Weszłam do namiotu. Poczułam obecność Baltazara. W środku było ciemno.
Nagle jakiś krzyk rozdarł ciszę. Zorientowałam się że to mój własny.
Przede mną zmaterializowała się rozmazana sylwetka Baltazar podszedł i
rozmawiał z nią. Przez chwilę odzyskałam zmysły i zorientowałam się że
to stary wilk. Baltazar skinął głową i cofną się w cień. Szaman podszedł
i zacząłcoś ze mną robić. Nagle mimo woli zaczęłam wić się niczym wąż.
Baltazar podszedł i przytrzymał mnie. Poczułam potworny ból.
-Błagam!!!-wrzeszczałam-Zabij mnie!!!.
-Cicho Cii nie krzycz.-nakazał twardo Baltazar i dalej mnie trzymał.
-Zabiiiiijjjjjjjh mnieeeeeee juuuuuuuż.-wyłam. Głos załamał mi się.
Nagle z ust wydobyła się czarna smużka. Chmura wypływała ze mnie szarymi
potokami, a wraz z chmurą uciekała moja świadomość. Nie wytrzymałam
tego. Uniosłam skrzydła. Nagle spostrzegłam że płonę. Potworne fale bólu
zasłoniły zdolność logicznego myślenia.Darłam się. W końcu nie
wytrzymałam. Wzniosłam się w powietrze opatulona w kokonie płomieni.
-Whisper.......-krzyknął Baltazar ale dalej już go nie słyszałam.
Umarłam? Chyba nie zbyt bardzo boli. Otworzyłam oczy. Ktoś podetknął mi
do twarzy wodę. Połowa spłynęła mipo prodzie ale kilka łyków wypiłam.
<Baltazar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz