wtorek, 21 stycznia 2014

Od Wasp

Siedziałam w grocie i patrzyłam na padający deszcz. Każda kropla spadała na ziemię z taką siłą jakby chciała dobić się do samego jądra planety. Nie wiedziałam co mam robić. Nie za bardzo chciało mi się choćby ruszyć. Lecz w końcu zdecydowałam upolować coś bo mój żołądek kategorycznie domagał się jedzenia. Wybiegłam z groty i pomknęłam przez falę deszczu. Powoli deszcz zaczął zmieniać się w grad. Muszę przyznać, że nie pomogło mi to w polowaniu, a na dodatek znalazłam się w miejscu którego nie znałam.
- Gdzie ja jestem ? - spytałam sama siebie zatrzymując się i rozglądając dookoła. Teren był górzysty i jeszcze posępniejszy niż w naszej watasze. Nigdzie żywej duszy, nawet wroga. Jęknęłam i ruszyłam w stronę z której (chyba) przyszłam. Mimo, że długo biegłam nie zobaczyłam nigdzie jakichkolwiek znaków, że zbliżam się do watahy. 
- Halo !!! - wrzasnęłam lecz zamiast odpowiedzi skoczył na mnie jakiś basior. Czarny wilk był silny lecz mimo to go pokonałam. Dopiero teraz spostrzegłam, że widok na trzy metry ode mnie zasłana mgła. I właśnie przez nią wpakowałam się w jeszcze większe tarapaty. Z mgły wynurzyły się podobne do martwego już basiora wilki. Cały wielki krąg wrogów. Może gdybym ich widziała nie zabiłabym tego durnia.
- Idziesz z nami, panienko - odezwał się największy z nich.
- Ani mi się śni ! - krzyknęłam chodź w sumie co lepszego mogłam zrobić ? Wilki nie zważając na moje sprzeciwy związały mnie i zaczęły wlec gdzieś. Po niedługim czasie dotarliśmy do jakiejś watahy. Przynajmniej tak to wyglądało. Kilka grot i wszędzie walające się kości.
- Eeee... Piękny apartament - wydusiłam z kpiącym uśmiechem.
- Dziękuję - odparł największy wilk - Czuj się jak u siebie w domu.
- No nie będzie łatwe - mruknęłam pod nosem po czym głośniej dodałam - Jestem Wasp, a ty ?
- Gruz, Alfa Watahy Rozkładu - powiedział.
- Nazwa pasuje do wyglądu - skwitowałam - A po co mnie tu ściągnęliście ?
- Nie mamy żadnej samicy w watasze więc złapaliśmy ciebie - wyjaśnił Gruz - Będziesz sprzątać i usługiwać mi i moim wilkom, a i jak się dobrze spiszesz zostaniesz moją partnerką. Ładna z ciebie waderka.
- Już mam jednego na oku - warknęłam - A nawet gdybym nie miała to żaden zaszczyt zostać twoją partnerką. Mogła bym to nazwać udręką.
- Uważaj co mówisz - syknął - A teraz do roboty ! Posprzątaj tu !
- Ty sobie żarty robisz ! - zaśmiałam się wrednie - Czy ty serio myślisz, że mi się chce sprzątać ten syf ?!
- Nie masz wyboru - uśmiechnął się - Albo cię porządnie zleję albo będziesz się mnie słuchać.
- No to dawaj ! Pokaż co umiesz ! - zachęciłam go niby odważnie lecz tak naprawdę gorączkowo myślałam co zrobić. Gruz skoczył na mnie lecz ja byłam szybsza odskoczyłam raniąc tylko przeciwnika. Ten zrobił kolejny skok. Tym razem był szybszy i przygniótł mnie do ziemi. Przejechał pazurami po mojej klatce piersiowej niezbyt głęboko, ale mocno. Zdziwiło mnie to trochę gdyż spodziewałam się czegoś gorszego. Może nie wiedział, że jako mały szczeniak byłam bita i raniona podobnie jak teraz ? Może myślał, że to będzie dla mnie straszny ból. Basior zszedł ze mnie i uśmiechając się tryumfująco usiadł patrząc na mnie z satysfakcją. 
- To miało być to straszne lanie ? - spytałam z kpiną podnosząc się.
- Owszem - uśmiechnął się - Może jeszcze do ciebie nie dotarło ale nie jesteśmy zwykłymi wilkami. Rany zadane naszymi pazurami z początku wydają się zwyczajne lecz po jakimś czasie sprowadzają na zranione zwierzę czy wilka powolną, bolesną śmierć lub zmianę w oddanego sługę wilka który zadał ranę. Więc albo umrzesz albo zmienisz się w mrocznego wilka jak my i będę mógł tobą manipulować jak mi się będzie podobało.
Musiałam odetchnąć głęboko kilka razy, żeby dotarło do mnie to co powiedział Gruz.
- Wolała bym to drugie - wyjąkałam po czym nie czekając już ani chwili zaczęłam uciekać od tych dziwnych wilków, ich okrutnego przywódcy Gruza i całej tej Watahy Rozkładu. Biegłam i biegłam, aż w końcu dotarłam (jakimś cudem) do Watahy Wspomnień. Wykończona padłam na ziemię w mojej grocie i zemdlałam. Obudziłam się na tym samym miejscu rankiem. Już nie padał deszcz ani grad. Do mojej jaskini wpadały słabe promienie wschodzącego najpewniej słońca. Podniosłam się i poczułam lekki ból klatki piersiowej w miejscu rany zadanej przez Gruza. 
- Więc to nie był tylko zły sen... - jęknęłam i wyszłam z groty.
CDN 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz