę góry. Chociaż nikt oprócz mnie nie wiedział o co chodzi, a chodziło o to, żeby ich ostrzec. Zbliżała się lawina...
Wszystkie wilki biegły tuż za mną najszybciej jak umiały wreszcie dotarliśmy na tyle blisko, żebym krzyknęła.
- Uciekajcie! Chodźcie do nas! - teraz drżenie wyczuwałam już chyba każdy więc nasi sprzymierzeńcy pobiegli w naszą stronę bardzo szybko. Zawróciliśmy. Skały zaczęły drżeć lecz ja się nie bałam i wciąż wiedziałam co robić. Wilki "letniej gwiazdy" biegły za nami. Z za zbocza wysunęły się kamienie i zaczęły spadać tak, że wszyscy biegliśmy slalomem. Za chwilę leciały również głazy; coraz większe! Popatrzyłam za siebie. Wilki biegły pędem wzbijając jeszcze większe tumany kurzu niż te, które już wznieciły skały. Spojżałam w górę i jednocześnie usłyszałam z tamtąd wycie. To był wilk. Wył na alarm, dawał jakiś sygnał. Za chwilę z drógiej strony również posypały się kamienie.
"Przeklęta Wataha Cienia" - pomyślałam z nienawiścią i zawyłam jednocześnie przyśpieszając biegu. Chciałam żeby wszystkie wilki zdążyły przebiec i wydostać się na pola zanim wilki z Watahy Cienia nas uwięzią.
W ostatnim momencie przebiegliśmy przez kurz i kamienie na drógą stronę, a tam stanęliśmy poza zasięgiem lawiny, która wręcz wysypała się z wąwozu chwilę później. Kaszląc i dysząc usiedliśmy na trawie. Przeliczyłam wilki. "Moje" były wszystkie. Podbiegłam do Arvina (Alfy Watahy Letniej Gwiazdy).
- Wszyscy są? - spytałam go.
- Nie - odparł smutno. - Brakuje dwóch. Styksa i Lejli. Biegli na końcu, pewnie ich zasypali. - Znałam Styksa, był jednym z najleprzych ich łowców - Ale widziałaś kto to zrobił? - ostatnie zdanie wypowiedział z prawdziwą złością. - Durna Wataha Cienia! Oczywiście! Nie ma to jak sypać sobie na wroga kamieniami!
- Musisz przyznać, że są sprytni - zastanowiłam się. - Ale skąd wiedzieli, że akurat dzisiaj tu będziemy? Że dzisiaj robimy polowanie! Na pewno już biegną po "nasze" stada!
- Ktoś musiał im to wygadać - zastanawiał się Arvin. - Właśnie, a wy jesteście wszyscy? - zmienił temat.
- Tak. No ale co teraz? Idziemy po łosie? Czy wracamy bez zapasów?
- Nie wiem. Wilki są zmęczone, i to bardzo. z resztą my nie mamy jak - spojżał na zasypaną górę. - Chyba, że okrążymy szczyt co zimie nam trochę czasu, a bez jedzenia nie wytrzymamy.
- Mamy trochę zapasów. Możecie wrócić z nami, a my was zaopatrzymy - powiedziałam.
Tak też zrobiliśmy.
Przez pół drogi znów szłam obok Kenay.
- Co to były za wilki? - zapytał.
- To Wataha Cienia. Nasz wspólny i największy wróg - przez chwilę podejżewałam, że to on wygadał (jakoś) wilkom cienia, gdzie idziemy, ale jak?! Przezcież on dołączył godzinę temu! Nie to nie on. Musieli jakoś inaczej się dowiedzieć.
Kenay? Jak chcesz to dokończ ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz