Wilk chyba już powoli tracił nerwy.
-Głucha jesteś? -warknął lekko podniesionym głosem.
-Nie.
-Więc... Czekam na odpowiedź. -Naturalnie na to pytanie również nie odpowiedziałam.
-Rozumiem. W takim razie musisz pójść ze mną. Jako członek Watahy Wspomnień muszę dbać o jej bezpieczeństwo.
Dość brutalnie złapał mnie i podniósł z ziemi. Nie protestowałam. Nie miałam siły. Następnie stanął za mną i zaczął mnie lekko pchać, jak się domyślałam, do jaskini Alf. Naturalnie, kuśtykałam, ale on najwyraźniej stwierdził, że tylko udaję.
-Szybciej -warknął. -Wiem, że w Watasze Cienia stosujecie różne przekręty.
-Ale ja... -zaczęłam. Zmęczenie nie pozwoliło mi jednak mówić dalej. Czułam, jak targa mną gorączka, byłam znów bardzo rozpalona. Pod pyskiem poczułam mokrą trawę: najwyraźniej upadłam. Przed oczami zamigotało mi jeszcze oschłe, choć już bez dawnego wigoru, spojrzenie basiora. Ciekawe, ile czasu zajmie mu dojście do wniosku, że nie udaję... Następnie obraz się rozmazał, a na jego miejsce pojawił się inny.
"Biegłam wśród kwiatów, czując ich wszechogarniający nieziemski zapach. Moje łapy delikatnie posuwały się po ziemi, jakbym skakała po pyłku dmuchawców. Każdy krok był nowych natchnieniem, energią do dalszych działań. Nagle na końcu kwiatowej alei dostrzegłam emanujące świetlistą energią kształty. Najwyraźniej były to zarysy wilków. Podbiegłam do nich. Wilki uśmiechały się łagodnie. Popatrzyłam na pierwszego, posiada dużych, niebieskich oczu, dokładnie takich samych jak moje, i szepnęłam:
-Tata? - Kiwnął głowę.
Odwróciłam wzrok w stronę lekko różowawej, tak podobnej do mnie wadery, ale z zupełnie innymi oczami.
-Mama? -Wadera uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Moje spojrzenie powędrowało nieco na prawo, w stronę wysokiego basiora.
-Ferenc? -Bez słowa podbiegł do mnie, a ja rzuciłam mu się w ramiona. Mam mu tyle do opowiedzenia!
-Wiesz, jak ja za Tobą tęskniłam? I za wami -dodałam, rzucając pełne radości spojrzenie w stronę rodziców.
Pogładziłam delikatnie futro basiora. Było tak realistyczne w dotyku, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że dotykam futro należące do innego basiora. Pocałowałam go, nie spuszczając wzroku z jego mądrych oczu..."
Zaraz. Przecież to nie jego oczy... Brakuje tej fioletowej iskry, którą tak w nich ceniłam. Były... zielone. I to całkowicie zielone. Wyraz twarzy, futro, sylwetka... Nie, to nie on! Dopiero wtedy do mnie dotarło, że się przebudziłam, a wilkiem, którego całowałam, był ten nieznajomy, którego wtedy spotkałam. Szybko odepchnęłam go od siebie, zdając sobie sprawę, że jestem w jakiejś grocie zielarki, która stała nieco z boku, wyraźnie szukając jakiś ziół. Chyba nie zobaczyła tego incydentu.
Ben? Zażenowana ja :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz