Obudziły mnie promienie słońca. Uśmiechnęłam się do siebie bo takie słońce w zimie nie zdarza się często. Wstałam po cichu i przeszłam do drugiej części groty oddzielonej naturalną kamienną ścianą z otworem przez, który bez trudu przeciśnie się każdy wilk. Zobaczyłam, że kilka rzeczy takich jak kawałki mięsa, szyszki, muszle, kamienie walają się po ziemi, a wielka skóra z jelenia (służąca za kołdrę XD) jest niedbale zwinięta w kącie. Daiki pewnie już pobiegła na jakiś spacer. Wróciłam do mojej części groty i zjadłam śniadanie składające się z zapasów mięsa jakich - jako Alfy - miałyśmy sporo.
Po jedzeniu postanowiłam odwiedzić Ree i Aust i przy okazji zapytać je czy nie dowiedziały się czegoś więcej i czy przez noc żaden wróg nie zbliżał się do naszej watahy. Pobiegłam więc truchtem przez pole okryte śniegiem, a później do lasu gdzie biały puch sypał się z drzew prosto na mnie. Ale mi to nie przeszkadzało, lubiłam każdą porę roku, bo podczas każdej z nich natura wyglądała zupełnie inaczej.
Na moim brązowym pysku zakwitł uśmiech kiedy w podskokach biegłam przez la, a wszędzie gdzie stanęłam w błyskawicznym tempie wyrastał przebiśnieg. Choinki same otrzepywały się ze śniegu i nachylały nade mną tworząc zielony dach, a ja sama wręcz promieniałam szczęściem. Czasem kiedy byłam bardzo wesoła tak się właśnie działo.
Nucąc pod nosem jakąś piosenkę wpadłam do groty Rei prawie uderzając głową w poroże jelenia wiszące na ścianie. Z kolei na rogach Rea zawiesiła przeróżne przedmioty tak, że pełniły funkcję nie tylko trofeum ale i wieszaka.
- Rea! - zawołałam wchodząc głębiej ale natknęłam się jedynie na kolejne poroża oraz skóry, w tym skórę niedźwiedzia brunatnego. Na ziemi leżała góra mchu, na której Rea spała, ale była pusta. To oznaczało, że pewnie już wstała i jest na polowaniu albo jeszcze nie wróciła z patrolu. Odkąd Inkara wypiła eliksir i stała się szczeniakiem straciliśmy ostatniego strażnika więc kazałam wszystkim wilkom patrolować na zmianę teren. Ale przecież przed świtem Rea i Aust miały się zmienić z Luną i Sunshine.
Poszłam więc prosto do groty Aust.
Pokój Daiki jest zagracony, grota Rei zawalona trofeami ale nic nie przebije groty Aust, w której można znaleźć dosłownie wszystko! Były tam różne rośliny i inne elementy przyrody ale stanowiły one mniejszość. Większością były szkice; rysunki węglem na ścianach, kawałkach drewna, liściach i kamieniach, a nawet na białych prostokątach, które ukradła kiedyś ludziom i nazywała je kartkami. Oprócz tego wszędzie walały się przeróżne mechanizmy, głównie proste wystrugane w kościach zwierząt i drewnie, ale też z metalu, który również zabrała ludziom. Jej grota posiadała różnej wielkości naturalne stopnie, na których porozkładane były przeróżne pamiątki z wizyty w ludzkim świecie: kolorowe pudełka, plecaki - które Aust już zdążyła przerobić tak żeby nadawały się dla wilków - doniczki, przyrządy kuchenne (sztućce, garnki, chochle, patelnie, sitka itp. itd.) oraz jej ulubione zegary.
- O! Emriv! - z głębi groty wynurzyła się czarna wilczyca ze swoją zieloną pelerynką, z którą nigdy się nie rozstawała.
- Cześć, nie zauważyłaś jak weszłam? - spytałam zdziwiona.
- Nie...sory, byłam zajęta tworzeniem mojego nowego mechanizmu. Tym razem to będzie coś super zobaczysz, tylko będę musiała potrzebować pomocy Daiki.
- Daiki?
- Tak...albo nie - uśmiechnęła się chytrze - Mam lepszy pomysł...Jacob'a!
Ja również się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że Aust jest zakochana w Jacob'ie.
- Czyli, że potrzebujesz ognia? - wywnioskowałam.
- Tak! Dokładnie! Muszę coś zespawać. Kurcze, gdybym ja sama panowała nad ogniem!
- Wtedy nie potrzebowałabyś pomocy Jacob'a.
- Ha ha ha - pokazała mi język.
- A tak w ogóle to co to znaczy spawać?
- No widzisz. Więcej rzeczy można się dowiedzieć w praktyce niż z książek - drażniła się ze mną.
Pokręciłam głową.
- Więc co to znaczy?
- Później ci wytłumaczę...ej właśnie! Miałam ci coś powiedzieć - zaczęła nowy temat wychodząc z groty, a ja poszłam za nią - No więc coś znalazłam wczoraj na granicy - skręciła za grotą w lewo i zaczęła iść przez las - a dokładniej to... - stanęła w miejscu. Przed nami pomiędzy dwoma drzewami stała duża klatka wykonana z twardych kości różnych zwierząt. Ja rozpoznałam w nich tylko kości jeleni, łosi i niedźwiedzi, a reszty już nie. Klatka była trochę podrapana, a w niektórych miejscach nawet popękana. Jednak nie to było najciekawsze. Aust chodziło raczej o zawartość klatki. W środku spała spokojnie jakaś wilczyca, trochę młodsza ode mnie z brązową grzywką i sierścią koloru kawy. W uszach miała białe kolczyki, a na łopatkach bandaże.
- Kto to jest? - spytałam szeptem.
- Nie wiem. Zobaczyłam ją w nocy. Zaatakowała mnie więc zaczęłam uciekać do lasu. Ona była bardzo szybka ale na szczęście udało mi się ją tu doprowadzić. Złapałam ja do klatki i postanowiłam, że rano pokażę ją tobie. Nie wiem czy to wróg czy przyjaciel ale uważaj, jest bardzo silna i szybka.
- Zbudowałaś w lesie pułapki? - spytałam ze zdziwieniem.
- No, ale nie martw się są w dobrych miejscach więc wilki z naszej watahy nie powinny się w nie złapać.
Nagle wilczyca w klatce obudziła się. Przeciągnęła się i wstała. Popatrzyła na nas i warknęła.
- To znowu ty? - zwróciła się niezbyt przyjaźnie do Aust - Jak tylko się wydostanę rozszarpię cię i zjem - powiedziała to rozzłoszczonym tonem ale jednocześnie takim jakby to było normalne.
- Ej, podobno ją zaatakowałaś - stanęłam w obronie przyjaciółki -nie dziw się, że cię zamknęła.
- Byłam głodna, a w dodatku myślałam, że to moja Alfa. Taka głupia dwukolorowa.
- Co ty powiedziałaś? - przestraszyłam się. Czy ona powiedziała dwukolorowa?
- A co? Głucha jesteś? W takim razie nie poczujesz różnicy jak ci oderwę uszy.
- Grzeczniej! Jestem Alfą Watahy Wspomnień i nie obchodzi mnie, że do niej nie należysz, bo jesteś teraz na jej terenach! - powiedziałam ostro. Wilczyca jakby się trochę uspokoiła.
- Watahy? - zobaczyłam błysk w jej oku - Przyjmiecie mnie? Ja nie mam watahy i nie mam co jeść bo wszędzie mnie wyganiają. - zobaczyłam, że tej zuchwałej sadystce naprawdę na tym zależy. No proszę, jaka zmienna potrafi być natura wilka. Przynajmniej nasz więzień złapał haczyk.
- Ok... - powiedziałam przypatrując się jej badawczo - będziesz należeć do tej watahy ale pod warunkiem, że zdradzisz nam kilka informacji. Inaczej uznam cię za wroga i osobiście wyrzucę poza tereny. To jak?
Nastała chwila ciszy, którą z ociąganiem przerwała obca wilczyca.
- No dobra - wycedziła przez zęby. Od razu zauważyłam, że nie lubi się poddawać - Co chcecie wiedzieć?
- Na początek jak ty w ogóle masz na imię?
- Rachel - burknęła - a wy to nie raczycie mi się przedstawić?
- Jestem Emriv - odparłam uznawszy, że faktycznie kulturalnie byłoby się przedstawić.
- Aust - rzuciła moja przyjaciółka.
- Dobra, to teraz powiesz nam co wiesz o tej dwukolorowej wilczycy - powiedziałam.
- To była moja Alfa w watasze, do której należałam...
- Jak się nazywała ta wataha? - przerwałam jej.
- Wataha Mglistych Lasów, nazywała się tak bo została założona na terenie Mglistego Lasu i w okół niego - nie znałam takiej watahy i nigdy o niej nie słyszałam. Rachel mówiła dalej - to była wataha mieszanych wilków. Były tam wilki żywiołów, zwykłe wilki i takie posiadające moce. Urodziłam się jako Beta więc Alfa powinna mnie szanować, a tym czasem znienawidziła mnie już od pierwszego dnia. Jako szczeniak nie zwracałam na to uwagi, zajmowałam się raczej rówieśnikami. W tej watasze było mało wader w moim wieku, a jak już jakieś były to nadawały się jedynie na niańki. Dla tego wdawałam się w bitki z basiorami w moim wieku. I wygrywałam oczywiście. Później szkolili mnie na wojowniczkę, a w miarę jak rosłam rosła też nienawiść Alfy do mnie. Nazywała się Nefara i była okropną Alfą. Cholernie niesprawiedliwą zwłaszcza dla mnie. Do tego jak miałam 7 lat rodzice zechcieli żebym była partnerką jakiegoś pajaca. Więc uciekłam. Po drodze dowiedziałam się, że wataha się rozpadła, i że Nefara ruszyła za mną w pogoń. Uciekałam dwa lata cięgle walcząc z nią lub umykając jej z przed drogi żeby ją zmylić. Wreszcie jednak mnie dopadła. Rozpętała burzę jakiej jeszcze nie widziałam. Wtedy jeszcze miałam skrzydła, ale ona trafiła mnie piorunem i zemdlałam, a kiedy się obudziłam już ich nie miałam. Więcej nie spotkałam Nefary i więcej o niej nie wiem, ale kiedy zobaczyłam Aust to pomyślałam, że to ona i dla tego się na nią rzuciłam. No, a teraz łaskawie wpuścisz mnie do tej watahy?
- Niech ci będzie, dużo nam powiedziałaś. Dzięki. Aut możesz jakoś odblokować tą klatkę?
Aust podeszła do klatki, trochę przy niej pogrzebała po czym otworzyła drzwiczki i Rachel mogła wyjść. Zanim jednak odbiegła zatrzymałam ją jeszcze.
- Hej Rachel! Możesz do mnie przyjść wieczorem? Moja grota jest na wysokim wzgórzu, idzie się przez takie pole.
- Po co mam do ciebie przychodzić? Jakbyś się rozmyśliła i chciała mnie wywalić?
- Nie, nie wywalę cię. To nic złego, chciałam tylko jeszcze raz porozmawiać bo może mamy coś wspólnego.
Rachel popatrzyła na mnie jakbym zgłupiała, wymamrotała pod nosem coś co brzmiało jak "Nie sądzę..." i pobiegła przed siebie. Kiedy zniknęła za pagurkiem odezwała się Aust.
- Myślisz o tym co ja?
- Aha...mamy piąty element układanki - odparłam w zamyśleniu.
Rachel c.d.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz