Była spokojna letnia noc. Gwiazdy rozsypane po bezchmurnym granatowym niebie i półokrągły księżyc oblewającym swym światłem cały świat. Nie mogąc zasnąć wyruszyłam na spacer do lasu. Zewsząd słyszałam świerszcze oraz inne owady, a gdzieniegdzie widać było nawet maleńkiego świetlika. W oddali słychać było cichy szum rzeki i pohukiwanie sów. W lesie każde drzewo, krzak, kwiat i źdźbło trawy stało nieruchomo nie poruszane nawet najlżejszym podmuchem wiatru. Noc była ciepła ale w odróżnieniu od dnia przyjemna. W dzień słońce świeciło tak mocno, że nie nie dało się nawet wyjść z groty.
Ale ja szłam przed siebie wpatrzona w ziemię, nie zwracając w ogóle uwagi na te wszystkie rzeczy. Byłam zbyt zamyślona żeby zachwycać się urokiem letniej nocy. Myślałam o tym dlaczego nie mam przyjaciół w watasze? Ale potem przypomniała mi się Emriv, która mnie przyjęła i zaadoptowała mnie. O tym jak dużo mnie nauczyła z tych swoich - można by rzec - głupich książek. O tym jaką to ona jest mądrą i sprawiedliwą Alfą i o tym, że ja też kiedyś taka będę musiała być. O zwariowanej Aust, której nigdy nie brakowało pomysłów i która uczyła mnie o ludziach i o ich wynalazkach. Ona sama kiedyś podobno ich widziała, przeżyła wiele przygód i potrafiła zrobić wiele rzeczy, o których inne wilki nie miały pojęcia. I wreszcie o Rei, której tak nienawidziłam, a jednocześnie tak bardzo lubiłam. Nie za bardzo lubi ze mną spędzać czas bo ona w ogóle nie lubi dzieci ale kiedy już ze mną jest, posługuje się głównie sarkazmem. To zawsze mnie rozśmiesza, bo niby taka poważna egoistka, a jednak taka zabawna.
No tak niby nic lepszego, a jednak one wszystkie nie były w moim wieku. W głębi serca zawsze chciałam mieć przyjaciela w moim wieku...
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos czyiś kroków. Przystanęłam i nadstawiłam uszu. Tak nie myliłam się, za krzakami był jakiś inny wilk. Nie wiedząc co zrobić zaatakowałam. Wybiłam się w powietrze tak wysoko, że spadłam dopiero po drugiej stronie zarośli. Stanęłam oko w oko z jakimś nieznajomym wilkiem.
- Kim jesteś?! - warknęłam. Przybysz wyglądał na zdziwionego ale nie przestraszonego.
- Ej, spokojnie - powiedział. Był ode mnie troszkę wyższy ale to wystarczało by dać mu przewagę. - Jestem Vivene - kiedy zobaczył, że się nie odzywam spytał - A....ty?
- Co cię to obchodzi?! - nawet mnie samą zaskoczyła moja reakcja. Zachowywałam się jak Rea.
- To samo mogłem powiedzieć tobie - prychnął. - Może inaczej - co taka mała wilczyca robi sama w nocy w lesie? Co?
- Nie jestem mała! - wrzasnęłam i rzuciłam się na niego z otwartym pyskiem gotowa się z nim pobić. Normalnie zmieniałam się w Ree.
Niestety Vivene zablokował mnie jedną łapą, a drugą przewrócił, a następnie przygwoździł mnie do ziemi. To wszystko zrobił tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się na ziemi. Zaczęłam się szarpać i wyrywać, ale on tylko powiedział:
- Odpowiesz na moje pytanie?
- Nie zadzieraj z Alfą - wycedziłam przez zęby.
Vivene?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz