Złapałm jelenia w locie i zaczęłam rozszarpywać go na części zaczynając jeść to co najleprze. Był chłodny zimowy poranek. Wszędzie już leżał świeży śnieg, a powietrze było ostre i rzeźkie. Był grudzień, zwierzęta chowały się już do nor, zapadały powoli w sen zimowy, kończyły zbierać zapasy. Nasza wataha miała już swoje zapasy przygotowane na zimę. Ten jeleń widocznie biegł już do swojego stada. Skończyłam jeść. Na białym śniegu rozpłynęła się czerwona plama krwi wokół świeżo rozszarpanego zwierzęcia. Oblizałam pysk i poszłam w stronę wodopoju.
Stanęłam nad rzeką. Woda była lodowata, a na powierzchni unosiła się cieniutka warstwa lodu. Zanurzyłam pysk i napiłam się trochę. Kiedy się podniosłam, na pysk spadł mi biały, lekki płatek śniegu i od razu się rozpuścił. Spojżałam w górę. Z nieba spadały kolejne płatki. Odwróciłem się i ruszyłam w drogę powrotną.
Jednak zanim zdążyłam dotrzeć do groty rozpętała się pierwsza w tym roku śnieżyca. Pierwsza ale za to jaka wielka! Wiatr dął niemiłosiernie świszcząc i rzucając białymi płatkami na wszystkie strony. Kiedy weszłam do lasu osłaniając oczy przed wiatrem myślałam już tylko o tym żeby ukryć się w jakimkolwiek osłoniętym miejscu. Nie widziałam już prawie nic. Świat zasłoniła biała burza. Nagle usłyszałam trzask. Nie wiedziałam z kąd on dochodzi. Byłam przestraszona. Nic nie widziałam i nie słyszałam nic oprócz światania wiatru. Nagle poczułam straszny ból, aż zawyłam. Coś mnie przygniotło i zemdlałam.
Otworzyłam oczy. Leżałem pod zwalonym drzewem, a z grzbietu i łapy ciekła mi krew. Wszystko mnie bolało. Na około był las do, którego weszłam pewnie kilka godzin temu. Wszędzie leżał równo rozłożony śnieg, ale zawierucha już ucichła. Wręcz przeciwnie, wogóle nie wał wiatr. wszędzie było cicho i spokojnie. Po chwili z trudem wyczołgałam się z pod drzewa. Stękając pokuśtykałam do małego wzniesienia, o które się oparłam. Odsapnęłam i zaczęłam oglądać moje rany. Nagle coś przykuło moją uwagę, a tym czymś był zapach. Zapach zabitej parę godzin temu zwierzyny, a dokładniej jelenia. Wyjżałam zza górki i zobaczyłam tego samego jelenia, którego rano zabiłam; tyle, że teraz stał tam jakaś nieznana wilczyca i z zaciekawieniem wąchała zdobycz. Szybko się schowałam, żeby mnie nie zobaczył. Oparłam się plecami o pagórek.
"Tak się namęczyłam, a wróciłam do tego samego miejsca?" - pomyślałam, ale nie to było najważniejsze. Kim był ten wilk? Ani trochę nie wyglądał znajomo. Ostrożnie wyjrzałam jeszcze raz starając się być niewidoczna. Akurat w skradaniu się byłam nawet dobra. Przyjrzałam się wilczycy, która teraz już nie wąchała zwierzyny, ale rozglądała się uważnie. Była ciemnoszarya. Odwróciłam się z powrotem i zamknęłam na chwilę oczy zastanawiając się co teraz zrobić. Uciekać? Uciekać i powiedzieć Alfie? Ale przecież ów wilczyca mogłaby sobie pujść zanim Wild zdążyłaby tu przyjść. Wyjść? Nie jakby mnie zaatakowała nie przeżyłabym z tymi ranami. Otworzyłam oczy i aż podskoczyłam. Tuż przedemną znienacka pojawiła się ta sama wilczyca. Stała przedemną i szczerzyła kły.
- To ty upolowałaś tego jelenia? - spytała.
- Tak.
- Kim jesteś? - Spytała oglądając poniżanącym wzrokiem moje rany.
- Ja bym się spytała kim TY jesteś - odparłam podnosząc się.
- A co ty, Alfą jesteś czy co? - spytała śmiejąc się.
- Nie - warknęłam trochę ze złości do tej bezczelnej (z resztą jak ja) wilczycy ale też na wspomnienie, że to nie ja jestem Alfą.
- No to co mi tak podskakujesz? Bo wyglądasz jakbyś z gniazda wypadła szczeniaku.
- Nie odzywaj się tak do mnie bo pożałujesz!
- Tak? Niby czego? - spojrzała jeszcze raz na moje rany. Wilczyca było trochę odemnie większa i nie była ranna więc rzeczywiście nie miałam co z nią walczyć. Po chwili namysłu powiedziałam.
- Może nie jestem Alfą, ale przynajmniej należę do jakiejś watahy, a ty - tu omiotłam ją wzrokiem - jak widać pewnie wleczesz się po świecie jak jakiś zdziczały szczur. - Co prawda ja też długo wędrowałam na początku i kiedy Wild Life pierwszy raz mnie zobaczyła też tak wyglądałam, ale mnie to w tej chwili nie obchodziło.
- Odważna jesteś jak na takiego lichego wilczka.
- Gadaj skąd jesteś.
- A po co ci to?
- Muszę to wiedzieć - powiedziałam z oburzeniem - skoro nie chcesz powiedzieć to pewnie jesteś z Watahy Cienia. Co?
- Nie. Jak byś chciała wiedzieć to nie jestem z Watahy Cienia - odparła ze złością.
- Tak? - spytałam sarkastycznie - To z kąd?
- Z Watahy Gwiazd.
Na dźwięk tej nazwy zaniemówiłam. Nagle zatrzymałam się jakby w czasie. To nie możliwe, najpierw myślałam, że tylko ja przetrwałam, a kiedy poznałam Wild Life z trudem uwierzyłam, że ona też, ale trzeci wilk? To moja rodzina, co ja mam z nią zrobić? Myślałam nerwowo.
- No co tam? Zaniemówiłaś mondralo? - zapytała z sarkazmem.
- Jak masz na imię - zadałam ostrożnie pytanie próbując się od niej dowiedzieć jak najwięcej.
- Co ty myślisz, że ja jestem głupia? Nie powiem nieznajomemu.
- A czy ja wyglądam na taką co może ci cokolwiek zrobić? - spytałam - Zresztą ja też byłam w Watasze Gwiazd.
- Co?! - wrzasnęła.
- Znasz Watahę Wspomnień?
- Nie...
- To ja teraz do niej należę i jak ty chcesz dołączyć to też możesz.
- Ja ciebie skądś znam... - zaczęła się zastanawiać przyglądając mi się uważnie.
Doszłyśmy obie do groty Wild Life. Alfa widząc obca wilczycę i mnie taka poranioną podniosła się szybko z miejsca.
- Co tobie? - zapytała oglądając mnie - i co...to jest? - tu wskazała na wilczycę.
- To jest Wind, moja siostra z Watahy Gwiazd.
- No super, to ja sobie leżę w grocie, a ty najspokojniej w świecie przychodzisz sobie do mojej groty ze swoja siostrą!
- Czy ona może dołączyć? Co nie?
- Raczej tak, a tobie by się przydała wizyta u Reiki - odparła padsząc na moje rany.
Tak więc poszłam do jaskini Reiki żeby mnie wyleczyła.
>>>Reika? Dkończysz?<<<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz