- To bardzo poważna decyzja...Może wejdźmy porozmawiać do groty, muszę pilnować maluchów.
Po wejściu zobaczyłyśmy, jak wszystkie szczeniaki bawią się i śmieją razem. Można by powiedzieć, że to piękny widok, gdyby nie jeden bardzo istotny szczegół. W odległym kącie leżała skulona, malutka, tęczowa kuleczka - nie kto inny, jak oczywiście Cheery. Popatrzyłam na Gone. Na jej pysku można było zobaczyć jak na dłoni troskę i smutek. Emanowała od niej nagła, matczyna miłość, którą chciała podzielić się z właśnie tą, malutką waderką. Usiadłyśmy na jednym z większych posłań. Gone ani na chwilę nie spuszczała wzroku z Cheerylane.
- Więc chcesz ją adoptować? Wiesz z czym to wszystko się wiąże? Odpowiedzialność, nowe obowiązki...
- Tak, oczywiście. Podołam wszystkiemu, aby stworzyć jej normalną rodzinę, na którą zawsze będzie mogła liczyć.
- W takim razie opowiem Ci o niej coś więcej. Jej historię już poznałaś. Przez to, co się stało jest bardzo zamknięta w sobie i trudno do niej dotrzeć. Ty otrzymałaś jej zaufanie, co bardzo dużo znaczy. Jeśli lepiej kogoś pozna staje się bardzo gadatliwym urwisem. Teraz ma prawie półtora roku. Jest wilkiem światła. To są najistotniejsze informacje. - kiedy skończyłam Gone spokojnie pokiwała głową. Wstałam i do plecionej torby włożyłam rzeczy Małej - posłanie, kocyk i jej ukochaną przytulankę - niebieskiego, wyszytego przeze mnie wilczka. Dostała go wtedy, kiedy trafiła do sierocińca. Po włożeniu maskotki do torby poczułam, że ktoś ciągnie mnie za futro przy łapie. Odwróciłam się i zobaczyłam Cheery.
- Amber...Co Ty robisz z moimi rzeczami? Co się dzieje? - w jej oczach pojawiły się delikatne łezki. Uklękłam przy niej i ją przytuliłam.
- Widzisz Kochanie, tam stoi Gone, poznałyście się dzisiaj, prawda? - wskazałam głową moją przyjaciółkę.
- Tak...Nie znam jej do końca, ale bardzo ją polubiłam.
- A wiesz, że to jest Twoja nowa mama? Od dzisiaj będziesz mieszkała właśnie z nią!
Cheerylane popatrzyła na mnie nic nie rozumiejąc, po czym podbiegła do Gone i mocno ją przytuliła szepcząc ''dziękuję''.
Gone?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz