Jak w takiej sytuacji liczyć na sen? Zacisnąłem mocniej powieki i położyłem uszy po sobie. Powietrze zdążyło już nasiąknąć duchotą i niewypowiedzianymi słowami. Czułem się bezradny. Z całego serca nienawidziłem tego uczucia. Nie znam się na miłości…, ale czy tu już miłość? Może sobie to wszystko wyobraziłem. Nie wierzę w zauroczenie. Nagle w wejściu do mojej groty stanęła skrzydlata samica. Ze ściśniętym gardłem podniosłem się gwałtownie i przetarłem oczy. Nadal tam była. Wbiła we mnie matowy, udręczony wzrok, który zdawał się podcinać mi gardziel. Wyciągnąłem ku niej łapę, aby jej dotknąć, ale rozpłynęła się w powietrzu. Przez chwilę patrzyłem na to dziwaczne zjawisko, potem uciekłem spojrzeniem w bok. Zakląłem siarczyście. Już nawet miewam majaki na jawie. Bez zastanowienia wyszedłem na skrytą pod kożuchem burzowych chmur noc. Szedłem bezszelestnie po wydeptanej trawie, jakimś cudem w ogóle nie myśląc. Zatrzymałem swe kroki nad jeziorną taflą. Powoli zanurzyłem w wodzie pysk. Położyłem się na trawie, układając łeb na łapach. W moje nozdrza wpadł zapach Whisperer, więc musiała tędy niedawno przechodzić.
{Whisp? chyba nie potrafię już pisać.}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz