Nastał nowy dzień. Evanlyn wróciła ze zwiadów z tymi radosnymi słowami:- Byłam wszędzie! Obeszłam obrzeża watahy bardzo dokładnie, ale ich nie ma! Wycofali oblężenie - spojrzała na mnie i gdy zobaczyła moja spochmurniałą minę dodała szybko - To chyba dobrze, nie?
- Nie, Ev. To pułapka, Rea miała rację... A właściwie to ta cała Aust - zamyśliłam się. Po chwili jednak odezwałam się do wadery z rozkazem - Zbierz wszystkie wilki. Niech zbiorą się u podnóży góry Yrith.
Gdy wszystkie wilki zebrały się na wielkiej zielonej polanie leżącej u podnóży naszej najwyższej góry, ja sama stanęłam na głazie i uciszyłam szepczące towarzystwo.
- Wiem, że to nie zapowiedziane zebranie, ale to ważna sprawa - powiedziałam. - Wataha Cienia ma plan. Chce nas wywabić z watahy i przejąć tereny. Ale my tez mamy plan. Nie będziemy od nich gorsi! Nie poddamy się prawda? - wilki zgodnie potaknęły. - Więc dostanę czego chcą - w tym momencie miny wszystkich zebranych spochmurniały. Wilki zaczęły szeptać z niezadowoleniem i dezaprobatą. Niektórzy byli zdziwieni, inni aż oszołomienie, jeszcze inni źli. - Spokojnie! - uciszyłam ich z powrotem. Oczywiście, że nie chciałam im zdradzać na początek całego planu. Musiałam ich najpierw trochę nastraszyć. - Kilku z was wybierze się na misję. To będzie bardzo ważne. Wilki będą musiały zabrać Watasze Cienia Kryształ Władzy - kamień posiadający niezwykłą moc, dzięki, której potężne smoki słuchają wroga. Mogą go zniszczyć, wtedy padnie źródło mocy wilków cienia, ale smoki będą złe i zemszczą się przy pierwszej lepszej okazji. Lepiej im go oddać. To nie łatwe zadanie, zważywszy, że trzeba będzie się przedrzeć przez wszystkie pułapki Watahy Cienia i wkroczyć na jej teren. Wyruszyłabym sama, ale ktoś musi zostać by osłaniać pozostałych, oraz odpierać możliwe ataki od wschodu. A oto i skład wyprawy: Loure - spojrzałam na wilka. Nie wydawała się być przestraszony, jego mina mówiła raczej, że jest gotowy zrobić wszystko by powstrzymać Watahę Cienia. - Snow - wilk westchnął, ale nie dawał po sobie poznać, że czegokolwiek się boi. Za to jego siostra, która wciąż miała zabandażowaną łapę wydawała się być przerażona. - Dokatte - wilczyca spojrzała jakby porozumiewawczo na Loure, mając przy okazji przestraszony wyraz jej pyska, ale nic nie powiedziała. - Water.
- Jasne - odparła odważnie robiąc krok do przodu. Wyglądała jakby spodziewała się, że zostanie wybrana, ale w głębi duszy bała się. Nie dziwiłam się jej.
- I...Rea - dokończyłam. Wadera chyba była zdziwiona. Rozejrzała się nerwowo po zgromadzonych po czym pokiwała głową jakby z irytacją. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ale nie zwróciłam na to uwagi.
- Podejdźcie - powiedziałam, a wybrane wilki stanęły w rzędzie obok mnie. - Wyruszycie jutro z samego rana. Nie bójcie się, wieżę w was...
- Emriv! - przerwał jej jakiś głos z tłumu. To był Jacob. - A ja?! Przyda im się jakiś wilk ognia, co nie?
- Jacob. Jesteś mordercą. Bardziej przydasz się nam tutaj, w watasze - wilk westchnął, ale wyjątkowo nic więcej nie powiedział, co przyjęłam z ulgą.
{Re dokończy}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz