Kilka godzin wędrówki od rana, nie mialam okazji nic zjeść. Wlokłam się ze spuszczoną głową, gdy nagle wyczułam zapach zająca, i to nie byle jakiego, tłustego i świeżego zająca. Zapach doprowadził mnie do niego. Gdy się na niego rzuciłam, on zerwał się i jak szalony uciekał przedemną. Byłam na tyle zmęczona, że nie mogłam go dogonić. Widok za zakrętem zdenerwował mnie, mój zając leżał martwy, a nad nim siedziała jakaś wadera. Miałam ochotę się na nią rzucić, jednak powstrzymałam się, zacisnęłam zęby i spytałam wściekła.
-Ktoś ty, i co robisz z moim zającem? - Wadera spojrzała na mnie spokojnie i odpowiedziała.
-To nie twój zając. Przebiegał obok więc go upolowałam, a tak w ogóle to biegał na terenie mojej watahy. - Gdy to usłyszałam, złość zeszła mi z pyska, a pojawiło się zaskoczenie. Tak naprawdę przestraszyłam się, lecz tego nie pokazywałam.
-W-Watahy? - Powtórzyłam niepewnie.
- Coś się stało?
-N-nie nic...
-W takim razie pozwl że się oddalę. - Wadera odeszła mały kawałek odemnie, kiedy ja się mocno zamyśliłam. W końcu zdecydowałąm że ją o to zapytam.
-Czekaj!
-Co znowu? - Zapytała nawet nie odwracając głowy.
-Czy... Przyjelibyście mnie...? - Zapytałam nieśmiało. - Słysząc to, wadera uśmiechnęła się i idpowiedziała.
-Oczywiście, a tak w ogóle to jestem Emriv.
-Ja Ayer.
-Na co czekasz? chodź! - Wadera pobiegła w stronę watahy.
<Emriv?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz