sobota, 25 stycznia 2014
Od Kenay'a cd Terry
To było wyjątkowo nudne popołudnie. Nie mogłem nic robić bo Nighto i inni zielarze i uzdrowiciele kazali mi odpoczywać. Tak samo Wild. Nawet nie mogłem jej odwiedzić bo "potrzebuje ciszy i spokoju" jak stwierdził Nighto. Tak więc leżałem przed grotą i obserwowałem innych. Nagle zauwarzyłem idącą niedaleko Terrę z naręczem ziół w pyszczku. Uśmiechnąłem się. W końcu jestem jej przyszywanym ojcem.
-Cześć!- zawołałem ale szczenię tylko spojrzało na mnie bez wyrazu i poszło dalej.
Coś było nie tak. Wstałem i ruszyłem za Terrą.
-Hej, skarbie!- zawołałem. Terra odwróciła się i z ociąganiem odłożyła zioła.
-Słucham?
Nie podobał mi się niezadowolony ton głosu wilczycy.
-Nic, tylko martwi mnie twoje zachowanie. Coś się stało?
-Nie, a po czym wnioskujesz?
-No bo odkąd ja i twoja mama jesteśmy parą stałaś się taka cicha i nierozmowna...
-To co z tego? To moja sprawa- odburknęła Terra, zabrała swoje zioła i poszła dalej.
Wieczorem wróciłem do jaskini. Ucieszył mnie widok Wild. Była już w o wiele lepszym stanie po walce z Dust'em.
-Cześć kochanie!- przywitałem się i pocałowałem Wild w czoło- Lepiej się już czujesz?
-O wiele lepiej- wilczyca uśmiechnęła się- Widziałeś może Terrę? Robi się ciemno a jej wciąż nie ma. Nie widziałam jej od rana.
-Ostatnio spotkałem ją popołudniu- odparłem- Raczej za mną nie przepada. Chyba nie jestem dobrym tatą.
-Nie martw się. Daj jej trochę czasu. A na razie chodźmy poszukać Terry.
<<Wild? Terra?>>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz