piątek, 8 listopada 2013

Od Dorindy


Leżałam na śniegu. Delikatne płatki śniegu spadały mi na nos i momentalnie się roztapiały. Było mi dobrze. Nagle ciszę przerwał nagły ryk zwięrzęcia, a potem znowu cisza. Podniosłam głowę i nastawiłam uszy. Ktoś polował. I ten ktoś się do mnie zbliżał. Słyszałam jego kroki. Pewnie mnie zabije. Tak przecież jesem mała i głupia. Głupiutka Dorinda - tak nazywała mnie mama zanim zginęła. Teraz ja też zginę. Zamknęłam oczy. Nie. Otworzyłam oczy - nie mogę być pesymistką - tak mi powiedział kiedyś tata. Otworzyłam oczy. Przedemną stał wilk, który był bardzo ładny. O tak. 
- Cześć - powiedziałam i uśmiechnęłam się z trudem, bo cały czas myślałam tylko o tym czy on chce mnie zabić.

<<Dokończy ktoś?>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz