Powoli zapadłam zmrok. Spojrzałem do góry, na ciemne niebo, jedynie miejscami pokryte srebrzystymi gwiazdami. Drogę oświetlał tylko księżyc, który był dziś w pełni. Powoli kroczyłem przed siebie. Gdzieś w pobliżu musiał być jakiś wilk, czułem go. Chciałem go odszukać, w końcu były to duże szanse na znalezienie watahy. Wszedłem w głąb lasu kierując się ścieżką. Prowadziła ona na wysokie wzniesienie. Będąc już na szczycie stanąłem blisko krawędzi. Spojrzałem ponownie na księżyc, zacząłem wyć w nadziei, że wilk mnie usłyszy. Nie minęło dużo czasu, gdy usłyszałem za sobą kroki. Gwałtownie się odwróciłem. Stała przede mną wilczyca o brązowo kremowej sierści i piórami wplecionymi w grzywę. Wszystko poszło po mojej myśli, co mnie ucieszyło. Z niezmienionym wyrazem pyska spojrzałem na nieznajomą.
- Kim jesteś? - zapytała nie ufnie mierząc mnie wzrokiem.
- Jestem Avalyn - odezwałem się po chwili.
- Co tu robisz? - kontynuowała.
- Nie lubię być w ten sposób przesłuchiwany - mruknąłem nieco zirytowany kolejnym pytaniem w moją stronę.
- Trudno - fuknęła wadera przewracając oczami.
- Mogłabyś się chociaż przedstawić - powiedziałem dość chłodnym, charakterystycznym dla mnie tonem głosu.
- Wild Life - przedstawiła się po chwili zawahania, jednak dość niechętnie. - A więc.. mógłbyś odpowiedzieć na moje pytanie?
- Podróżuję. Dokładniej szukam watahy - sprostowałem.
Na chwilę odwróciłem wzrok, po czym ponownie przeniosłem go na wilczycę.
<Wild Life, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz