-Śpicie? -szepnąłem. Nikt mi nie odpowiedział- czyli śpią wszyscy. Głęboko westchnąłem. Jak zwykle myśli o Resie nie dawały mi spać. Wstałem i podszedłem do Aris'a, następnie mocniej przykryłem go kołdrą. Wyglądał słodko, dlatego patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę. Przerwał mi to jednak on sam- kopnął mnie przez sen prosto w twarz. Przeklinając i złorzecząc pod nosem, macałem się właśnie za nos, który oberwał najbardziej.
Gdy już się opanowałem, zwróciłem się w stronę Liselotte. Jej nie trzeba było przykrywać- owinęła się kołdrą tak ciasno, że wyglądała jak mumia albo poczwarka. Trochę się bałem, że się udusi, więc poluzowałem nieco jej "więzy".
Na końcu mój wzrok powędrował do Missile. Chciałem go również przykryć, ale wykopał kołdrę tak mocno, że przyczepiła się do sufitu. Nie to jednak najbardziej zwróciło moją uwagę- przytulał misia.
-A Resa śmiała się, że tarmoszę poduszkę w czasie snu... -mruknąłem, przypatrując się z niedowierzaniem maskotce.
Zająłem się zdejmowaniem jego kołdry z sufitu- szło mi to dosyć mozolnie, i już po chwili miałem na twarzy wielkiego siniaka do kompletu dzieła Aris'a.
Nagle usłyszałem, że ktoś wstaje. Szybko się odwróciłem, ale zdołałem zobaczyć tylko puste posłanie Lisy i świeże ślady łap. Szybko wybiegłem na dwór. Zdołałem zobaczyć jedynie jakąś młodą waderę Cienia znikającą przy Lesie Dark Fear. Ani śladu Liselotte.
-Lia?! -krzyknąłem. -LIA!?
Cisza.
-To bardzo dziwne... -szepnąłem, drapiąc się po brodzie.
-Co jest dziwne? To, że budzisz nas o trzeciej w nocy, czy to, że masz na twarzy dwa okazałe siniaki? -usłyszałem za plecami głos Missile.
Odwróciłem się gwałtownie.
-Lisa zniknęła.
-Że co?! -krzyknął Aris.
-To, co słyszałeś -potwierdziłem.
-No cóż, wiedziałem, że prędzej czy później to się zdarzy. Ale nie przeszkadzajmy jej, skoro zwariowała i zdziczała na pewno jest teraz u swoich -powiedział Missile.
Rąbnąłem go pięścią w twarz, chociaż to go oczywiście nie zabolało.
-Uważaj, bo jeszcze coś mi zrobisz... -mruknął zgryźliwie.
-To poważna sprawa! -powiedziałem, ignorując tą uwagę. -Co, jeśli coś ją porwało?
-On ma rację -potwierdził najmłodszy Rycerz. -Musimy ją znaleźć!
I tak zaczęły się poszukiwania. Rozeszliśmy się na wszystkie strony, ale nigdzie jej nie znaleźliśmy, a po woli zaczynało już świtać.
-A może... Poszła do Lasu Dark Fear?- zaproponowałem w końcu.
-No bez przesady. Wiem, że wszyscy wiemy, że jest głupia, ale może już nie fantazjujmy -mruknął Missile.
-Ale ślady tam prowadząc... -skomentował Aris.
-Ok, nie miałem racji- jednak jest taka głupia.
-Mogła nie pójść tam dobrowolnie- wtrąciłem. -Tuż po jej zniknięciu zobaczyłem waderę Ciemności na skraju tego lasu.
-Więc... ruszamy? -spytał strateg lekko roztrzęsionym głosem.
Kiwnęliśmy głowami i wykonaliśmy kilka kroków w stronę lasu, ale coś odwróciło naszą uwagę. Z przeciwnego końca zmierzała ku nam inna wadera- wyglądała na trochę starszą od Aris'a, ale młodszą od nas.
Gdy znalazła się już obok nas, powiedziała:Gdy już się opanowałem, zwróciłem się w stronę Liselotte. Jej nie trzeba było przykrywać- owinęła się kołdrą tak ciasno, że wyglądała jak mumia albo poczwarka. Trochę się bałem, że się udusi, więc poluzowałem nieco jej "więzy".
Na końcu mój wzrok powędrował do Missile. Chciałem go również przykryć, ale wykopał kołdrę tak mocno, że przyczepiła się do sufitu. Nie to jednak najbardziej zwróciło moją uwagę- przytulał misia.
-A Resa śmiała się, że tarmoszę poduszkę w czasie snu... -mruknąłem, przypatrując się z niedowierzaniem maskotce.
Zająłem się zdejmowaniem jego kołdry z sufitu- szło mi to dosyć mozolnie, i już po chwili miałem na twarzy wielkiego siniaka do kompletu dzieła Aris'a.
Nagle usłyszałem, że ktoś wstaje. Szybko się odwróciłem, ale zdołałem zobaczyć tylko puste posłanie Lisy i świeże ślady łap. Szybko wybiegłem na dwór. Zdołałem zobaczyć jedynie jakąś młodą waderę Cienia znikającą przy Lesie Dark Fear. Ani śladu Liselotte.
-Lia?! -krzyknąłem. -LIA!?
Cisza.
-To bardzo dziwne... -szepnąłem, drapiąc się po brodzie.
-Co jest dziwne? To, że budzisz nas o trzeciej w nocy, czy to, że masz na twarzy dwa okazałe siniaki? -usłyszałem za plecami głos Missile.
Odwróciłem się gwałtownie.
-Lisa zniknęła.
-Że co?! -krzyknął Aris.
-To, co słyszałeś -potwierdziłem.
-No cóż, wiedziałem, że prędzej czy później to się zdarzy. Ale nie przeszkadzajmy jej, skoro zwariowała i zdziczała na pewno jest teraz u swoich -powiedział Missile.
Rąbnąłem go pięścią w twarz, chociaż to go oczywiście nie zabolało.
-Uważaj, bo jeszcze coś mi zrobisz... -mruknął zgryźliwie.
-To poważna sprawa! -powiedziałem, ignorując tą uwagę. -Co, jeśli coś ją porwało?
-On ma rację -potwierdził najmłodszy Rycerz. -Musimy ją znaleźć!
I tak zaczęły się poszukiwania. Rozeszliśmy się na wszystkie strony, ale nigdzie jej nie znaleźliśmy, a po woli zaczynało już świtać.
-A może... Poszła do Lasu Dark Fear?- zaproponowałem w końcu.
-No bez przesady. Wiem, że wszyscy wiemy, że jest głupia, ale może już nie fantazjujmy -mruknął Missile.
-Ale ślady tam prowadząc... -skomentował Aris.
-Ok, nie miałem racji- jednak jest taka głupia.
-Mogła nie pójść tam dobrowolnie- wtrąciłem. -Tuż po jej zniknięciu zobaczyłem waderę Ciemności na skraju tego lasu.
-Więc... ruszamy? -spytał strateg lekko roztrzęsionym głosem.
Kiwnęliśmy głowami i wykonaliśmy kilka kroków w stronę lasu, ale coś odwróciło naszą uwagę. Z przeciwnego końca zmierzała ku nam inna wadera- wyglądała na trochę starszą od Aris'a, ale młodszą od nas.
-Czy nie widzieliście czasem mojego... O, tutaj jest! -w tej samej chwili na ramię sfrunął jej sokół. Ptak zatrzepotał skrzydłami- chociaż wyglądał normalnie, budził we mnie złe przeczucia. Wadera była jednak zbyt piękna, aby mnie zaniepokoić.
-Przerywasz nam w naszej misji, która... -zaczął Missile, ale gdy zdał sobie sprawę, że wadera jest olśniewająco piękna, szybko dodał: -To znaczy nic nie szkodzi, miło mi Cię widzieć.
Po tych słowach pocałował jej łapę. Ona zaśmiała się serdecznie.
W tej samej chwili usłyszeliśmy za sobą głos:
-Kim jesteś i co tu robisz? -warknęła, jak się po chwili zorientowaliśmy, Liselotte. W tej chwili nikt się jednak nie przejął jej powrotem.
-Nazywam się Emmalice, ale mówcie mi Emma. Przyszłam tu w poszukiwaniu mojego towarzysza -wskazała na ptaka i zaraz zwróciła się znów do nas -Zafascynowaliście mnie tą misją. Na czym ona polega?
Nie zważając na okrzyki Lisy, która chyba była zazdrosna, Aris opowiedział je wszystko. Patrzył się na nią z wyciągniętym językiem i rozmarzonym wzrokiem, ale, o dziwo, Emma obdarzyła go podobnym spojrzeniem.
-Czy mogłabym pójść z Wami? -spytała nieśmiało. -Nie mam rodziny, mam tylko towarzysza, Hermesa.
-Naradzimy się -powiedziała Lia, widząc, że wszyscy chcemy powiedzieć "tak". Odciągnęła nas na bok.
-Jesteśmy za -powiedzieliśmy my, mężczyźni, chórem.
-Zgadzacie się tylko dlatego, że jest ładna- żachnęła się wadera.
-Nie prawda -znów powiedzieliśmy chórem.
Missile?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz