piątek, 8 listopada 2013

Od Nyx

Obudziłam się rano kiedy słońce było już na niebie. Zwykle nie wstawałam zbyt wcześnie gdyż noce spędzałem na przechadzkach i polowaniu. Przypomniawszy sobie o moim zakładzie z Wild Lfe szybko pobiegłam do jej groty.
Zajżałam do środka. Nie było jej tam.
"Ten głupi ranny ptaszek pewnie już od czterech godzin ćwierka sobie na szczycie góry" - pomyślałam sarkastycznie rozdrażniona wogóle całą tą Wild Lfe. Poszłam więc w góry bo tam mogłam się jej spodziewać. Idąc tak natknęliśmy się na jakiegoś wilka. Był mały i fioletowy.
- Spadaj mi z drogi maluchu. Poza tym to nie twoja wataha - warknęłam.
- Nie prawda, nalężę do tej watahy. Nazywam się Clover i być może mnie nie znasz, ale nie masz prawa odzywać się do mnie w taki sposób - zaczęła trajkotać. Ja rozbawiona tą sytuacją udałem, że ziewam poczym ominęłam wilczycę potrącając ją przy tym.
- Ups - rzuciłam sarkastycznie kiedy mała się przewróciła i pomknęłam dalej. Tak jak myślałam, Wild Life siedziała na szczycie góry i pewnie "rozmyślała" sobie. Podbiegłam do niej cicho. Kiedy ta  się nie odwróciła odchrząknęłam.
- Tak, wiem, że tam jesteś Nyx - odezwała się powoli wstając. - Po co przyszłaś?
- Nie pamiętasz? A! No przecież ty masz słabą pamięć! Miałyśmy dokończyć nasz zakład - zaczęłam się z nią drażnić co ją rozzłościło a mój pysk rozchulił się lekko w chytrym uśmieszku.
- Więc co proponujesz - spytała.
- Znów będziemy na coś polować. Tym razem na sarny.
Poszłyśmy do lasu. Na miejscu wypatrzyłyśmy stado saren.
- Więc łapiemy je. Która wyłapie więcej, ta wygrywa - oznajmiłam.
- Start - powiedziała Wild, chodź ja nie zdążyłam się przygotować.
"Głupia, to był mój numer" - pomyślałam, ale rzuciłam się i zabiłam pierwszą sarnę. Druga poszła równie szybko. Z trzecią był większy kłopot, ale kiedy zobaczyłam, że ona ma już 4 dodałam gazu i złapałam kolejne 3. Wreszcie miałyśmy po 7. Została jedna. Popędziłyśmy razem za nią. Spanikowana zdobycz widząc też, że reszta stada zginęła nie dawała się tak łatwo złapać. Biegła bardzo szybko. My goniłyśmy ją łeb w łeb, ale każda chciała być pierwsza. Nagle sarna zatrzymała się nad wodospadem. Zwierzę zrobiło szybki unik i umknęło w bok. Ja byłam tak rozpędzony, że nie zdołałam wykręcić i poślizgnęłam się. Wpadłam do wody. Zaczęłam bezradnie nachać łapami na wszystkie strony.
- Wild! Ratuj! - krzyczałam zrozpaczona.

<Wild Life?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz