piątek, 19 czerwca 2015

Od Nica C.D. Hope

Wilk miotający się na ziemi wciąż budził we mnie niepokój, a moja nowa znajoma zemdlała. Strach złapał mnie za gardło, ale próbowałem go ignorować. Przełykając łzy na widok obrażeń biednej, zemdlonej wadery wziąłem ją na plecy (choć z wielkim trudem) i pobiegłem do siedziby Resy, nieco oddalonej od jaskiń reszty wilków z naszej watahy. Wiedziałem, że nie lubi gości, ale to sytuacja kryzysowa. Chyba nie tylko ja, ale również ona ją za taką uzna...?
Gdy wreszcie z trudem doczłapałem się do domu, rozpaczliwie zapukałem w żelazne drzwi, blokujące wejścia do jaskini. Niestety, Resy nie było w domu, a ja nie miałem klucza. Do reszty watahy było za daleko. Musiałem działać sam. Położyłem anielsko piękną samicę na trawie i opatrzyłem jej rany. To była jedna z nielicznych zdolności, którymi się wyróżniałem.
Patrzyłem na jej zamknięte powieki, miękką sierść i prześliczny pyszczek... Pochyliłem się nad dalej nieprzytomną wilczycą. Była tak niezwykła... Delikatnie odgarnąłem jej sierść i, nie mogąc się powstrzymać, lekko ją pocałowałem. Dobrze, że nikt oprócz mnie się o tym nie dowie... Nawet ona. Położyłem się tuż obok niej i usnąłem.
Hope?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz