Tego poranka zaraz po przebudzeniu mama zaprowadziła nas nad rzekę. Miałyśmy się napić wody, a potem zjeść śniadanie. W trójkę wyszłyśmy z groty. Szłyśmy przez las rozświetlany promieniami porannego słońca. Ja i Hope rozglądałyśmy się dookoła zaciakawione, a Hope co chwilę przystawała by przyjżeć się jakiemuś kwiatkowi, robakowi czy jakiemuś innemu zwierzęciu.
- Chodź bo jestem głodna! - warknęłam w końcu na nią. Owszem, mnie rónież interesowała otaczająca nas przyroda ale nie marnowałam czasu na badanie każdego jej skrawka.
- Poczekaj - szepnęła Hope doszczętnie pochłonięta obserwacją biedronki. Przystanęłam i popchnęłam ją. Wilczyca zachwiała się, łapy jej sie zaplątały i runęła jak długa. Zaśmiałam się ale umilkłam kiedy Rea idąca z przodu odwróciła się z gniewnym spojrzeniem.
- Ej! Nie bić się! - powiedziała stanowczo i obie stanęłyśmy posłusznie obok siebie po czym znów ruszyłyśmy przed siebie. Po drodze musiałam ją jeszcze odcągać od paru drzew, gniazda praków, a Rea chwyciła ją gdy Hope chciała podejść do gniaza pszczół.
Pacnęłam się łapą w czoło. Byłyśy co prawda bliźniaczkami ale mi wydawało się, że to ja jestem starsza. Przynajmniej umysłowo.
- Weźmy ją zostawmy i same pójdźmy bo nigdy nie dotrzemy nad ta rzekę - burknęłam do Rei ale ta spojrzała na mnie piorunującym spojrzeniem po czym delikatnie popchnęła Hope, która chciała włożyć głowę do dziupli w drzewie.
- Mam leprzy pomysł - odparła z chytrym uśmiechcem i chwyciła Hope zebami za kark po czym wsadziła ją sobie na grzbiet i tak wiozła śmiejącą się przez resztę drogi.
- Ekstra. I gdzie tu sprawiedliwość? - spytałam ale mama nie odpowiedziała.
Kiedy WRESZCIE dotarłyśmy do celu zaczęłyśmy łapczywie pić wodę. W pewnym momencie Hope nachyliła się obserwując kolorowe ryby. Upewniłam się, że Rea nie patrzy po czym wepchnęłam siostrę do wody. Sama poślizgnęłam się na kamieniu i też poleciałam do przodu. Przygotowałam się na szok zimnej wody ale nic takiego się nie zdażyło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę rozpłąszczona na powierzchni wody, a obok mnie Hope próbuje wypłynąc na powierzchnię.
- Kiri! Co ty zrobiłaś?! - krzyknęła zdumiona Rea i ruchem łapy sprawiła, że rzeka wypluła krztuszącą się wilczycę na brzeg. Teraz dopiero mama spojrzała na mnie i zmarszczyła nos. - Ale... - na jej pysku powoli pojawił się uśmiech - Jesteś Wilkiem Wody! - wykrzyknęła uradowana, a Hope, która właśnie wylała sobie wodę z ucha skrzywiła się.
- Mamo nie tak głośno - powiedziała, a ja w tym czasie zdążyłam niepewnie wstać. Spojrzałam w dół. Pod moimi łpami była przezroczysta woda. Tak przezroczysta, że widać było kamieniste dno i ławice drobnych kolorowych rybek. Zrobiłam parę kroków i uśmiechnęłam się.
- Umiem chodzić po wodzie! Umiem chodzić po wodzie! - krzyczałam podskakując na przejrzystej tafli rzeki.
- Ciesze się, że masz taki sam żywioł jak ja - paplała Rea kiedy siedziałyśmy już w lesie i jadłyśy królicze mięso, które mama upolowała dla nas jakoże my jeszcze tego nie potrafimy. Uśmiechałam sie dumna z bycia Wilkeim Wody.
- Ej! A ty? - szturchnełam milczącą Hope - Pewnie jesteś od ziemi co? Będziesz rozmawiać z kwiatuszkami podczas gdy ja będę przywoływać sztormy! - przechwalałam się.
- Ni eprawda - nadąsała się siostra.
- Nie martw się - powiedziała do niej Rea - Na pewno niedługo odkryjesz swój żywioł.
- O! Albo od świtła. Mama mówiła, że te wilki to cieniasy! Pasujesz do nich - mówiłam z trudem wgryzając malutkie keiłki w mięso. - Albo... - w tym momenci enapotkałam piorunujący wzrok Rei - No co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz