Ze snu obudził mnie przeszywający ból i czyjeś głosy. Najpierw niewyraźne, a potem coraz więcej dało się zrozumieć.
- Ćśśśśś...ona śpi - usłyszałam głos Nica.
- Zabierz ją stąd - syknął czyiś głos.
- Nie. Ona jest ranna, musisz jej pomóc. To co zrobiłem nie wystarczy...te rany są jakieś dziwne...
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że piekąca zraniona łapa jest opatrzona.
- Nie obchodzi mnie to! Ta wadera nie wejdzie do mojej groty!
- Ale...
- Aaa! - wrzasnęłam nagle nie mogąc się już powstrzymać. Ból stał się wręcz nie do wytrzymania. Cała łapa piekła jakby mi ją ktoś włożył do ognia. Zwinęłam się w kłębek i zacisnęłam zęby żeby tylko nie myśleć o tym bólu.
- Resa! - krzyknął Nico ale czyiś pysk już chwycił mnie za kark i zaciągnął do wnętrza groty. Co prawda niewiele widziałam przez łzy, półprzytomna i zamroczona wciąż narastającym bólem. Czułam tylko zimną podłogę pod sobą. Niejaka Resa położyła mnie na środku jaskini i poszła gdzieś. Nico stanął nade mną z przerażoną miną.
- Hope, trzymaj się - ledwie słyszałam jego głos ale mimo to uśmiechnęłam się lekko.
Potem czułam jak wilczyca kładzie na mojej łapie jakieś zioła, przemywa ranę, smaruje ją jakąś maścią i na końcu znowu bandażuje.
- Co jej jest? - spytał Nico - Dla czego ta rana jest taka czarna? - nie ukrywam, że przestraszyły mnie jego słowa ale oprócz ciągłych pojękiwań nic nie powiedziałam.
- To trucizna - odparła lodowatym tonem Resa - Mówisz, że to jakiś wrogi wilk, tak? Jest źle, bardzo źle, ale może uda mi się jeszcze ją uratować.
- To dla czego nie pomogłaś jej od razu?!
Wilczyca nie odpowiedziała i resztę zabiegów dokończyła już w milczeniu.
Nico?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz