Błyszczący śnieg skrzypiał pod moimi łapami kiedy w zamyśleniu chodziłam po obrzeżach watahy. Emriv kazała mi pomóc Inkarze w patrolowaniu terenu. Tylko, że ona miała lepiej bo sobie latała i widziała wszystko z góry. Ja tym czasem musiałam łazić w te i wewte patrząc czy nigdzie nie ma szpiegów Nefary. Jakby Emriv nagle przestraszyła się tej głupiej wilczycy. Wcześniej tak się nią nie przejmowała, a przynajmniej tego nie okazywała. Owszem, Nefara rozdzieliła mnie i Ree i byłam za to na nią zła, ale nie bałam się jej. Chciałam czekać aż sama tu przyjdzie i wtedy się z nią rozprawimy. Znaczy się dopiero jak znajdziemy te dwa inne wilki. O, przepraszam: JEŚLI je znajdziemy. Trochę w to wątpiłam już od czasu kiedy Daiki nam o tym powiedziała. Przecież to Nefara wyczuwała kto ma ją zabić, a nie my, a ona raczej nam tego nie powie...
Nagle coś poruszyło się w krzakach, a ja odruchowo zastygłam w miejscu. Powoli położyłam się i schowałam za najbliższym drzewem. Trudno jest się w ziemie wtopić w otoczenie jak się ma czarne futro, ale starałam się o tym nie myśleć. Po prostu skupiłam całą moją uwagę na miejscu, w którym przed chwilą coś się ewidentnie ruszało. Zaczęłam węszyć. Poczułam zapach innego wilka i to nie był zapach znajomego wilka. Położyłam po sobie uszy i taka spłaszczona podczołgałam się bliżej. Zobaczyłam cień przemykający między drzewami. Znowu zastygłam. Wytężyłam wzrok i słuch i byłam w pełni gotowa do ataku. Tak mi się przynajmniej zdawało...
Po chwili usłyszałam ciche skrzypienie śniegu, ale tym razem za sobą. Powoli odwróciłam się ale zobaczyłam tylko szarego wilka, a sekundę później zemdlałam.
Cemność. To jedyne co mnie otaczało przez pewien czas. Nie wiem nawet jak długo byłam nie przytomna ale obudziłam się w miejsc, którego najmniej się spodziewałam. Kiedy otworzyłam oczy obraz był z początku niewyraźny ale po chwili się "wyostrzył". Leżałam na zimnej podłodze olbrzymiej czarnej groty. Na przeciwko mnie stała misa tak wielka, że zmieściłabym się tam bez problemu, i z której wnętrza biło tak mocne światło, że nie mogłam na nią patrzeć. Ściany gęsto obwieszone różnymi złotymi przedmiotami tworzyły stożkowaty kształt, jak ściany wulkanu. W suficie - dokładnie nad misą - widniała dziura.
Ku własnemu zdziwieniu nie czułam żadnego bólu, ale kiedy spróbowałam wstać przewróciłam się i zakręciło mi się w głowie. Dopiero teraz spostrzegłam grubą linę oplatającą moje łapy.
- Nie martw się, to tylko skutek uboczny mojej trucizny - spokojny i poważny, ale jednoczenie złowrogi głos tak mnie zaskoczył, że podskoczyłabym pewnie gdyby nie związane łapy. Odwróciłam się i zobaczyłam jak z głębi jaskini wynurza się postać. Po chwili z cienia zaczęła wychodzić biała wilczyca, potem jednak wynurzył się jej tułów, tylne łapy i ogon, których inaczej bym nie dostrzegła. Bowiem jej tylna część była całkiem czarna dokładnie tak jak opowiadała Daiki. Właściwie to jeszcze nigdy nie widziałam tej wilczycy na oczy. Emriv też. Tylko Rea ją widziała, jak kiedyś zakradła się do naszej watahy. Tamtego dnia, kiedy rozpętała burzę, a ja i Rea zgubiłyśmy się i poszłyśmy w zupełnie inne strony Rea też zauważyła podobno tą wilczycę, ale dlaczego ja jej nie widziałam?
- Liny? - spytałam sarkastycznie wskazując głową na liny związujące mnie.
- Nie, to, że kręci ci się w głowie - odpowiedziała Nefara - ku mojemu zdziwieniu - nie denerwując się.
- Zaraz, zaraz. Jakiej znowu trucizny?
- Och nie przejmuj się, mój szpieg zatruł cię żebyś zemdlała i przyprowadził tutaj.
- Zatruł? Nie chciał ze mną walczyć? Jest tchórzem?
- Być może... Nie obchodzi mnie to. Porozmawiajmy.
- Co?! Otrułaś mnie i porwałaś, żeby ze mną gadać?!
- Milcz! - zagrzmiała teraz już nie hamując nerwów.
- Nie znasz innego słowa? - w tym momencie błyskawica strzeliła z granatowego nieba, wpadła do środka, a zaraz za nią przetoczył się grzmot. Piorun rozszedł się po ścianach, a kiedy wreszcie dotarł do ziemi, przez moje ciało przeszła delikatna fala prądu.
- Aust... - zaczęła wilczyca.
- Znasz moje imię?! - krzyknęłam przerażona przerywając jej.
- Ja wiem wiele rzeczy - powiedziała z kamiennym wyrazem pyska. - A więc, powiedz mi - kontynuowała - wiesz coś o przepowiedni?
Nigdy nie umiałam dobrze kłamać tak jak Rea ale warto spróbować.
- Przepowiedni? Jakiej przepowiedni? - starałam się brzmieć naturalnie ale najwyraźniej coś mi nie wyszło.
- Proszę cię! - Nefara wybuchła śmiechem - Mnie nie oszukasz! Więc lepiej nie kłam tylko gadaj co o niej wiesz.
No dobra, plan A - okłamać wilczycę - nie zadziałał. No to plan B.
- Chcesz się upewnić, że jestem nieszkodliwa - jeśli nie znam przepowiedni - albo szkodliwa - jeśli ją znam. Jeśli okaże się, że nic nie wiem wypuścisz mnie gdzieś gdzie - twoim zdaniem - nigdy nie odnajdę reszty wilków żywiołów. Ale oczywiście ty się mylisz bo ja mam coś dzięki czemu zawsze odnajdę do nich drogę. Jeżeli jednak coś wiem spróbujesz zabić mnie na miejscu, ale tobie się to nie uda, bo nie przestraszysz byle grzmotem. Mam też swoje zalety i potrafię dużo więcej niż ci się wydaje - wypaliłam tak szybko i z taką pewnością, że sama wszystkiego nie zapamiętałam. Może kłamać nie umiem, ale nikt nie powiedział, że nie umiem improwizować. Plan B najwyraźniej zadziałał. Bo przez chwilę Nefara stała w miejscu zupełnie zbita z tropu i nie wiedząc co powiedzieć gapiła się na mnie ze zdziwieniem. Ale mi ta chwila wystarczyła żeby przywołać ciemność...
Czarna chmura wlała się do jaskini wejściem i dachem wypełniając ją po brzegi. Nagle stało się jeszcze ciemniej niż wcześniej.
- Co ty robisz?! Ze mną nie wygrasz! - wrzasnęła demonica i nagle tuż obok mnie trzasnął piorun. Ale ja nie byłam taka głupia. W mgnieniu oka nadstawiam związane łapy, a błyskawica rozerwała linę. Teraz wystarczyło uciec...i mieć nadzieję, że Nefara nie widzi w ciemności tak jak ja.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz