czwartek, 11 czerwca 2015

Od Rei

Zrozpaczona. Zdruzgotana. Załamana.
Nigdy wcześniej bym nie pomyślała, że te trzy słowa na "Z" będą mnie nękać przez miłość. W ogóle nigdy wcześniej bym nie pomyślała, że w kimkolwiek się zakocham. A teraz nie dość, że byłam w ciąży to jeszcze Shay odszedł z watahy. Siedziałam tak sama w swojej grocie i zmartwiałam się jak pogrążona w żałobie, a tym czasem na zewnątrz przemijał piękny letni dzień. Ja się nim nie cieszyłam! Ja! Zawsze pełna poczucia humoru wilczyca, która wszystkie sprawy obracała w żart. W tym samym czasie moje przyjaciółki pewnie biegały sobie po lesie i świetnie się bawiły polując.
Nadeszło południe. W brzuchu mi burczało bo od rana nie wzięłam do pyska nawet kawałka wyschniętego mięsa. Postanowiłam, że dłużej tak nie może być. Jeśli moje dalsze życie ma tak wyglądać to ja wolę umrzeć. Wstałam i wyszłam z groty. Odetchnęłam ciepłym letnim powietrzem i ruszyłam przed siebie.
    - Trzeba coś zrobić nie można bezczynnie marnować czasu użalając się nad sobą w grocie - mówiłam do siebie raźnie krocząc przez las. Omijałam pnie drzew sterczące z ziemi jak zęby. Zadarłam pysk do góry i wpatrzyłam się w zielony baldachim liści, który spowijał cały las i zasłaniał niebo. Małe promyki słońca prześwitywały przez liście rozświetlając je i sprawiając, że wydawały się jaśniejsze. Kiedy już miałam przspieszyć do truchtu poczułam zapach jelenia. W brzuchu zabrurczało mi tak głośno, że przestraszyłam się, że zwierzę mnie usłyszy. Rozejrzałam się i dostrzegłam jakiś ruch dziesięć metrów przede mną. Z za skały wystawał kawałek poroża. Tak to był jeleń, samiec, bardzo duży samiec, a to się równa... dużo mięsa.
    Przycupnęłam ostrożnie tuż za kamieniem oddzielającym mnie od zdobyczy. Bardzo powoli wyjrzałam z kryjówki lecz zaraz się schowałam. Jeleń parzył w moją stronę. Mógł mnie zobaczyć. Chwilę nasłuchiwałam ale nic dziwnego nie usłyszałam. Tylko spokojne kroki jelenia jedzącego soczystą trawę. Zaraz, chwila...czy mi się przewidziało...nie na pewno mi się przewidziało. Wyjrzałam jeszcze raz. Tym razem jeleń był odwrócony tyłem do mnie więc ze skręcającym się z głodu żołądkiem wyskoczyłam z za skały wprost na zdobycz.
Nie nie przewidziało mi się! Dopiero gdy już się wybiłam zdałam sobie z tego sprawę. Nie dość, że stworzenie było nienaturalnie wielkie to jeszcze jego futro lśniło bielą załamując światło słoneczne jak kryształ co sprawiało wrażenie, że miejscami miało tęczową barwę. Z kolei jego olbrzymie poroże było całe ze złota, a swym wyglądem przypominało koronę.
Nigdy wcześniej nie widziałam piękniejszego zwierzęcia ale zdałam sobie z tego sprawę za późno. Jeleń zupełnie zdezorientowany i bezradny odwrócił się. Zobaczyłam tylko strach w głębokich oczach o różnobarwnej tęczówce; usłyszałam czyiś krzyk dochodzący z prawej i wbiłam pazury w białe futro. Zatopiłam kły w karku zwierzęcia aż ochlapała mnie złota krew.
    Podniosłam w górę pysk i z przerażeniem spojrzałam na to co zrobiłam. Od boku podbiegła do mnie Emriv. Skąd ona się tam wzięła?
- Rea! - wrzasnęła - Oszalałaś?!

    - Więc chodziło tylko o to, że przerwałam ci obserwacje? - spytałam przełykając ostatni kęs mięsa. Było tak pyszne, że mimo ostrzeżeniom Emriv nie mogłam się oprzeć zjedzeniu chociaż kawałka. Teraz szłam leśną ścieżką, a obok mnie Alfa koło której lewitował płaski kamień podtrzymujący zeszyty i książki. Czy tylko ja ciągle twierdzę, że to dziwne?
- Nie! To poważna sprawa! - upierała się Emriv.
- Co mi się może stać? To znaczy...wiem, że ten jeleń był piękny i w ogóle ale to nie oznacza, że jak gościa zjadłam to coś mi się stanie! - spojrzałam na Emriv ale po jej minie poznałam, że się mylę - Prawda? - spytałam z nadzieją.
- Właśnie do tego zmierzam - wyjaśniła znudzona Emriv - ten jeleń nie jest...to znaczy był - przewróciłam oczami - normalny. To klątwa. Właśnie zjadłaś święte zwierzę bogini Diany, teraz możesz za to nieźle zapłacić.
Nagle zgięłam się w pół i krzyknęłam.
- Co ci? - przestraszyła się Emriv po czym dodała - Aaaaha...nie powinnaś przypadkiem pójść do Baltazara?
- Nie - upierałam się lecz brzuch znowu mnie rozbolał.
- Może jednak? Chodź przynajmniej do mnie.
- No...dobra - zgodziłam się niechętnie i ruszyłyśmy w stronę jej groty.

    Na miejscu Emriv podała mi jakiś dziwny napój i mimo, że brzuch już przestał mi dokuczać oczywiście musiałam go wypić. Wzięłam łyk i splunęłam.
- Tfu! Co to jest?! - wykrzywiłam pysk w grymasie.
- Napar ziołowy. Pomoże ci - odparła wilczyca szperając w książkach.
- Czego szukasz?
- Tego - wybrała jedną z książek i usidła obok mnie otwierając ją łapą. Chwilę czytała po cichu po czym znów się odezwała - Jeśli zabijesz święte zwierze spada na ciebie Klątwa Łowcy...
- To co ten jeleń robił w naszym lesie? - przerwałam jej.
- Nie wiem. Klątwa polega na tym, że spodka cię jakaś kara... w każdym razie Diana to patronka Wilków Cienia więc spodziewaj się najgorszego...
- Świetnie i co niby? Nastąpi wielka zagłada z powodu jednego głupiego jelenia?! - znowu jej przerwałam.
- Nie wiem! - powiedziała Emriv, a w jej oczach zobaczyłam przerażenie.
- Czemu?
- Nie ma nic więcej... - popchnęła łapą książkę odwracając ją  moją stronę - To ostatnia strona...a było więcej. Reszta kartek została wyrwana - tu wskazał pyskiem naderwane kartki na końcu książki.
- Fajnie! Czyli nie będę wiedziała co mnie czeka! Ekstra!
W tym momenci eznowu poczułam ból. Tak mocny, że prawie się przewróciłam. Musiałam podepszeć się łapą ale niechcący przewróciłam miseczkę z niedopitym napojem od Emriv. Miseczka runęła na bok, a napój wylał się na książkę. Emriv jednak nie zwracala na to uwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz