Ja, jak to ja, jak zwykle siedziałam sama. Znajdowałam się nad cudowną rzeką Watahy Wspomnień. Nie wiem czemu, ale odkąd dołączyłam do nowego stada,
miałam wrażenie, że jestem jeszcze bardziej osamotniona niż zwykle. To dobrze. Lubiałam samotność, jednak ostatnio było jej trochę za dużo...
Zatrzepotałam skrzydłami i wzbiłam się w powietrze, lecz nim zdążyłam na dobre się unieść, zauważyłam wilka. Był on zbudowany zbyt mocnie, jak na
waderę, co oznaczało, że był to z pewnością jakiś basior. Znów zleciałam na ziemię i powąchałam ziemię, w poszukiwaniu obcego zapachu. Tak! Coś
czułam! Podążałam za tym zapachem przez parę dobrych chwil i w końcu zobaczyłam tajemniczy cień wilka. Instyktownie zjeżyłam futro na grzbiecie. Nie
miałam się co obawiać, przecież mam skrzydła, a on nie. Bynajmniej tak mi się wydawało. Powoli podchodziłam do ciemnej postaci. Bedąc już na tyle blisko,
by go ujerzeć, basior wzbił się w powietrze.
- O nie! - krzyknęłam w myślach
On również posiadał skrzydła, co mogło oznaczać kłopoty. Zaczęłam tochę panikować. Umiałam się bić, ale nie na tyle, żeby pokonać potężnego basiara.
Zaczęłam się wycofywać.
Tajemniczy, skrzydlaty basiorze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz