Dziś znowu nowi członkowie dołączali do watahy. A ja znów nie mogłem być na uczcie powitalnej, bo muszę zajmować się szpiegowaniem, a teraz ze względu na ataki ze strony Watahy Cienia, mam jej znacznie więcej. Tak więc zaczaiłem się na drzewie w lesie. Akurat przechodziły tędy jakieś dwa typki. Pewnie od wrogów. Popatrzałem co jest za nimi, bo myślałem, że jeszcze będą następne wilki od Cieniów, ale byli sami. Gdy odwróciłem się z powrotem z tych dwóch, został jeden. Właściwie została jedna. Wylegiwała się w cieniu drzewa pod murami mojej watahy. Chciałem przeskoczyć na bliższe drzewo, by mieć lepszy widok, ale niestety nie udało mi się tego wykonać, tylko spadłem. Na szczęście ziemia była pokryta mchem i małymi roślinkami, więc to ułagodziło upadek. Wiem, że powinienem skradać się do wilczycy, ale jednak coś mi podpowiedziało, żebym po prostu podszedł i się jej zapytał kim tak właściwie jest. Wadera słysząc moje kroki gwałtownie odwróciła głowę w moim kierunku. Stanąłem metr przed wilkiem. W ogóle się nie ruszył, nawet nie wstał. Tylko patrzyła się na mnie lekko przerażonym wzrokiem.
-Kim jesteś? I co tu robisz? -zapytałem się.
Wadera nie odpowiedziała. Zadałem ponowne pytanie.
-Kim jesteś?
Znowu nie usłyszałem odpowiedzi.
Lily?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz