Przy niej byłem dziwnie wygadany. Podobało mi się to.
-Mogę mówić do ciebie Ally? - zapytałem.
- Pewnie - odpowiedziała. Chodziliśmy po lesie w poszukiwaniu jedzenia. To znaczy jelenia, może sarny, albo mojego ulubionego pożywienia - łosia. Nagle zobaczyliśmy dużą sztukę. To był łoś. ,,Dziś mam szczęście!,, - pomyślałem.
- Szybciej - krzyknęła Ally. Biegliśmy za łosiem. Jednak był bardzo szybki i go zgubiliśmy.
- No nie - mruknęła Ally. Rozejrzałem się dookoła.
- Chyba musimy iść gdzie indziej - mruknąłem - Wild Life jeszcze od ciebie nic nie wyciągnąła nie? - zapytałem z uśmieszkiem - chyba jej będzie trud... - nie dokończyłem, bo obok nas wyskoczył łoś i pomknął przed siebie. Pobiegliśmy za nim. Nagle wbiegliśmy na polankę. Łosia tam nie było, ale leżało tam coś innego.
- Wilk - mruknęła Ally. Przyjrzałem mu się. Był martwy, ściekała z niego krew. Poszarpany i przebity (jakby porożem?) leżał na ziemi.
<<Ally?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz