-Nie, ale ja i Harry... -zaczęłam. Wymieniłam z Harry'm spojrzenia. Nie, nie mogę zdradzić co dawniej między nami zaszło. -Po prostu... Mamy za sobą dużo nieprzyjemności -mruknęłam tylko.
-Aha, rozumiem... -stwierdził basior, choć wyraźnie ta odpowiedź nie spełniła jego oczekiwań.
Staliśmy chwilę w milczeniu, a ja mierzyłam mojego byłego zaciętym spojrzeniem. W końcu wadera, która stała razem z nami, nie wytrzymała:
-Wyglądacie, jakby przeszło przez was tornado. Chodźcie do Baltazara, uzdrowiciela, musimy opatrzyć Wasze rany.
-Nic mi nie jest -powiedzieliśmy chórem, dzięki czemu wadera wybuchnęła śmiechem.
-Jacy zgodni! Hm, myślę jednak, że Wasze rany i guzy mówią same za siebie.
-Jestem zielarką, możemy iść do mnie. Mam coś odpowiedniego na takie błahostki, po co trudzić Baltazara?
Wszyscy wymienili ze sobą spojrzenia, naradzając się na mój pomysł. Przewróciłam oczami. W końcu wilczyca się odezwała:
-No cóż, może masz rację. Ale Harry, po dwóch bójkach chyba jednak powinien iść do uzdrowiciela. Pójdę razem z nim.
Wzruszyłam ramionami. Wyraźnie Harry'emu spodobał się ten pomysł; tak patrzył na tą waderę, jak kiedyś na mnie. Która to była...? Chyba Rea. Już jej współczuję.
-Tak, to chyba jest niezłe rozwiązanie -odezwał się milczący do tej pory Antarin.
Rozdzieliliśmy się; Harry pożegnał się z Antarinem, Rea zarówno z nim, jak i ze mną, ale oczywiście ja nawet nie zaszczyciłam Harry'ego wzrokiem.
W drodze do mojej małej chaty pierwszy odezwał się mój towarzysz, ze względu na skrzydła był to pewnie wilk wiatru:
-Jesteś... Zielarką? Słyszałem, że dawniej byłaś chyba najbardziej znaną wędrowną śpiewaczką. Jak to szło? "Przy niej kamienie zakwitają, a uschnięte kwiaty budzą się do życia" -zacytował powszechną opinię na mój temat. -Szkoda, że ja nigdy nie miałem przyjemności zweryfikować, czy jest to prawda.
-Tak, dawniej byłam śpiewaczką i faktycznie tak o mnie mówiono. Myślę, że to jednak lekka przesada. -Zaśmiałam się.
-Naprawdę? Może dasz mi to sprawdzić? Nie proszę o całą piosenkę, tylko chociaż o mały kawałek.
-Może innym razem. Życie śpiewaczki przynosi mi dosyć niemiłe wspomnienia.
Szliśmy chwilę w milczeniu, ale po oczach Antarina wiedziałam, że waha się, czy nie zadać znanego mi już pytania. W końcu postanowił zaryzykować:
-Dlaczego się ustatkowałaś? Nie jesteś już... jak to się mówi? Wagantką.
Przez chwilę się wahałam: nigdy jeszcze na to pytanie, choć zadawane tysiące razy, nie odpowiedziałam. Czułam jednak, że mogę mu ufać.
-Moja córka umarła. Wykończyła ją choroba. Mąż zniknął na kilka lat, a gdy wrócił, nie zdradzał, gdzie był przez tak długi czas. Wiedziałam, że pewnie znalazł sobie inną miłość; inaczej by zdradził chociaż swoje miejsce pobytu. Mówiliśmy sobie wszystko. I tak zakończył się nasz związek, a ja zostałam zielarką i porzuciłam wędrowne życie śpiewaczki.
Antarin? Jakie wyznanie XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz