- To przykre - powiedziałam zasmucona. Biedna wilczyca. Była taką niepoukładaną fajtłapą i przez niekontrolowanie żywiołu prawie wywołała pożar, ale mimo to jakoś ją polubiłam. Może zrobiło mi się jej żal, a może to przez jej charakter... Wydawała mi się słodką małą wilczycą, której nie powinno się od tak wyrzucać z watahy.
- Hestia, ile ty właściwie masz lat?
- Trzy.
- Chyba powinnaś poznać Daiki. Jest trochę od ciebie starsza, ale chyba się dogadacie - uśmiechnęłam się - jej żywiołem również jest ogień.
- Kim jest Daiki? - spytała Hestia mrużąc oczy jakby próbowała sobie przypomnieć czy gdzieś jej już nie spotkała.
- To moja...yyyy... - zająknęłam się - ...córka. Adoptowana.
- Dlaczego? - zdziwiła się Hestia.
- Znalazłam Daiki jak była w twoim wieku. Leżała na śniegu ze złamaną łapą bo próbowała upolować jelenia, ale coś jej poszło nie tak. Jej rodzice zginęli w pożarze, a ja oddali do sierocińca. Ona sama nie wie jak znalazła się w tej watasze - postanowiłam opowiedzieć Hestii pierwotną wersję omijając przy tym prawdziwe fakty. Wolałam, żeby taka mała wilczyca nie dowiedziała się o Nefarze.
- O...szkoda. Widać mamy trochę podobne historie - uśmiechnęła się. - No dobrze, zaprowadź mnie do tej Daiki.
Hestia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz