Była ciemna, wietrzna, deszczowa noc. Siedziałam w zimnej, znalezionej niedawno grocie. Popatrzyłam na siebie - cała mokra, brudna, nieradząca sobie. Tak było zawsze. W końcu, inaczej moja rodzina by mnie nie zostawiła, tak? Pogrążona myślami o przeszłości zasnęłam. Rano po przebudzeniu wyjrzałam z groty. Był piękny, słoneczny dzień. Kilka metrów od groty było jezioro. Myśl o kąpieli była tak kusząca, że nie mogłam się powstrzymać i szybko pobiegłam do celu, aby skoczyć z impetem w krystaliczną taflę wody. Pływałam, śmiałam się i wreszcie poczułam się szczęśliwa. Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i zauważyłam czarną wilczycę stojącą na półce skalnej. Wyraźnie obserwowała mnie i uśmiechała się. Wyszłam z wody, otrzepałam się. Moja sierść szybko wyschła na słońcu. Wadera zaczęła się do mnie zbliżać, szybkim, ale dostojnym krokiem.
-Witaj! - zagadnęła mnie.
-Cześć..- odpowiedziałam. Byłam trochę zbita z tropu. Skąd nagle, w środku lasu ktoś mógł mnie znaleźć?
-Jesteś sama? Jak się nazywasz? - pytała.
-Nazywam się Amber, zawsze byłam sama. - powiedziałam.
Zauważyłam w jej oczach błysk ciekawości.
-Nazywam się Emriv. - poczułam na sobie jej wzrok, taksujący mnie od stóp do głów -Mam watahę, zastanawiam się czy...- przerwała w pół słowa i popatrzyła na mnie jeszcze raz.
-Czy...Mogłabym dołączyć? Pozwoliłabyś mi? -zapytałam, sama dziwiąc się, że zdobyłam się na odwagę, by zapytać.
Emriv?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz