poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Od Loure cd Emriv

Chłodna fala wody obmyła moje ciało. Wynurzyłem się z instynktownym grymasem (który chcąc, nie chcą wszedł mi już w nawyk) i wyszedłem na brzeg. Dostrzegłem siedzącą Emriv ze znużeniem wpatrującą się w swoje przednie łapy. Mimo wszystkie moje zasady, zachowałem się idiotycznie w stosunku do alfy. Mogłem wykazać choć trochę szacunku ze względu na stanowisko samicy. Zebrałem się w sobie i ociągając się podszedłem do niej. Wadera bez słowa podniosła na mnie pytający wzrok, szybko podniosła się z trawy.
- Słuchaj, Emriv – zacząłem nieudacznie, plącząc się w swoich myślach – może się przejdziemy i tam wszystko wyjaśnimy? – zaproponowałem. Chciałem aby moje słowa wybrzmiały uprzejmie, niestety, brzmiało to jak sarkazm z mieszanką lodu. Samica twierdząco kiwnęła głową, ruszając przodem. Dogoniłem ją przyśpieszając nieco, potem razem spacerem dążyliśmy do jakiejś samotni.
Niegdyś pola budzące się o brzasku, przybrane złotem, dziś smutne, bezładne sterty siana, więdnące na burej ziemi. I ta cisza; w zupełności władająca twoim ciałem. Lato. Młode naprawia wiosnę, nakłada na oko złotą barwę, stare niszczy wszystko, co kiedykolwiek zaistniało jako pastel zżółkłego brązu. Ściernisko boleśnie kłuło w łapy, choć ból ten, zagłuszały sceptyczne myśli. Truchtem przemierzaliśmy pole.
- Nie chodziło mi ani o Damona, ani o ciebie – rzekłem, uznawszy moment za odpowiedni do zaczęcia rozmowy. Emriv ostrożnie okoliła mnie wzrokiem, by następnie zapatrzeć się na horyzont.
- Więc o co? – spytała odwracając się w moją stronę. Przystanęliśmy.
- Wiesz, dzień dobry. Chyba się nie znamy, jestem Loure – syknąłem z desperacją. Wilczyca przewróciła teatralnie oczami.
- No dobrze, skończmy ten temat.
Nie odpowiedziałem. Cisza miała wyrazić moje myśli. ‘Krzyczę milcząc’

{Emriv?}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz