Obódził mnie lekki podmuch wiatru. Ale i coś jeszcze. Usłyszałam trzask suchych gałązek jakby ktoś przechodził niedaleko mnie. Usiadłem najciszej jak umiałem krzywiąc się za każdym razem gdy jakiś liść zaszeleścił cicho pode mną. Odgłosy kroków przybliżały się powloi, niespiesznie, jakby sprawaca hałasu wybrał się na poranny spacer po lesie. Miałem w każdym razie nadzieję, że to wilk idący na małą przechadzkę, a nie rządna krwi bestia podkradająca się do mojego legowiska oblizując wargi i czekając na przekąskę. Odepchnąłem te myśli. Kroki brzmiały zbyt swobodnie, poaz tym gdyby ktoś się podkradał robiłby to ciszej. Wstałem i parę gałązek strzeliło również pod moimi łapami. Ale już się nie przejmowałem, idąca osoba najwyraźniej nie miała złych zamiarów więc i ja nie miałem powodów do obaw. Chyba...? podszedłem do zarośli oplatającyh moje zaimprowizowane legowisko (konkretniej moją kupę liści) i ujrzałem basiora przechadzającego się leśną ścierzką. Patrzył gdzieś w dal jakby zastanawiał się nad czymś niezwykle ważnym. Skupiłem się na jego wyglądzie. Futro w kolorze czerwonym, białym i czarnym z przewagą szkarłatu, mądre niebieskie oczy i przede wszyskiem duże czarne skrzydła, po których poznałem, ze to też wilk wiatru. Podszedłem bliżej chcąc może się zapoznać i liście zaszeleściły wokół mnie. Nieznajomy wilk odwrócił się czujnie w moją stronę. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu uśmiechnąłem się niepewnie.
-Em... cześć – zacząłem po przyjacielsku. - Zobaczyłem cię idącego przez las i pomyślałem, że możemy się poznać. Też należysz do watahy?
Harry? Odpiszesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz