Czas sie zabawić.
-Oh.-pisnęłam słodko-przepraszam cię Sheyn. Chcesz się odświeżyć? Służę pomocą.-uśmiechnęłam się chytrze.
Zebrałam w sobie moc. Z oddali dobiegł mnie szum wody. W tym momencie
Sheyn został oblany strumieniem letniej wody. Gdy moja warunastra się
uspokoiła odwołałam wodę i osuszyłam basiora promieniami słonecznymi.
Prychając wodą otrząsnął się ale był suchutki. Skłoniłam się
lekcewarząco.
-Czy teraz nasz książe jest zadowolony?
Basior odkaszlnął wodę z płuc i spojrzała na mnie.
- Oh dobra nie patrz się tak. Hmm zgłodniałam.-mruknęłam.
Przywołałam so siebie sarne. Sheyn pewnie myśli że ją zjem. Zaśmiałam się w duchu.
-Kérem, hozzon nekem ehető növények *.-szepnęłam do niej a ona lekko skinęła głową.
Wyminęła lękliwie Sheyna i potruchtała w las. Po chwili wyłoniła się z puszczy z mnóstwem przepysznych, jadalnych bulw.
-Köszönjük , lánya az erdő** .-powiedziałam jej, a sarna ukłoniła mi się.
Przyrządziłam warzywa i dałam do spróbowania Sheyn'owi. Spróbował ich. Ja zjadłam duszonkę i powiedziałam:
-Tym się zwykle żywię. Nie potrafię jeść mięsa.-spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
*Proszę przynieś mi trochę jadalnych roślin.
**Dziękuję ci córko puszczy.
<Sheyn? Smakowało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz