Kiedy usłyszałem, że pytamy się o to samo uśmiechnąłem się przyjaźnie
widząc, że wadera spuszcza wzrok. Już drugi raz na nią wpadłem, ale tym
razem Mirind wyglądała o wiele lepiej. Nawet wyszła na polowanie...
które zniszczyłem wpadając na nią. No cóż... przynajmniej daniel nam nie
uciekł.
- To samo co ty - powiedziałem. - Przyszedłem coś zjeść.
- Aha...
- Jak się czujesz? - zapytałem.
- Lepiej, dzięki - odparła nieśmiało.
Wpatrywałem się na nią zdezorientowany. Nigdy nie spotkałem kogoś kto
tak by się przy mnie zachowywał. Z natury jestem przyjazny i miły, więc
nie miałem pojęcia czemu budzę w niej taki respekt. Chyba, że widziała
coś czego nie powinna. Na tę myśl się lekko zaniepokoiłem. Nie chciałem
budzić w niej strachu ani nic. To trochę niemożliwe, że widziała mnie w
niekontrolowanym szale, bo dopiero co tu trafiłem. Nie miałem jeszcze
okazji się wyładować. Chyba, że umiała wyczuwać z kim ma się do
czynienia. No, ale to były tylko moje podejrzenia.
- Wiem, że zepsułem polowanie, choć się udało, więc upoluję sobie...
-Nie musisz! Możemy się podzielić.
- Nie będzie to problem? - zapytałem niepewnie.
Wadera pokręciła głową, więc nie protestowałem. Kiedy już napełniliśmy swoje brzuchy, a cisza się przeciągała zapytałem:
- Ile jesteś już w watasze?
<Mirind?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz