- To długa historia... - westchnęła wadera - Ale co ty tutaj robisz i gdzie my jesteśmy?
-
Gdyby nie to, że w sumie to caaałkiem cię lubię to powiedziałbym, że to
długa historia - przekomarzałem się z nią - Ale dobra. Na północ od
watahy znajduje się taki fajny las w którym można złapać całkiem sporo
żarcia... To właśnie tutaj.
- Aha, a po co tutaj przyszedłeś? - zadała koleje pytanie patrząc na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
-
Wiesz... Tak jakby trochę długo cię nie było, a ponieważ miałem
przeczucie, że tu cię spotkam to przybiegłem. No i oczywiście miałem
nadzieję na upolowanie jakiejś zwierzyny - wyjaśniłem nie przestawiając
się uśmiechać.
- Dzięki - ona też się uśmiechnęła - A ile dokładniej mnie nie było?
- Ponad pół dnia - odparłem bez mrugnięcia okiem.
- I to według ciebie jest tak strasznie dużo?! - warknęła poirytowana.
- Bez ciebie, tak - przyznałem - Gdyby na miesiąc zniknęłaby taka Inka to nawet bym tego nie zauważył.
- Racja - zaśmiała się - Jej to nie widać nawet kiedy jest w watasze. A ze mną spędzasz po prostu za dużo czasu.
- Ach tak? - udawałem obrażonego - Jak wrócimy do watahy to nie będę się do ciebie odzywał przez cały dzień.
- Nie wytrzymasz tyle - wadera parsknęła śmiechem - Ty przecież poza mną nie masz żadnych przyjaciół.
- Jak to? Przecież wszyscy mnie kochają! - zironizowałem powstrzymując się od śmiechu.
- Jasne - Aust przeniosła wzrok na ognisko które nie rozprzestrzeniało się jedynie przez śnieg.
- A czemu rozpaliłeś ognisko? - zrobiła dziwną minę dającą wyraźnie do zrozumienia, że wilczyca uważa mnie za głupka.
- Żebyś wiedziała, że tu jestem - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu świra.
Aust <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz