Jak zwykle szwędałam się po lesie. Nie miałam nic innego do roboty. Wciąż siedziałam w tej watasze jako jeniec dopóki nie wyćwierkam Wild wszystko o Watasze Cienia. Ale jestem na to zbyt uparta. Nie chodzi tu już o lojalność wobec dawnej watahy (porzucili mnie więc co mam jeszcze dla nich robić?). Teraz to kwestia dumy.
Wracając do tamtego zdarzenia;
Wydawało mi się że słyszałam odgłosy walki. Zignorowałam to. Pewnie to tylko dwa kojoty które jeszcze nie znalazły schronienia przed zimą. Wróciłam do watahy późno ale jeszcze słońce nie zaszło. Szłam cichutko z powrotem do groty gdy nagle do moich uszu dotarła rozmowa z jaskini Nyx.
Wykorzystałam swój talent szpiegowski i podkradłam się do groty. Podsłuchiwałam na tyle długo by zrozumieć jedno: Wind została zabita przez wilki z mojej dawnej watahy.
Serce podeszło mi do gardła. Odbiegłam od groty. Jeśli to prawda to znaczy że mam przechlapane. W końcu przecież jestem a raczej byłam kimś ważnym w watasze Cienia. A co jeśli zabiją mnie w odwet za śmierć Wind?! Mój ojciec dostałby zawału gdyby Nyx rzuciła mu do stóp moje martwe ciało. Wystarczy że Broud zginął. Ja nie mogę umrzeć. Nie mam wyboru. Muszę stąd uciec.
Biegiem opuściłam tereny wilczych grot i popędziłam na oślep przez las. Stanęłam na chwilkę by złapać oddech. Ta sekunda nieuwagi wystarczyła by jakiś wilk przymiażdżył mnie do ziemi.
-A ty gdzie się wybierasz?- z szyderczego głosu wywnioskowałam że to samiec.
<Ktoś dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz