środa, 24 czerwca 2015

Od Aust

    Dzień zaczął się zwyczajnie. Obudziłam się rano w mojej jaskini i przeciągnęłam się. Gdy jednak mojego pyska dotknęły promienie słońca wpadającego przez wejście do środka zmarszczyłam nos i skuliłam się. Nie chcę wstawać... - pomyślałam po czym skarciłam się w myślach - Przestań, myślisz jak Rea.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. 
Właśnie! Rea! Trzeba iść obudzić tego śpiocha. O ile jeszcze nie zrobiła tego Kirkhe.
Wstałam i powoli wyszłam na zewnątrz. Słońce świeciło już wysoko na niebie, a z drzewa na drzewo przeskakiwały śpiewające ptaki. Ruszyłam niespiesznie w prawo na zachód ku wodospadowi. Tam bowiem zawsze kręciło się najwięcej zwierzyny. Po drodze myślałam o moim nowym wynalazku, którego co prawda jeszcze nie skończyłam. Miało to być coś w rodzaju zbroi na łapy. Przydatne podczas walki. 
    Nawet nie zauważyłam kiedy przebiegł obok mnie zając. Zorientowałam się dopiero 10 metrów dalej. Wtedy też zobaczyłam następne zwierzęta. Dwie sarny skaczące przez las niedaleko mnie. Przyczaiłam się chwilę i dwoma susami przecięłam im drogę. Skoczyłam obnażając kły i wyciągając do przodu łapy uzbrojone w ostre pazury. Gdy w locie zderzyłam się ze zdobyczą usłyszałam tylko krótki jęk zanim sarna padła martwa przydeptana przez moje łapy. Zadowolona zaczęłam jeść. Nie było mi jednak dane nasycić się posiłkiem. Po chwili bowiem dostrzegłam lisa umykającego w tę samą stronę co reszta zwierząt. Potem jeszcze kolejne sarny aż wreszcie zaczęło być to podejrzane. Co jest? Przed czym one uciekają? - zastanawiałam się węsząc w poszukiwaniu zagrożenia. Nagle w moje nozdrza dostał się lekki i daleki ale jednak ostry zapach dymu. W jednym momencie moje oczy rozszerzyły się w krótkim przypływie paniki.
Pożar.
Nie zastanawiając się porzuciłam śniadanie i ruszyłam biegiem w stronę z której dochodził dym. Pożar w watasze nie wróży nic dobrego. Zwłaszcza, że jest gdzieś na zachodzie, a tam przebiega granica z Watahą Cienia.
   Dopiero po pokonaniu całego lasu dostrzegłam zagrożenie. Stanęłam na skraju rozległej Doliny i gdzieś w dole na drugim jej końcu zobaczyłam unoszące się kłęby dymu. Mimo, że łapy mi drżały i ledwo łapałam oddech po długim biegu, bez wahania popędziłam dalej. Z górki po zboczu Doliny zbiegało się szybciej niż po płaskim terenie. Kiedy dotarłam dostatecznie blisko by moje oczy zaczęły łzawić od dymu zatrzymałam się. Zagłębiłam się już z powrotem w suchy las iglasty na granicy watahy. Wszędzie pachniało świerkami ale ten piękny zapach oczywiście mącił gryzący zapach dymu wdzierający się do nosa jak natrętna osa.* Słyszałam już trzask palonego drewna, a w powietrzu latały gdzie nigdzie małe iskierki. Pomyślałam czy warto iść dalej. Co mi to da? Nie jestem wilkiem wody - nie ugaszę pożaru; nie jestem wilkiem ognia - nie poskromię płomieni. Co ja mogę zrobić? Po chwili jednak usłyszałam skomlenie dochodzące gdzieś z ognia. O nie! Tam ktoś jest!
    W mgnieniu oka wspięłam się na najbliższe drzewo. Na sam jego czubek. Wyjrzałam z za gałęzi i rozejrzałam się dookoła. Pożar rozprzestrzeniał się od jednego końca lasu na granicy watahy aż po drugi jego koniec znajdujący się w Dolinie. Nie umknęło mojej uwadze, że płomienie wypaliły niewielką polankę otoczoną teraz ogniem. Na samym jej środku siedział mały skulony poparzony wilczek. Postanowiłam, że muszę tam wskoczyć i jakoś przenieść go w bezpieczne miejsce. Ledwie zaczęłam się zastanawiać czy przeżyję skok z tak wysokiego drzewa kiedy płomienie liznęły jego pień. Drzewo zatrzęsło się i zachwiało. O nie! - myślałam - Nie! Nie! Nie! Nie! NIE!
Drzewo runęło do przodu, a ja kurczowo złapałam się jego gałęzi. Jednak już po chwili wstrząs strącił mnie z jednej gałęzi i z jękiem spadłam na drugą. Tak ledwie się trzymając zawisłam trzy metry nad ziemią wśród zasłaniających mi widok na świat połamanych gałęzi. W sumie to dobrze, że gałąź, na której wisiałam nie złamała się tylko podpierała leżące na boku drzewo.
Puściłam się i spadłam na ziemię po drodze następując na wielką drzazgę. Zatoczyłam się i usiadłam na ziemi powstrzymując krzyk. Szybkim ruchem wyciągnęłam sobie drzazgę z łapy i lekko kulejąc przedarłam się przez gąszcz gałęzi. Wyszłam na wypaloną polankę, na której szczeniak kulił się jeszcze bardziej patrząc na mnie z przerażeniem.
- Chodź do mnie, nie bój się - powiedziałam.
- Idź sobie! - wrzasnął szczeniak.
- Jak masz na imię?
- Drake! A po co ci to?
- Drake, chcesz tu zostać? Pomogę ci jeśli mi pozwolisz.
Szczeniak rozejrzał się niepewnie po czym drugie drzewo, mniejsze od poprzedniego, runęło z trzaskiem tuż obok nas. Szczeniak odskoczył przerażony i przybiegł do mnie.
- No dobra! Ale jak stąd wyjdziemy?
No właśnie! Dobre pytanie! Brawo Aust, nie pomyślałaś o tym wcześniej, co?! Nagle coś przyszło mi do głowy. Skupiłam myśli na Rei i nagle wszystkie odgłosy wokół mnie stłumiły się, a obrazy rozmazały.
"Rea!  - zawołałam w myślach - Chodźże tu! Jestem w płonącym lesie na skraju Doliny! Potrzebuję pomocy!"
Obraz i trzask ognia wyostrzyły się.
- No co jest?! - zawołał szczeniak.
- Zaraz ktoś tu będzie, obiecuję.
- Nie obiecuj! - wrzasnął. Nie wiedziałam o co mu chodzi ale wyglądał na przestraszonego i złego.
    Minuty dłużyły się jak godziny. W każdej chwili ja i szczeniak mogliśmy zostać spaleni lub zmiażdżeni przez drzewo. Lecz w końcu nadeszła ta chwila, na którą czekałam. Rea usłyszała moją wiadomość! Na niebie pojawiły się cztery kształty wilków. Rea i Jacob na przodzie. Rea miotała na wszystkie strony strumieniem wody starając się ugasić pożar; Jacob próbował nakłonić płomienie do zmniejszenia wielkości lub całkowietego zniknięcia. Zaraz za nimi podobnie czynili Sunshine i Harry. Co więcej do lasu weszły kolejne trzy wilki ognia. Ayer, Daiki i Resa starały się poskromić ogień i nakłonić go do rozpłynięcia się w powietrzu. Wiedziałam, że przyjdą!

    - Więc mówisz, że w watasze był pożar? - spytała Emriv kiedy siedziałam w jej grocie razem z Reą i Jacob'em.
- Tak, owszem...
- Ja myślę, że to sprawka Watahy Cienia! - wtrąciła się Rea.
- No.... - dodał Jacob - zagadzam się.
- Obawiam się, że to może być prawda... - westchnęła Alfa...




--------------------------
*Aż mi się zrymowało XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz