niedziela, 21 czerwca 2015

Od Antarina C.D. Harry'ego

Patrzyłem w osłupieniu na dwa wilki tarzające się po ziemi. Kompletnie ogłópiałem, nie wiedziałem, co się dzieje. Zazwyczaj jestem spokojny, ale tym razem mnie poniosło. A Harry zamiast wyprowadzić mnie z kłamstwa okładał mnie jakbyśmy naprawdę byli wrogami. A teraz robił to samo z waderą, która chyba nazywa się Resa. Patrzyłam na walczącą parę próbując ogarnąć umysłem sytuację. Resa miała na nosie spore zadrapanie z którego wąską stróżką spływała krew, a za uchem Herry'ego rósł guz wielkości śliwki. Ale obydwoje nie zwracali uwagi na obrażenia i z jeszcze większą zacientością drapali i gryźli. Chyba się nie lubili. Stwierdziłem, że i ja w paru miejscach krawię, ale chwilowo nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Wadera, która przyszła z Resą teraz stała obok mnie. Wymieniłem z sią skonsternowane spojrzenia po czym ona krzyknęła:
- Czy możecie się ogarnąć?! Zachowujeci się wszyscy jak dzieci w przedszkolu. Należymy do tej samej watachy, a to niekoniecznie znaczy wzajemne naparzanie się bez opamiętania.
Szczerze to musiałem się z nią zgodzić. Nawet jeśli uwzględniła w tej wypowiedzi i moje zachwanie. Miałem już serdzecznie dosyć tego wszystkiego jak na jeden dzieć. Harry i Resa odsunęli się od siebie zaprzestając wali, ale wciąż patrzyli na siebie złowrogo. Ognista wadera warknęła cicho i miałem wrażenie, że zaraz znowu na siebie skoczą. Żeby lekko wyładować atmosferę spytałem:
- Yy... właściwie to o co chodzi? W tej watasze to normalne?
Może nie były to najinteligentniejsze pytania świata, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Kątem oka zobaczyłem, że nieznajoma wadera przewraca oczami.
<Harry? Resa?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz