Wraz z moim bojowym okrzykiem fala wiatru pchnęła naszą burzę prosto na burzę Nefary. Żeby wygrać z tą wilczycą musiałyśmy stworzyć coś co jej dorówna. A więc nie pojedynczych sześć elementów tylko składająca się z nich burzę. Nefara bezradnie kuliła po sobie uszy widząc naszą przewagę, a jej chmura przy naszej wydawała się mała. W odróżnieniu od jej zwykłej chmury nasza była zupełnie inna. O wiele trudniej było mi ją pchać falami wiatru. Stworzona była bowiem nie z pary wodnej lecz z czystej ciemności. Najciemniejszej czerni, która pochłaniała wszystko. Każdy wystrzelony przez Nefarę piorun jeśli trafił w naszą chmurę znikał w niej bezpowrotnie.
Całe niebo zasnuła czerń i ciemność. Tylko raz na jakiś czas kiedy błysnął naprawdę jasny piorun gdzieś po prawej pojawiał się cień w kształcie wulkanu Nefary. Walcząc mentalnie rozkazując burzy nie widziałam nic, a jednocześnie widziałam wszystko. Wokół mnie panowały egipskie ciemności więc za nic nie mogłam zobaczyć czubka własnego nosa. Jednak z drugiej strony co chwilę z nieba strzelały pioruny tak jasne, że mogłam spokojnie zobaczyć pozostałe pięć wilczyc oraz Nefarę stojącą przed nami w wirze skręcających się chmur. Przez chwilę myślałam, że wiedźma chce stworzyć tornado ale zaraz uświadomiłam sobie, że to przecież nie możliwe. Może i ma władze nad burzą ale nie nad samym wiatrem...a tornado to wiatr. No przecież!
Skupiłam się. Pomyślałam o tym jak bardzo nienawidzę Nefary, o tym, że bez względu na to z jakimi durniami współpracuję chcę się zemścić. Wyobraziłam sobie jak ciało demonicy rozpada się na kawałki miotane huraganem. Skoncentrowałam się na nienawiści jaką czułam do Nefary po czym przełożyłam ją na wiatr. Wyobraziłam sobie jak wyglądałyby teraz moje uczucia gdyby były moim żywiołem. I wtedy nasza ciemna jak smoła, ciężka burzowa chmura zaczęła się kłębić powoli zmieniając kształt. Aust stojąca po mojej lewej spojrzała na mnie ze zdziwieniem i krzyknęła.
- Rachel! Co... - dalej już nie słyszałam gdyż jej głos zagłuszył przenikliwy trzask grzmotu wdzierający się nieprzyjemnie do moich uszy. Na niebie znów pojawiła się łuna jasności, a w niej kształt wulkanu. Mimo to mogłam się domyślić o co chodziło wilczycy. Spojrzałam w górę mrużąc oczy by nie wpadły do nich krople deszczu tak gęstego jak szara niekończąca się ściana. Ujrzałam nad sobą chmurę ciemności w kształcie długiego leju łączącego niebo i ziemię. Prawda, nie było to prawdziwe tornado lecz tylko chmura w jego kształcie. Ale na mój rozkaz wiatry z czterech stron świata zaczęły wiać naraz obracając chmurę w coraz szybciej i szybciej aż wreszcie czarne tornado z zawrotną prędkością popędziło na Nefarę.
- Nieeeeeeee! - wrzask szczerego przerażenia przeszył powietrze jak grzmot. Przez moje przemoczone ciało przebiegł dreszcz. Ale nie był to dreszcz strachu tylko przyjemny dreszcz zemsty. W tym momencie czułam się lepiej niż wtedy gdy jako Beta Watahy Mglistych Lasów po raz pierwszy prowadziłam wilki na wojnę. Co prawda stałam wtedy u boku znienawidzonej Alfy, którą teraz miałam przyjemność wykańczać.
- I co? Jak się teraz czujesz?! - ryknęłam, a mój wiatr rozniósł mój głos jakbym mówiła przez mikrofon. Nie wiedziałam jak to zrobiłam ale uśmiechnęłam się mile zaskoczona bo nie liczyłam, że w tym huku Nefara mnie usłyszy. Tym czasem demonicę porwał już wir sterowanej przez nas wszystkie burzy i powoli unosił ją w górę.
- Jak skończona oszustka, prawda?! - krzyknęłam - Twój plan zawiódł, a ty zaraz przez niego zginiesz! Co to za czarny charakter, który przegrywa przez własny plan?! Co?! Przepowiednia się spełni, nie musisz się o to martwić!
- Może - zagrzmiała szarpana przez wiatr Nefara - Ale przepowiednia nie mówiła nic o stratach!
Demonica ostatkiem sił nakazała niewielkiej już burzowej chmurze wystrzelić ostatni piorun. Następnie wiatr porwał ją w górę i rozszarpał we wnętrzu czarnej chmury. Niestety błyskawica wystrzelona prosto we mnie, rozgałęziona jak drzewo, nie chybiła. Stało się to tak szybko, że nie zdążyłam nawet ruszyć łapą. Oczy rozszerzyły mi się nawet nie ze strachu lecz po prostu ze zwykłego zaskoczenia. Nie bałam się. Nie czułam nic. Byłam pusta, nic nie słyszałam i nie widziałam nic poza jasnością. Jasność oślepiła mnie, a grzmot rozlegający się tuż obok mnie ogłuszył. Piorun uderzył we mnie z siłą, która odrzuciła mnie parę metrów do tyłu. Zamroczona, nic nie widząc i nie słysząc, nie świadoma tego co dzieje się wokół mnie upadłam na ziemię. Nie słyszałam co prawda trzasku własnych kości ale czułam, że się łamią. A potem całe moje ciało ogarnęło ciepło. Najpierw było to tylko zwykłe ciepło ale zaraz zmieniło się w palący gorąc zżerający moje ciało do kości. Tak jak kiedyś Nefara trafiła we mnie piorunem odrywając mi skrzydła tak i teraz trafiła rozrywając moją dusze na strzępy. Ból stał się tak straszny, że wprost nie do opisania. Zwijałam się z bólu ale nie poniżyłam się do tego stopnia by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Za to modliłam się w myślach żeby to cierpienie wreszcie się skończyło. I skończyło się. Nagle ciemność, o ile to możliwe, stała się jeszcze ciemniejsza i głębsza, a wszelki ból ustał. Ja sama rozluźniłam się czując się jakby bezkształtna, pozbawiona ciała.
Daiki, Rea, Emriv, Aust?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz