Wadera w ogóle mi nie odpowiadała. W końcu stwierdziłem, że zaprowadzę ją do Alf. Gdy ją pchałem upadła i straciła przytomność. Dotknąłem jej czoła. Miała wyraźnie wysoką gorączkę. Bez wahania podniosłem ją i pobiegłem do Emriv. Bez uprzedzenia wszedłem do jej jaskini. Wadera wykonała gwałtowny obrót głową zadając następujące pytanie:
-Co cię tu sprowadza?
Położyłem na miękkim mchu waderę, którą niosłem.
-Nie jestem dobry w te klocki, ale chyba ma dość wysoką gorączkę -powiedziałem wskazując na nieznajomą.
Emriv dotknęła jej czoła.
-Faktycznie... Gdzie ją spotkałeś? -zadała pytanie szukając ziół.
-No... Leżała pod drzewem przy watasze. Wziąłem ją za wilka z watahy Cienia i chciałem ją zabrać do Alf, i wtedy zemdlała. Jeszcze jakoś dziwnie wcześniej kuśtykała... -odpowiedziałem
-Aha... -powiedziała, ale dalej szukała jakiś ziół.
Zauważyłem, że nieznajoma wadera ciągle bełkotała coś, jakby przez sen. Nagle pogładziła moje futro, a po chwili pocałowała mnie. Po chwili otworzyła oczy i odepchnęła mnie. Wyciągnąłem język z obrzydzenia. Oszołomiony powiedziałem:
-Znajdź też jakieś zioła na upośledzenie psychiczne...
Emriv popatrzała na mnie zdziwionym i lekko "złym" wzrokiem. Później zobaczyła, że pacjent się ocknął.
-Widzę, że już się ocknęłaś. -powiedziała- Zjedz to. -i podała jej jakieś zioło.
Nieznajoma obejrzała je i zjadła.
-Dziękuję -powiedziała.
-Ym... A... Tak właściwie to... Jak...? Czemu... to.. to.. to.. przed chwilą zrobiłaś...?
Lily? To ostatnie pytanie zadałem, bo wiesz... muszę się dowiedzieć czy jesteś upośledzona psychicznie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz