- Yyyy...tak - odpowiedziałam nie wiedząc o co mu chodzi i ruszyliśmy w drogę.
Szliśmy w milczeniu bo żadne z nas nie za bardzo wiedziało jak zacząć rozmowę aż wreszcie dotarliśmy do pierwszego punktu wycieczki. A była nim Dolina - po prostu Dolina.
- No więc to jest taka dolina, na której odbywają się narady i zebrania i takie tam...A podobno kiedyś tu się toczyła bitwa poprzedniej Watahy Wspomnień z Watahą Północy. Wtedy kiedy Alfą była jeszcze Wild Life, od której potem Emriv przejęła władzę i... - spojrzałam na Lezli'ego zdając sobie sprawę z tego, że się trochę rozgadałam - Ej, nie przynudzam?
- Nie księżniczko - uśmiechnął się - zadziwia mnie jak dużo wiesz o historii tej watahy.
- Się słucha Emriv, się wie! Ona to tylko książki i książki i ciągle mi coś opowiada. Ja nie mama takiej cierpliwości do książek, chyba za dużo przebywam z Reą.
- Rea nie lubi książek? A tak w ogóle to kto to jest?
- To koleżanka Emriv, i moja też ale jest o tyle starsza, że mogę ją uznać za ciocię. Bardzo dziecinną ciocię...Tak samo Aust, z nią też się przyjaźnię i też jest ode mnie starsza. No! Ale dosyć tego książę, idziemy dalej!
Już miałam ruszyć w drogę kiedy dostrzegłam w dole zająca. Na jego widok momentalnie zaburczało mi w brzuchu.
- Jednak jeszcze chwila - powiedziałam do Lezli'ego - Jesteś głodny?
- Nie, ale mogę ci pomóc polować.
- Miło z twojej strony ale nie trzeba, poradzę sobie! - uśmiechnęłam się wesoło i ruszyłam w pogoń za zwierzyną. Nie dość, że biegłam najszybciej jak potrafiłam to jeszcze z górki. Wiatr świszczał mi w uszach i parę razy mało brakowało żebym się przewróciła ale ja widziałam tylko zająca przed sobą i nic innego mnie nie interesowało. Całą swoją uwagę skupiłam na obiekcie, który już po woli zaczęłam doganiać. U podnóża pagórka byłam już na tyle blisko zdobyczy, że rzuciłam się do przodu, złapałam zająca w zęby i przeturlałam się z nim parę metrów do póki nie wyhamowałam.
Otworzyłam powoli oczy. Kręciło mi się w głowie ale nie zgubiłam po drodze obiadu. Wstałam więc powoli i ruszyłam powoli zataczając się w stronę Lezli'ego.
- Jestem brudna? - spytałam kiedy już zjadłam swojego zająca. W końcu Lezli też dał się skusić na mały kawałek mięsa.
- Tak, nawet bardzo - odparł.
- Trudno! Zmyje się jak dojdziemy do jeziora!
Po drodze poczułam dym. Stanęłam nagle w miejscu.
- Co się stało? - zapytał Lezli.
- Dym. Czuję...dym.
Zaczęliśmy węszyć i po chwili odparł.
- Aha...ja tez czuję. Dochodzi z południa - wskazał łapą w miejsce gdzie jego zdaniem coś się musiało palić.
- Chodźmy to może sprawdzić - zaproponowałam i skręciliśmy w prawo w gęste krzaki. Przedzieraliśmy się przez nie długo aż wreszcie dotarliśmy do niewielkiej polany wypalonej przez pożar. Zupełnie nie wiedziałam o co w tym chodzi. Ogień płonął sobie od tak w wysokiej trawie w pobliżu naszego jeziora. Niedorzeczne! Ruszyłam w tamtym kierunku.
- Nie, poczekaj! - zawołał Lezli - Co chcesz zrobić? A jak się poparzysz?
- Żartujesz?! - rzuciłam z chytrym uśmieszkiem - Patrz!
Zamknęłam oczy i skupiłam się. Przez chwilę nic się nie działo ale w końcu mój czar zadziałał. Cały ogień wystrzelił w górę zatoczył ogromne koło w powietrzu. Następnie "odleciał" daleko w górę i wyparował.
Odwróciłam się.
- Zastanawia mnie tylko kto wywołał ten pożar! Czyżby to sprawka Wulkana?
- Kogo?!
- To bóg ognia. Emriv mówiła, że oni czasem robią nam - wilkom psikusy.
- Oni?
- Bogowie no!
- Wierzycie w bogów? - mina Lezli'ego była bezcenna. Być może w jego starej watasze były inne zasady, może tam nie wierzono w bogów żywiołów albo wierzono w coś innego?
Lezli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz