Stałam na olbrzymiej skale. Oczywiście nie większej niż wież, na której znalazłam Kamień, ale rozciągał się z niej widok na rujnowaną przez smoki Watahę Cienia. Przede mną leżał Kamień Władzy, a za mną stała piątka niby zwykłych wilków. A jednak ich zacięte miny mówiły same za siebie; ich brudne i osmolone futro targał ciepły wiatr nagrzany od ognia. To byli moi przyjaciele i prawdziwi bohaterowie. Tego nie da się ukryć. Razem zaszliśmy tak daleko. Teraz pozostała już tylko jedna rzecz. Chwyciłam Kamień Władzy w zęby i uniosłam go w górę. Usłyszałam dalekie ryknięcie, zaraz potem drugi i trzecie jakby smoki się nawoływały. Coś w stylu "Ej! Ziomki, koniec roboty! Chodźcie dadzą nam za to kamyczek!". Chwilę później wokół góry zebrały się całe zastępy smoków, a na przedzie ten, którego łuski lśniły na krwistoczewono i złoto. Zauważyłam, że obok niego stał ten malutki, którego wcześniej widziałam w klatce. Najwyraźniej go uwolniły.
Zapadła cisza. Nie licząc trzasku ognia i głośnych jak pociąg oddechów stada smoków. Nie wiedziałam co mam zrobić i wtedy czerwony smok nachylił się nade mną. Zmrużyłam oczy i powstrzymałam się od zrobienia kroku do tyłu lub zwinięcia się w kulkę. Jego ogromna paszcza delikatnie pochwyciła Kamień, a następnie stwór ukrył go sobie pod językiem.
Fu - pomyślałam - Ohyda, i ja tego dotykałam!
Smok wydał z siebie gardłowy dźwięk i skłonił się przede mną. A wtedy stało się coś nad zwyczajnego. Mianowicie patrząc w jego ogromne złote oczy przypominające tarczę słońca usłyszałam w głowie głos. Głęboki i świszczący w dodatku brzmiało to trochę jakby równocześnie mówiło tysiące głosów. Jakby przemawiały do mnie wiatry z całego świata.
Masz jakieś ostatnie życzenie Królowo? - powiedział głos, a ja domyśliłam się, że słyszę głos smoka. Kiedy nazwał mnie królową zesztywniałam ale po chwili udało mi się przemówić. Przekszykując nasilający się z sekundy na sekundę wiatr krzyknęłam.
- Tak! Chcę wracać do domu! Chcę żebyśmy wszyscy wracali do domu! - czego innego mogłam chcieć w takiej sytuacji? Nagle poczułam się potwornie zmęczona. Jakby czas w Watasze Cienia płynął inaczej i jakbym miała za sobą parę nie przespanych nocy.
Smok dmuchnął na nas i obraz rozmył mi się przed oczami. Łapy stały się jak z waty i ugięły się pode mną. Zobaczyłam białe światło tak jasne, że musiałam zamknąć oczy. Właściwie nie było to trudne bo same mi się zamknęły. Nie czułam pod sobą gruntu jakbym lewitowała. Nie czułam nic. A potem zupełnie straciłam świadomość.
Ostrożnie otworzyłam oczy oślepiona światłem słonecznym. Spróbowałam się przekręcić na bok ale wszystkie mięśnie potwornie mnie bolały. Odetchnęłam świeżym powietrzem i dostrzegłam, że leżę na soczystej zielonej trawie. Z jękiem zmusiłam się do wstania i przeciągnęłam się. Dopiero teraz dostrzegłam, że wokół mnie leżą pozostałe wilki i z równą niechęcią próbują się podnieść. Aust przeciągała się skrzywiona, Dokatte westchnęła przetoczywszy się na brzuch, Loure właśnie się podnosił, Snow leżał na grzbiecie wpatrzony w bezkresny błękit nieba, a Water czołgała się w moją stronę.
- Udało nam się - westchnęła - Wiedziałam, że nam się uda.
- Tak... - przytaknął Snow.
- Teraz trzeba iść do Alfy, żeby się o nas nie martwiła - stwierdziła Dokatte.
- I przedstawić jej Aust - uśmiechnęłam się.
Tak też zrobiliśmy. Kiedy całą szóstką schodziliśmy ze wzgórza już widzieliśmy z daleka groty wilków.
- Więc mówisz, że rozmawiałaś z tym smokiem? - spytała Dokatte.
- No...tak - odparłam.
- To dziwne, tylko niektóre Wilki Ognia potrafią rozmawiać ze smokami - dodała Aust - A ty nawet takim nie jesteś.
Nagle zobaczyłam nadbiegającą ku nam Emriv.
- Patrzcie - wskazałam głową Alfę - Ktoś się stęsknił.
- Wróciliście! - krzyknęła wzruszona ściskając najpierw mnie, a potem wszystkich po kolei. Zatrzymała się na Aust - Ty jesteś Aust, tak? - zgadła.
- Tak - odparła wilczyca.
- Ona zostaje w tej watasze - powiedziałam od razu.
- Oczywiście - zgodziła się Emriv po czym zaniepokojona wskaza łapą niewielką rzekę wypływającą z pomiędzy zachodnich gór. - Nie wiesz może co to za rzeka? Czy to jakiś efekt uboczny waszej wyprawy, bo wcześniej jej tu nie było.
- Flada - szepnęłam uśmiechając się pod nosem po czym dodałam głośniej - Tak...można tak powiedzieć...
koniec ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz