poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Od Rei

    Był wieczór. Okrągły księżyc świecił tak mocno, że całe niebo było jasnej jak w noc polarną. Gwiazdy błyszczały, a ja nie mogłam spać. Leżałam w mojej grocie przykryta moim wielkim błękitnym szalikiem i patrzyłam na rozgwieżdżone niebo. Nie mogłam, po prostu nie mogłam spać.
    Minęło pewnie pół nocy zanim moje powieki zrobiły się ciężkie i opadły, a ja powoli mimowolnie odpłynęłam w sen...
   Śniło mi się, że idę przez deszcz, straszny deszcz. To była burza z piorunami i grzmotami. Szłam przez pole, a obok szła jakaś wilczyca...zaraz to była Aust! Mówiła coś do mnie, ale ja jej nie słyszałam. Jej głos był jakby przytłumiony, jakby dzieliła nas jakaś szyba. Wiedziałam jedynie, że jest zrozpaczona. Wtedy tuz za nami pojawiła się jakaś wilczyca o czarno białym futrze. Wyglądała trochę jak zjawa i śmiała się złowrogo. Wtedy piorun uderzył w drzewo tuz obok nas.
- Uważaj! - krzyknęła do mnie Aust i odepchnęła mnie. Palące się drzewo zwaliło się obok nas.
    Obudziłam się przerażona. Przez chwilę myślałam, że płomienie nadal są obok mnie, ale to tylko promienie porannego słońca. Gdy się uspokoiłam wstałam i wyszłam z groty. Ruszyłam biegiem prosto do groty Alfy.
    Kiedy wreszcie dobiegłam na miejsce wpadłam do srodka jak bomba i zawołałam.
- Emriv! Muszę ci coś... - przerwałam bo grota była pusta. Nie mogłam w to uwierzyć. Usiadłam na progu i postanowiłam na nią zaczekać. Jednak gdy tylko usiadłam usłyszałam za sobą czyiś zdziwiony głos.
- Rea? Co ty tu robisz?
Wstałam przestraszona, a mój szalik zmienił się w wodny strumień krążący nade mną. Przed sobą ujrzałam zdziwioną Emriv. Uspokoiłam się, a szalik znów przybrał swoją pierwotną formę.
- Pamiętasz tą burzę?
- Którą?
- Tą podczas, której się spotkałyśmy.
- No tak!
-Widziałam wtedy kogoś jeszcze - powiedziałam przerażona.
Emriv spochmurniała.

    Siedziałyśmy w ciepłej grocie Emriv. Alfa słuchała podczas gdy ja opowiedziałam jej cały mój sen.
- To się działo na prawdę - dodałam na koniec.
- Wiem - odezwała się zamyślona Emriv. Nigdy jeszcze nie widziałam jej w takiej powadze...ani siebie!
- Nie, nie o to mi chodzi. To był prawdziwy sen, w sensie, że ja to pamiętam, teraz sobie przypomniałam....ja widziałam tą wilczycę...
- Tą - według ciebie - złą?
Potwierdziłam. - Ale...jednego nie rozumiem, a właściwie to dwóch rzeczy. O co chodziło tej obcej wilczycy, gdzie wtedy zniknęła moja przyjaciółka Aust i czemu się obudziłam? - tak na prawdę, niestety, znałam odpowiedzi na wszystkie trzy pytania.
- Nie wiem Rea...nie wiem... - Emriv była totalnie zamyślona, ale ja nawijałam dalej:
- Przecież później zobaczyłam ciebie...a potem? Potem pobiegłam za tobą, ale ty byłaś już poza moim zasięgiem. Nawet ja już cię nie dostrzegałam. Więc poszłam po prostu przed siebie, a kiedy burza minęła przekroczyłam granicę twojej watahy.
- Obawiam się, że coś się dzieje...ale nie wiem jeszcze co - wow, to to ja też wiedziałam - pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Wyszłam po prostu z groty i ruszyłam w stronę swojej. 
    Po drodze zgłodniałam więc zaczęłam rozglądać się za jakąśkolwiek zwierzyną.
- Ha! - szepnęłam gdy dostrzegłam lisa. Nie był zbyt duży, ale to zawsze coś. W odpowiedniej chwili rzuciłam się na zdobycz, ale jakiś inny wilk popchnął mnie w locie. Mój szali od razu zmienił się w strumień wody, który przytrzymał i przygwoździł do ziemi tego drugiego wilka. Wstałam i przyjrzałam mu się zła jak nie wiem co. Zaraz też dostrzegłam, że to wadera,... i że wygląda dokładnie jak ta, którą widziałam podczas burzy i we śnie! (a dokładniej to tak):
- Ty! - wrzasnęłam i zamachnęłam się łapą z pazurami, ta jednak przeszła przez wilczycę na wylot. - Co? Ty wredna...
- Zawsze tak napadasz bezbronne wilki? - zapytała.
- Bezbronne?! Zabiłaś moją przyjaciółkę!
- Chyba sobie żartujesz... - wodny strumień przycisnął ją jeszcze bardziej, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że woda nie przechodzi przez nią jak przez ducha. Jasne! Z nią trzeba walczyć na magię!
- Nie żartuję, czym ty jesteś?!
- Ona żyje Rea, ona żyje... - mówiąc to wilczyca uśmiechnęła się nieprzyjemnie i zmieniła się w dym, który zaraz wyparował, pozostawiając po sobie tylko złowrogi śmiech, który dźwięczał mi w uszach jeszcze dłuższą chwilę...

C.D.N.  może...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz