Udawałam, że łapie powietrze w płuca. Biedny, mały Sheyn nie wiedział że
jestem nieśmiertelna. Potrafiłam dokładnie to co on, nawet więcej.
Mogłabym go uczyć.... Odtrąciłam niechciane myśli. On nie może się
dowiedzieć, że jestem wieczna. Prychnęłam i wkradłam się do jego myśli.
Znudziło mnoe zgrywanie głupiej przy jego sztuczkach. Potrafiłam
skutecznie zablokować swój umysł sztyletową barierą. On nie. Jest słaby
jak szczenie. Jego umysł był wypełniony triumfem. Mąciło go jedno
pytanie. Czy potrafie wywołać potwora z powietrza.
-Oczywiście że umiem. Odsuń się.-powiedział nagle.
Z początku zerwał się lekki wietrzyk. Natychmiast zgasł. Potem zawołałam
i pojawiła się wietrzna łania. Zapytała czy ma GO przywołać. Zgodziłam
się. Dla bezpieczeństwa utworzyłam ścianę z lody otulającą mnie i
Sheyna. Wtedy przyszedł smok. Wywołałam go z najdalszych zakamarków
mojego umysły. Jego głowa łączyła się z chmurami. Tworząc mini tornada
smok ryknął. Okoliczne drzewa wzbiły pokłony. To byłam ja. Ja
zawładnęłam Sherlingiem.
<Sheyn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz