czwartek, 30 lipca 2015

Od Antarina C.D. Resy

Szliśmy przez chwilę w milczeniu. Przetważałem to, co przed chwilą usłyszałem od wadery. Słyszałem parę jej piosenek, obijały mi się też o uszy jakieś plotki na jej temat, ale to było dawno temu. Nawet nie myślałem, że usłyszę takie szczere wyznanie od byłej gwiazdy muzyki. Strasznie mnie ciekawiło, co do tego wszystkiego miał Harry. Najwyraźniej coś złego działo się między nimi. Może Harry ją czymś zranił, odmówił pomocy? Wyglądało mi to na grubszą sprawę, tak jakby patrzyli na siebie wrogo już tak z przyzwyczajenia, jakby nie potrafili chociażby uśmiechnąć się w swoim towarzystwie. Już otworzyłem buźię, na języku uformowało mi się pytanie, ale szybko się powstrzymałem. Już i tak wystarczająco się otworzyła. Usłyszałem dziś od Resy wystarczająco dużo szczerych wyznań, nie chciałem być natrętny. 
- A ty? - zagadnęła nagle wadera. - Miałeś w swoim życiu jakieś... ciekawe zdażenia?
- Mmm... - zarumieniłem się lekko. - W sumie to nie. Wiodłem raczej dosyć zwyczajne życie. Urodziłem się w watasze o nazwie Czarna Róża. Gdt przyszedłem na świet mój tata nie żył od dwóch miesięcy, nawet nie zdążył zobaczyć swojego dziecka. Umarł w skutek poturbowania przez jelenia podczas polowania. Wilki osaczały zdobycz, a on jako pierwszy rzucił się na ofiarę. Przestraszony jeleń w próbie obrony skoczył na mojego ojca i nabił go na swoje rogi. Nie miał szans na przeżycie... Ale to nie ważne. Nie jest mi nawet przykro z tego powodu. Wiele osób mi współczuje, ale nie potrzebnie. Ja nawet nie wiem, co to znaczy mieć ojca, więc nie mam za czym tęsknić. Dorastałem w stadzie, matka uczyła mnie wszystkiego, co każdy wilk powinien umieć. Tropienie i polowanie miałem z resztą we krwi, jak każdy porządny wilk. Potem dorosłem, stałem się samodzielny. W stadzie pełniłem rolę zwiadowcy. Tropiłem zwierzynę i przynosiłem wieści z okolicy. I pewnego dnia, gdy wróciłem ze zwiadów zastałem stado w rozsypce... - wziąłem głęboki wdech i kontunuowałem. - Ludzie dopadli moją watahę. Wilki zostały albo zabite, albo schwytane, albo uciekły. Ja należałem do tej trzeciej grupy. Od razu, gdy zobaczyłem, że dzieje się coś złego skoczyłem w zarośla. Nawet nie próbowałem pomóc moim przyjaciołom, bo wiedziałem, że nie dam rady, że z ludzmi nie wygram. Prezklinałem się za swoją bezsilność, ale co mogłem zrobić? Uciekałem jak najdalej, wiodłem życie samotnika. Wiele lat żyłem bez stada, sam polowałem i wciąż zmieniałem miejsce zamieszkania. Byłem wędrowcem, pustelnikiem, ale takie życie mi nie odpowiadało. Tęskniłem za moim stadem, za rodzinnym ciepłem, wspólnym polowaniem i żartami. No i w końcu znalazłem to stado - zakończyłem.
Resa przypatrywała mi się w skupieniu. Była dobrą słuchaczką, nie przerwała mi ani razu. Uśmiechnąłem się do niej nieśmiało. 
<Resa? Strasznie przepraszam, że tak długo to trwało default smiley :(>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz