środa, 31 grudnia 2014

Odchodzi

Nick odchodzi z woli właścicielki.

Ankieta

    Hey! Pewnego zimowego dnia 2014 r. (:3) pomyślałam sobie "A jakby tak zrobić ankietę na temat W.W.? Ciekawe co by z tego wyszło...". No i z takiej właśnie ciekawości jak pomyślałam tak zrobiłam więc dzisiaj mam dla was ankietę do wypełnienia. Prosiłabym żeby każdy uczestnik bloga ją wypełnił. Chciałabym tylko żebyście się nie wygłupiali bo ta ankieta może mi trochę pomóc w prowadzeniu bloga.

Ps Pijanego Nowego Roku! XD


Od Jacob'a c.d. Hestii

- No co ty! - zawołałem z uśmiechem - Nie płacz... Nic się przecież nie stało. Często na kogoś wpadam przez przypadek i wiem jak to jest. Wtedy najczęściej ten ktoś jest na mnie wściekły... Ala ja wcale nie jestem na ciebie zły.
- Naprawdę? - wilczyca pociągnęła nosem.
- Jasne - wyszczerzyłem się, a kiedy dokładniej przyjrzałem się jej spytałem - Ile masz lat?
- Trzy proszę Pana - odparła niepewnie, a ja pomyślałem jak bardzo jestem stary... To nie było przyjemne!
- Oj przestań - warknąłem - Nie mów do mnie per "Pan" bo czuję się głupio!
- Dobrze - zgodziła się, a ja po raz pierwszy zobaczyłem na jej pyszczku uśmiech.
- Tak lepiej - skrytykowałem i wyciągnąłem do niej łapę, a mała przybiła piątkę.

Hestia? Sorry, że takie krótkie...

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Amber

Była ciemna, wietrzna, deszczowa noc. Siedziałam w zimnej, znalezionej niedawno grocie. Popatrzyłam na siebie - cała mokra, brudna, nieradząca sobie. Tak było zawsze. W końcu, inaczej moja rodzina by mnie nie zostawiła, tak? Pogrążona myślami o przeszłości zasnęłam. Rano po przebudzeniu wyjrzałam z groty. Był piękny, słoneczny dzień. Kilka metrów od groty było jezioro. Myśl o kąpieli była tak kusząca, że nie mogłam się powstrzymać i szybko pobiegłam do celu, aby skoczyć z impetem w krystaliczną taflę wody. Pływałam, śmiałam się i wreszcie poczułam się szczęśliwa. Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i zauważyłam czarną wilczycę stojącą na półce skalnej. Wyraźnie obserwowała mnie i uśmiechała się. Wyszłam z wody, otrzepałam się. Moja sierść szybko wyschła na słońcu. Wadera zaczęła się do mnie zbliżać, szybkim, ale dostojnym krokiem. 
-Witaj! - zagadnęła mnie.
-Cześć..- odpowiedziałam. Byłam trochę zbita z tropu. Skąd nagle, w środku lasu ktoś mógł mnie znaleźć?
-Jesteś sama? Jak się nazywasz? - pytała.
-Nazywam się Amber, zawsze byłam sama. - powiedziałam.
Zauważyłam w jej oczach błysk ciekawości.
-Nazywam się Emriv. - poczułam na sobie jej wzrok, taksujący mnie od stóp do głów -Mam watahę, zastanawiam się czy...- przerwała w pół słowa i popatrzyła na mnie jeszcze raz. 
-Czy...Mogłabym dołączyć? Pozwoliłabyś mi? -zapytałam, sama dziwiąc się, że zdobyłam się na odwagę, by zapytać.
Emriv?

Od Daiki c.d. Hestii

   - Nie musisz do mnie mówić pani - zaśmiałam się przerywając jej.
- Dziewczynki idźcie się pobawić - powiedziała do nas Emriv po czym wsunęła się do groty - zapewne - żeby przyrządzić nowy eliksir.
- Czyli nazywasz się Hestia? - powiedziałam kiedy mama już poszła.
Wilczyca przytaknęła.
- Od jakiego jest żywiołu? - zadałam kolejne pytanie chcąc poznać moją nową koleżankę.
- Ognia - odparła.
- Super, ja też - rozpromieniłam się wychodząc z groty. Hestia poszła za mną.
- Gdzie idziemy? - spytała.
- Jeszcze nie wiem, może do lasu. Jesteś głodna?
- Trochę ale nie umiem za bardzo polować.
- O! To świetnie, nauczę cię! - ucieszyłam się.

Hestia?

Nowy wilk Shogun!

Imię: Shogun (Sho)
Drugie imię: Noctis (po łacinie noc)
Przydomek: "Nocna furia"
Wiek: 10 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Ciemność
Stopień umiejętności magicznych: 10
Stanowisko: Wojownik, morderca
Charakter: Shogun jest... jakby to powiedzieć... odważniejszy i lepiej walczy niż niejeden doświadczony wojownik? Tak, to chyba dobre określenie. Nigdy się nie poddaje. Według niego honor jest najważniejszy, a jeśli uciekasz lub zostawiasz swoich towarzyszy, nie powinieneś żyć. Lepiej zgiń jak bohater a nie stąpaj po ziemi z wyrzutami sumienia. Do tego jest sprytny i zawsze jakoś ujdzie cały z kłopotów. Dla bliskich jest w stanie poświęcić życie. Jest twardy i nieugięty, a już na pewno uparty. O dziwo nie jest jakiś wredny czy wścibski, tylko życie nauczyło go, że nie można pokazywać swoich słabych stron przez co zamknął się w sobie. Co prawda trudno zdobyć jego zaufanie, ale jeśli już ci się uda, jest wspaniałym przyjacielem.
Zalety: Jest szybki i silny, bezszelestnie się porusza, dobrze walczy, szybko rozwiązuje zagadki (byłby dobrym detektywem), dobrze widzi w ciemności
Wady: Czasami wdaje się w różne, niewykonalne zakłady, nie najlepiej pływa, nie potrafi się wspinać, ale maskuje to poprzez latanie. Nie umie również zajmować się szczeniakami.
Rodzina: Zamordowani.
Zauroczenie: -
Partner: -
Szczeniaki: Yyy... No raczej nie...
Upomnienia: 0
Nick: 20004nata (howrse)

Od Hestii

Spacer koło spalonego przeze mnie krzewu nie był jednak dobrym pomysłem.W mig powróciły do mnie wszystkie wspomnienia jak to splamiłam dobre ważenie już za pierwszym spotkaniem z przywódczynią.Moje różowawe ślepi przeszyły krzaczek na wskroś.Tupnęłam łapką w ziemię ze wściekłością,a spod gruntu wydobyła się mała strużka ognia.Natychmiast zaczęłam dmuchać w ogień,aż w końcu zgasł.
"Mało brakowało i znów bym coś spaliła..."-pomyślałam.
W nurcie wspomnień udałam się w podskokach prze siebie.
-Głupia jestem,jak można tak niemiłosiernie wszystko palić...-szepnęłam do siebie samej z nutką nienawiści.
Popędziłam biegiem przed siebie rozładowując strzępki energii.Przede mną biegł inny wilk,ale myśląc,że zaraz skręci.Przymknęłam oczy i nadal biegłam.Wilk przede mą też jakś mnie nie zauważył.Oboje biegliśmy na siebie.Wilk był masywniejszy i wyższy ode mnie.Od razu było widać,że to dorosły osobnik.
W pewnym momencie wpadliśmy na siebie z łomotem.
Jedynym co potem usłyszałam był trzask i złamanie jakiejś gałęzi.

* * *

Obudzona i pół przytomna podniosłam głowę z gruntu i wytrzepałam z ziemii.Wilk leżał nadal,ale zaraz się otrząsnął.Patrzył na mnie dziwnie z góry.Na szczęście gałązka była malutka,wyglądała jak patyk i nawet nie trzeba było jej sprzątać.
-Ja...bardzo Pana przepraszam...ja posprzątam...-powiedziałam,a łzy mimowolnie napłynęły mi do oczy i pociekły po pyszczku.-Wiem,jestem głupia...-mówiłam szlochając.Czułam,że będą kłopoty.

(Jacob?)

Od Hestii c.d. Emriv

Droga nie była aż tak wyboista jak by się mogło zdawać.Około pół kilometra dłuigej prostej,małej okamienionej dróżki nie ciągnęło się niewiadomo ile.Przemierzałam dróżkę z uśmiechem i w podskokach.Trasa lekko nudziła mnie,więc postanawiając sobie,że rozluźnie atmosferę powiedziałam:
-Daleko jeszcze Pani Alfo?
Wilczyca popatrzyła na mnie badawczo i uśmiechnęła się.
-Jeszcze minutkę-oświadczyła patrząc w dal.
Wyglądałam przy niej jak szczenię.
Doszłyśmy do jakiejś niewielkiej jaskinii.
-Daiki,jesteś tam?-zapytała Pani Alfa z troską.
-Jestem,jestem-odpowiedział nieznany mi głos.
Z jaskinii wyszła wyższa ode mnie wilczyca,o czarnej,momentami ciemnoróżowej sierści.Wyglądała bardzo dojrzale i inteligentnie.Miotnęła ogonem i popatrzyła na mnie,niczym radar na szkodniki.Mimo tego nadal uśmiechnięta,wycofałam się za Emriv.
-Daiki,to jest Hestia.
Na chwilę wyszłam zza wilczycy.
-Witaj-odparła Daiki miło.
-Dzień dobry Pani..-zająkałam się.

(Daiki?)

Dołączyła Amber!

Imię: Amber
Drugie imię: Elena
Przydomek: "Naturalna"
Wiek: 10 lat
Płeć: wadera
Żywioł: Ziemia
Stopień umiejętności magicznych:
Stanowisko: Opiekun
Charakter: Amber jest bardzo łagodnym wilkiem, jednak potrafi walczyć o swoje. Nigdy się nie poddaje i choćby była w najgorszej sytuacji potrafi znaleźć rozwiązanie. Nie lubi się kłócić, walczyć z kimś. Trudno jest jej złapać dobry kontakt z dorosłymi wilkami, jednak staje się przyjaciółką dla szczeniąt. Potrafią jej zaufać. 
Zalety: Szybko łapie kontakt ze zwierzętami i dziećmi. Dobrze pływa, ma dobry węch i jest stosunkowo szybka.
Wady: Nie umie bić się, walczyć. Trudno znosi też kłótnie i rozstania.
Rodzina: Porzucili ją, ponieważ była najsłabsza z miotu. Od małego radziła sobie sama.
Zauroczenie: Podoba jej się Shay. 
Partner: Czeka na kogoś, kto ją zaakceptuje taką, jaka jest.
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Kosmyk 

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Rachel C.D. Emriv

    Tak jak jeszcze rano świeciło słońce tak teraz rozpętała się burza śnieżna. Wiatr świszczał mi w uszach i rzucał mi płatki śniegu prosto w oczu, ale co to dla mnie? Dzielnie brnęłam przez wielkie śnieżne zaspy chodź na około było biało i tylko biało. Jednak w końcu wiatr jest moim żywiołem. Stanęłam w miejscu  rozkazałam wiatru by zaniósł mnie do groty Emriv. Nagły podmuch poderwał mnie do góry, a ja dałam mu się ponieść przed siebie. Szybowałam nad koronami drzew, a prądy wiatru popychały mnie we właściwą stronę. Wokół wciąż gęsto sypał śnieg ale mi to nie przeszkadzało. Lecąc czułam się dobrze, nawet bardzo i żadne - nawet najgorsze - warunki pogodowe nie mogły tego zmienić.
    Po jakimś czasie wiatr powoli zaczął słabnąć stawiając mnie na ziemi. Oznaczało to, że jestem na miejscu. Przed sobą zobaczyłam dużą ale przytulną grotę  z niewielkim wejściem dzięki, któremu do wnętrza nie wpadał zimny wiatr. Weszłam do środka.
- Ty! Alfa! Jesteś tam?! - krzyknęłam. Z głębi groty wyszła brązowa wilczyca o wielkich złotych oczach posiadająca niezwykle egzotyczne i cudownie brzmiące imię - Emriv. Oczywiście tylko tak się wygłupiam. Tak na prawdę zupełnie nie obchodziło mnie jej beznadziejne imię. W mojej starej watasze nikt by tak nie nazwał swojego szczeniaka, tam noszono zupełnie inne imiona. Ale nie skupiajmy się na jej imieniu, ponieważ o wiele dziwniejsze było to, że przed wilczycą unosiła się w powietrzu gałąź służąca za podpórkę pod książkę. Emriv doszczętnie pochłonięta lekturą sprawiała wrażenie jakby mnie nawet nie zauważyła. Ale tak nie było. Po chwili zatrzasnęła książkę łapą, a jej przyjaciel-gałązka zniknął i przedmiot spadł na ziemię wzniecając niewielką chmurkę kurzu.
- Ale śnieżyca - odezwała się - Kto by się spodziewał?
- No, ale straszne - przyznałam sarkastycznie.
- No dobra, do rzeczy. Mówiłaś mi o Nefarze, że była twoją Alfą. Nie wiedziałam, że prowadziła watahę.
- Znałaś ją? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie do końca. Widzisz, Nefara jest naszym wspólnym wrogiem. Kiedyś powstała przepowiednia o tym, że sześć wilczyc żywiołów pozna gniew Nefary, połączy swoje moce i pokona ją. Nefara dowiedziała się o tej przepowiedni i wyczuła, które wilczyce do niej nalezą. Wyczuła mnie, Ree, Aust i Daiki...no i ciebie.
- Zaraz, chcesz mi wmówić, że ja jestem wilczycą z jakiejś głupiej przepowiedni, i mam razem z wami wykończyć tą waderę? Nie wiem jak ty, ale ja nie potrzebuję wsparcia i mogę ją sama zabić - już z nią walczyłam i raczej dam sobie radę, a skoro one nie to są słabe jak te wilczyce z mojej starej watahy.
- Rachel, nie rozumiesz...
- Ja nie rozumiem?! Niby czego?! To chyba ty tu czegoś nie rozumiesz! - wydarłam się na nią - Ja już z nią walczyłam, a ty z tego co widzę nie! Więc ja sama pójdę na wojnę z ta demonicą jak będzie trzeba le nie potrzebuję waszej pomocy!
- Ale my potrzebujemy twojej! - przerwała mi - Przepowiednie nigdy nie kłamią, więc jeśli możemy pokona naszego wspólnego wroga, to tylko razem! Nie chcesz pomocy?! Chcesz iść sama?! Proszę bardzo ale mówię ci, że jeśli połączymy siły będziemy silniejsze! Idąc sama narazisz nie tylko naszą Watahę Wspomnień ale i cały świat, bo jeśli ty zginiesz to już nie damy jej rady, a jeśli ona zawładnie światem nie będzie wcale lepiej!
- Uważasz, że ja nie dam sobie rady? Że jestem słaba i nic nie warta? - wysyczałam - To się mylisz - po tych słowach gwałtownie się odwróciłam i wyszłam z groty prosto w śnieżną zamieć.


C.D.N. albo Emriv c.d.

Od Emriv c.d. Sunshine

    - Mów dalej? - zaciekawiłam się przerywając czytanie książki - oczywiście - o roślinach.
- No więc ten, no jak już wiesz mam nowy żywioł - ziemię - i zupełnie nie umiem się nim posługiwać. Myślałam, że mi pomożesz.
- Hm...najpierw pokarz mi co już umiesz.
- Nic nie umiem - jęknęła.
- Coś na pewno umiesz - uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- No dobra... - powiedziała w końcu i wyszłyśmy obie przed grotę. Tam Sunshine stanęła wpatrując się w śnieg i mocno się skupiając aż wreszcie przez grubą warstwę białego puchu przebił się mały przebiśnieg. Sun uśmiechnęła się patrząc na mnie ale zaraz kwiatek zwiędnął i wadera posmutniałam - Widzisz? - powiedziała - Wszystkie więdną. Nie wiem czemu.
- Kiedy się na mnie popatrzyłaś roślina straciła hm...jakby ci to powiedzieć, taki jakby kontakt z tobą. W nauce żywiołu ziemi najważniejsze emocje. Doświadczone Wilki Ziemi potrafią "sterować" naturą właśnie za pomocą emocji, nie umysłu. Kiedy są złe natura sama z siebie obraca się przeciwko ich wrogom, a kiedy zadowolone rośliny wokół nich wręcz tryskają życiem, są zdrowe, nie więdną i wyglądają jakby przejęły od wilków całe szczęście. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale tak jest, rośliny potrafią czuć to co Wilki Ziemi.
- Chcesz mi powiedzieć, że mam się tak jakby związać z tym kwiatem? - spytała próbując zrozumieć co do niej powiedziałam. Nie dziwię jej się, sama musiałam niektóre książki o żywiole ziemi czytać po dwa lub trzy razu, żeby je zrozumieć. Nauka żywiołu, zwłaszcza dodatkowego, wcale nie jest taka prosta.
- Dokładnie. Spróbuj przekazać temu zwiędłemu przebiśniegowi - wskazałam dzieło jej poprzedniej pracy - całe swoje szczęście - Sunshine najpierw popatrzyła na mnie ze zdziwieniem ale potem wzięła się do roboty. Popatrzyła z powrotem na kwiat i skupiła się. Już po chwili cała promieniała szczęściem. Widziałam jak uśmiecha się pod nosem, co znaczyło, że na prawdę się stara. Roślinka zaczęła powoli nabierać kolorów i prostować się, a im bardziej się odradzała tym wilczyca była szczęśliwsza.
- Dobrze! - pochwaliłam ją - Tylko nie patrz na mnie! Skup całą swoją uwagę na przebiśniegu.
    Po chwili przebiśnieg był już zupełnie odrodzony i Sunshine popatrzyła na mnie. Ku jej zdziwieniu kwiat nie zwiądł, jedynie jego ciężka główka lekko opadła na bok.
- Udało się! - wilczyca wręcz skakała ze szczęścia - Udało się! Udało się! - nagle obok przebiśniegu wyrósł jeszcze jeden, bardzo malutki. Kiedy Sun go zobaczyła spytała - Czemu jest jeszcze jeden?
- Bo jesteś szczęśliwa - uśmiechnęłam się - Widzisz, mówiłam ci, natura sama się do ciebie dostosowuje. Tak, w ogóle to mam coś dla ciebie - wróciłam do groty, a kiedy z niej wyszłam niosłam w pysku dwie książki na temat żywiołu ziemi. - Masz - położyłam je przed wilczycą - przydadzą ci się. I możesz do mnie przychodzić kiedy chcesz. Wszystko ci chętnie wytłumaczę.

Sunshine? :)

Od Sunshine

Obudziłam się wcześnie rano. No, może nawet trochę zbyt wcześnie, ponieważ widać jeszcze gwiazdy. Milutko. Nagle ogarnęła mnie chęć na przetestowanie moich umiejętności w nowym żywiole. Światło też z resztą trzeba potrenować, bo nie jest najlepiej. Omijając przeszkody - nie jest ich wiele, ale wczoraj nie chciało mi się ogarnąć jaskini - wyszłam na zewnątrz. Zawiał chłodny wiatr. A mogłam zostać w moim cieplutkim mieszkanku! W celu rozgrzania się zaczęłam iść w stronę lasu. Omijając sprawnie drzewa szybko znalazłam się u celu. Gdy uznałam, że nie ma sensu dalej wędrować, po prostu usiadłam i spróbowałam się skupić. Ledwie wyrósł jeden nędzny przebiśnieg. Który z resztą zaraz zwiędł. Może potrzebuje światła? W jednej chwili trzymałam w łapie świetlistą kulę i spróbowałam jeszcze raz. Bez skutku. Wykonałam jeszcze kilka nędznych prób, lecz z tym samym stukiem co chwila powtarzając "no dalej!" albo "rośnij!". Może Emriv mogłaby mi pomóc? Zerknęłam w stronę słońca i stwierdziwszy, że Nova raczej już nie śpi, pognałam do groty alf. Kilka minut później stanęłam przed jaskinią. Zapukawszy, wkroczyłam do mieszkania.
- Hej, mam mały problem, Emriv. Co do mojego nowego żywiołu... - uśmiechnęłam się lekko zakłopotana, ponieważ nie jestem przyzwyczajona do proszenia o pomoc.

Emriv?

sobota, 27 grudnia 2014

Od Emriv

    Obudziły mnie promienie słońca. Uśmiechnęłam się do siebie bo takie słońce w zimie nie zdarza się często. Wstałam po cichu i przeszłam do drugiej części groty oddzielonej naturalną kamienną ścianą z otworem przez, który bez trudu przeciśnie się każdy wilk. Zobaczyłam, że kilka rzeczy takich jak kawałki mięsa, szyszki, muszle, kamienie walają się po ziemi, a wielka skóra z jelenia (służąca za kołdrę XD) jest niedbale zwinięta w kącie. Daiki pewnie już pobiegła na jakiś spacer. Wróciłam do mojej części groty i zjadłam śniadanie składające się z zapasów mięsa jakich - jako Alfy - miałyśmy sporo.
    Po jedzeniu postanowiłam odwiedzić Ree i Aust i przy okazji zapytać je czy nie dowiedziały się czegoś więcej i czy przez noc żaden wróg nie zbliżał się do naszej watahy. Pobiegłam więc truchtem przez pole okryte śniegiem, a później do lasu gdzie biały puch sypał się z drzew prosto na mnie. Ale mi to nie przeszkadzało, lubiłam każdą porę roku, bo podczas każdej z nich natura wyglądała zupełnie inaczej.
    Na moim brązowym pysku zakwitł uśmiech kiedy w podskokach biegłam przez la, a wszędzie gdzie stanęłam w błyskawicznym tempie wyrastał przebiśnieg. Choinki same otrzepywały się ze śniegu i nachylały nade mną  tworząc zielony dach, a ja sama wręcz promieniałam szczęściem. Czasem kiedy byłam bardzo wesoła tak się właśnie działo.

    Nucąc pod nosem jakąś piosenkę wpadłam do groty Rei prawie uderzając głową w poroże jelenia wiszące na ścianie. Z kolei na rogach Rea zawiesiła przeróżne przedmioty tak, że pełniły funkcję nie tylko trofeum ale i wieszaka.
- Rea! - zawołałam wchodząc głębiej ale natknęłam się jedynie na kolejne poroża oraz skóry, w tym skórę niedźwiedzia brunatnego. Na ziemi leżała góra mchu, na której Rea spała, ale była pusta. To oznaczało, że pewnie już wstała i jest na polowaniu albo jeszcze nie wróciła z patrolu. Odkąd Inkara wypiła eliksir i stała się szczeniakiem straciliśmy ostatniego strażnika więc kazałam wszystkim wilkom patrolować na zmianę teren. Ale przecież przed świtem Rea i Aust miały się zmienić z Luną i Sunshine.
Poszłam więc prosto do groty Aust.

    Pokój Daiki jest zagracony, grota Rei zawalona trofeami ale nic nie przebije groty Aust, w której można znaleźć dosłownie wszystko! Były tam różne rośliny i inne elementy przyrody ale stanowiły one mniejszość. Większością były szkice; rysunki węglem na ścianach, kawałkach drewna, liściach i kamieniach, a nawet na białych prostokątach, które ukradła kiedyś ludziom i nazywała je kartkami. Oprócz tego wszędzie walały się przeróżne mechanizmy, głównie proste wystrugane w kościach zwierząt i drewnie, ale też z metalu, który również zabrała ludziom. Jej grota posiadała różnej wielkości naturalne stopnie, na których porozkładane były przeróżne pamiątki z wizyty w ludzkim świecie: kolorowe pudełka, plecaki - które Aust już zdążyła przerobić tak żeby nadawały się dla wilków - doniczki, przyrządy kuchenne (sztućce, garnki, chochle, patelnie, sitka itp. itd.) oraz jej ulubione zegary.
- O! Emriv! - z głębi groty wynurzyła się czarna wilczyca ze swoją zieloną pelerynką, z którą nigdy się nie rozstawała.
- Cześć, nie zauważyłaś jak weszłam? - spytałam zdziwiona.
- Nie...sory, byłam zajęta tworzeniem mojego nowego mechanizmu. Tym razem to będzie coś super zobaczysz, tylko będę musiała potrzebować pomocy Daiki.
- Daiki?
- Tak...albo nie - uśmiechnęła się chytrze - Mam lepszy pomysł...Jacob'a!
Ja również się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że Aust jest zakochana w Jacob'ie.
- Czyli, że potrzebujesz ognia? - wywnioskowałam.
- Tak! Dokładnie! Muszę coś zespawać. Kurcze, gdybym ja sama panowała nad ogniem!
- Wtedy nie potrzebowałabyś pomocy Jacob'a.
- Ha ha ha - pokazała mi język.
- A tak w ogóle to co to znaczy spawać?
- No widzisz. Więcej rzeczy można się dowiedzieć w praktyce niż z książek - drażniła się ze mną.
Pokręciłam głową.
- Więc co to znaczy?
- Później ci wytłumaczę...ej właśnie! Miałam ci coś powiedzieć - zaczęła nowy temat wychodząc z groty, a ja poszłam za nią - No więc coś znalazłam wczoraj na granicy - skręciła za grotą w lewo i zaczęła iść przez las - a dokładniej to... - stanęła w miejscu. Przed nami pomiędzy dwoma drzewami stała duża klatka wykonana z twardych kości różnych zwierząt. Ja rozpoznałam w nich tylko kości jeleni, łosi i niedźwiedzi, a reszty już nie. Klatka była trochę podrapana, a w niektórych miejscach nawet popękana. Jednak nie to było najciekawsze. Aust chodziło raczej o zawartość klatki. W środku spała spokojnie jakaś wilczyca, trochę młodsza ode mnie z brązową grzywką i sierścią koloru kawy. W uszach miała białe kolczyki, a na łopatkach bandaże.
- Kto to jest? - spytałam szeptem.
- Nie wiem. Zobaczyłam ją w nocy. Zaatakowała mnie więc zaczęłam uciekać do lasu. Ona była bardzo szybka ale na szczęście udało mi się ją tu doprowadzić. Złapałam ja do klatki i postanowiłam, że rano pokażę ją tobie. Nie wiem czy to wróg czy przyjaciel ale uważaj, jest bardzo silna i szybka.
- Zbudowałaś w lesie pułapki? - spytałam ze zdziwieniem.
- No, ale nie martw się są w dobrych miejscach więc wilki z naszej watahy nie powinny się w nie złapać.
Nagle wilczyca w klatce obudziła się. Przeciągnęła się i wstała. Popatrzyła na nas i warknęła.
- To znowu ty? - zwróciła się niezbyt przyjaźnie do Aust - Jak tylko się wydostanę rozszarpię cię i zjem - powiedziała to rozzłoszczonym tonem ale jednocześnie takim jakby to było normalne.
- Ej, podobno ją zaatakowałaś - stanęłam w obronie przyjaciółki -nie dziw się, że cię zamknęła.
- Byłam głodna, a w dodatku myślałam, że to moja Alfa. Taka głupia dwukolorowa.
- Co ty powiedziałaś? - przestraszyłam się. Czy ona powiedziała dwukolorowa?
- A co? Głucha jesteś? W takim razie nie poczujesz różnicy jak ci oderwę uszy.
- Grzeczniej! Jestem Alfą Watahy Wspomnień i nie obchodzi mnie, że do niej nie należysz, bo jesteś teraz na jej terenach! - powiedziałam ostro. Wilczyca jakby się trochę uspokoiła.
- Watahy? - zobaczyłam błysk w jej oku - Przyjmiecie mnie? Ja nie mam watahy i nie mam co jeść bo wszędzie mnie wyganiają. - zobaczyłam, że tej zuchwałej sadystce naprawdę na tym zależy. No proszę, jaka zmienna potrafi być natura wilka. Przynajmniej nasz więzień złapał haczyk.
- Ok... - powiedziałam przypatrując się jej badawczo - będziesz należeć do tej watahy ale pod warunkiem, że zdradzisz nam kilka informacji. Inaczej uznam cię za wroga i osobiście wyrzucę poza tereny. To jak?
Nastała chwila ciszy, którą z ociąganiem przerwała obca wilczyca.
- No dobra - wycedziła przez zęby. Od razu zauważyłam, że nie lubi się poddawać - Co chcecie wiedzieć?
- Na początek jak ty w ogóle masz na imię?
- Rachel - burknęła - a wy to nie raczycie mi się przedstawić?
- Jestem Emriv - odparłam uznawszy, że faktycznie kulturalnie byłoby  się przedstawić.
- Aust - rzuciła moja przyjaciółka.
- Dobra, to teraz powiesz nam co wiesz o tej dwukolorowej wilczycy - powiedziałam.
- To była moja Alfa w watasze, do której należałam...
- Jak się nazywała ta wataha? - przerwałam jej.
- Wataha Mglistych Lasów, nazywała się tak bo została założona na terenie Mglistego Lasu i w okół niego - nie znałam takiej watahy i nigdy o niej nie słyszałam. Rachel mówiła dalej - to była wataha mieszanych wilków. Były tam wilki żywiołów, zwykłe wilki i takie posiadające moce. Urodziłam się jako Beta więc Alfa powinna mnie szanować, a tym czasem znienawidziła mnie już od pierwszego dnia. Jako szczeniak nie zwracałam na to uwagi, zajmowałam się raczej rówieśnikami. W tej watasze było mało wader w moim wieku, a jak już jakieś były to nadawały się jedynie na niańki. Dla tego wdawałam się w bitki z basiorami w moim wieku. I wygrywałam oczywiście. Później szkolili mnie na wojowniczkę, a w miarę jak rosłam rosła też nienawiść Alfy do mnie. Nazywała się Nefara i była okropną Alfą. Cholernie niesprawiedliwą zwłaszcza dla mnie. Do tego jak miałam 7 lat rodzice zechcieli żebym była partnerką jakiegoś pajaca. Więc uciekłam. Po drodze dowiedziałam się, że wataha się rozpadła, i że Nefara ruszyła za mną w pogoń. Uciekałam dwa lata cięgle walcząc z nią lub umykając jej z przed drogi żeby ją zmylić. Wreszcie jednak mnie dopadła. Rozpętała burzę jakiej jeszcze nie widziałam. Wtedy jeszcze miałam skrzydła, ale ona trafiła mnie piorunem i zemdlałam, a kiedy się obudziłam już ich nie miałam. Więcej nie spotkałam Nefary i więcej o niej nie wiem, ale kiedy zobaczyłam Aust to pomyślałam, że to ona i dla tego się na nią rzuciłam. No, a teraz łaskawie wpuścisz mnie do tej watahy?
- Niech ci będzie, dużo nam powiedziałaś. Dzięki. Aut możesz jakoś odblokować tą klatkę?
Aust podeszła do klatki, trochę przy niej pogrzebała po czym otworzyła drzwiczki i Rachel mogła wyjść. Zanim jednak odbiegła zatrzymałam ją jeszcze.
- Hej Rachel! Możesz do mnie przyjść wieczorem? Moja grota jest na wysokim wzgórzu, idzie się przez takie pole.
- Po co mam do ciebie przychodzić? Jakbyś się rozmyśliła i chciała mnie wywalić?
- Nie, nie wywalę cię. To nic złego, chciałam tylko jeszcze raz porozmawiać bo może mamy coś wspólnego.
Rachel popatrzyła na mnie jakbym zgłupiała, wymamrotała pod nosem coś co brzmiało jak "Nie sądzę..." i pobiegła przed siebie. Kiedy zniknęła za pagurkiem odezwała się Aust.
- Myślisz o tym co ja?
- Aha...mamy piąty element układanki - odparłam w zamyśleniu.

Rachel c.d.

Od Emriv c.d. Hestiii

    - To przykre - powiedziałam zasmucona. Biedna wilczyca. Była taką niepoukładaną fajtłapą i przez niekontrolowanie żywiołu prawie wywołała pożar, ale mimo to jakoś ją polubiłam. Może zrobiło mi się jej żal, a może to przez jej charakter... Wydawała mi się słodką małą wilczycą, której nie powinno się od tak wyrzucać z watahy.
- Hestia, ile ty właściwie masz lat?
- Trzy.
- Chyba powinnaś poznać  Daiki. Jest trochę od ciebie starsza, ale chyba się dogadacie - uśmiechnęłam się - jej żywiołem również jest ogień.
- Kim jest Daiki? - spytała Hestia mrużąc oczy jakby próbowała sobie przypomnieć czy gdzieś jej już nie spotkała.
- To moja...yyyy... - zająknęłam się - ...córka. Adoptowana.
- Dlaczego? - zdziwiła się Hestia.
- Znalazłam Daiki jak była w twoim wieku. Leżała na śniegu ze złamaną łapą bo próbowała upolować jelenia, ale coś jej poszło nie tak. Jej rodzice zginęli w pożarze, a ja oddali do sierocińca. Ona sama nie wie jak znalazła się w tej watasze - postanowiłam opowiedzieć Hestii pierwotną wersję omijając przy tym prawdziwe fakty. Wolałam, żeby taka mała wilczyca nie dowiedziała się o Nefarze.
- O...szkoda. Widać mamy trochę podobne historie - uśmiechnęła się. - No dobrze, zaprowadź mnie do tej Daiki.

Hestia?

Od Hestii

Wędrówki po terenach nowej watahy działały dziwnie kojąco i wpływowo na moją energię.Lecz z tego co po mnie widać czucie się spokojną i bycie nią to dwie zupełnie różne sprawy.Wędrówka przerywana była momentami biegu i skoków,a czasem truchtu i kłusu.Kamienista dróżka rozsiewała się pode mną ,a wiatr smagał po pysku z przyjemnym dźwiękiem lekkiego podmuchu.Zrobienie dobrego wrażenia w rodzinie jest bardzo ważne,więc bardzo dobrze,że narazie niczego nie splamiłam moją wszechmogącą mocą nieuwagi.Po drugiej stronie ścieżki spacerem kroczyła Emriv.Bez zastanowienia podeszłam do Alfy.
-Witaj-powiedziałam głośno prawie,że podskakując w miejscu.
-Witam-odpowiedziała Emriv spokojnie.
Najpierw nastała bolesna chwila ciszy,a potem przerwałam ją.Ogień sam wyszedł mi z łap i przeniósł się na krzew winogrona ,rosnący w pobliżu.Emriv odsunęła się o kilka kroków.
-Nie martw się...zaraz to ugaszę...-próbowałam uspokoić sytuacje.
Płomienie wzbijały się do nieba i opadały w specyficznym tańcu.Przysunęłam się do nich i koncentrując się na nim ugasiłam go.
-Przepraszam-szepnęłam.-Ja już taka jestem...
-Nic nie szkodzi-powiedziała ,jakby nie żywiła do mnie urazy za spalenie całego pędu.
-Skąd właściwie jesteś?-zapytała samica.
-Z nikąd.
-Jak to?
To dziwne.Alfa zadała mi pytanie tego kroju.Tymbardziej,że wyglądam przy niej marnie.Chuda,niższa wilczyca ze skrojonymi na krótko włosami,miotająca ogniem tam i tu.
-Nie pamiętam.Byłam bezdomna.Gdy byłam mała potraktowano mnie zaklęciem amnezji,jedyne co pamiętam to,to,że potem wyrzucono mnie z watahy.

(Emriv?)

piątek, 26 grudnia 2014

Witamy Rachel!

Imię: Rachel
Drugie imię: Resme
Przydomek: "Podmuch wiatru"
Wiek: 9 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Wiatr
Stopnie umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Wojowniczka, Łowczyni
Charakter: Rachel jest przede wszystkim twarda, nieugięta i odważna. Czasami bywa nawet odważniejsza od niektórych basiorów. Nigdy, ale to nigdy się nie poddaje, uwielbia walczyć i polować, co więcej uważa się za najważniejszą nawet jeżeli tak nie jest. Lubi dowodzić i nieźle jej to idzie, ale czasem jest za bardzo zarozumiała. Ma swoje własne zdanie na każdy temat i nie boi się go wyrażać. Nie znosi sprzeciwu i jeśli ktoś się jej nie słucha potrafi być wręcz brutalna. Rachel jest mściwa i wredna, ale mimo to nikt nie chce mieć jej za wroga, bo może się to dla niego źle skończyć Ta wilczyca często wygrywa także w kłótniach więc nie warto z nią zaczynać. Dobrze kłami i jest sarkastyczna; zawsze ma plan i mimo, że woli działać, to kiedy trzeba potrafi być cierpliwa. 
Zalety: Bardzo zwinna, szybka i silna. Świetnie poluje i walczy, potrafi się wtapiać w tło, a więc nie jest też najgorsza w szpiegowaniu. Szybko się wspina po skałach, a nawet na drzewa. Ma doskonały węch i słuch.
Wady: Przez wyostrzone zmysły węchu i słuchu słabiej widzi w nocy. Rachel niezbyt wysoko ani daleko skacze. Nie potrafi zajmować się szczeniakami ani nawet z nimi rozmaić. Potrafi je jedynie straszyć.
Rodzina: W innej watasze była córką Bet ale kiedy chcieli znaleźć jej partnera uciekła.
Zauroczenie: CO?!
Partner: Szczerze wątpi, żeby którykolwiek przypadł jej do gustu.Szczeniaki: Zapewne nie potrafiłaby się nimi zająć.Upomnienia: 0
Nick: matisa10

czwartek, 25 grudnia 2014

Od Aust c.d. Jacob'a

    Również się uśmiechnęłam.
- Dzięki - powiedziałam i przytuliłam go, a potem ruszyliśmy przez las prosto do watahy.

    - Gdzie ty tak właściwie byłaś? - zapytał po drodze Jacob.
- Eee...na wycieczce - dopiero teraz przypomniało mi się, że nikomu nie mówiłam o Nefarze i  Rea, Daiki i Emriv chyba też.
Jacob popatrzył na mnie z miną, która sama za siebie mówiła: "A tak na prawdę?". Po czym powiedział:
- Nie umiesz kłamać.
- Wszyscy mi to mówią - jęknęłam - To nie fer!
- No to gdzie byłaś? - powtórzył pytanie nie zwracając uwagi na moje  lamentowanie.
- Ej, ale ty jesteś! - zaśmiałam się - To ja ci się tu użalam, a ty się pytasz gdzie byłam! - po chwili jednak zdecydowałam, że nie dam rady mu nie powiedzieć i opowiedziałam mu o tym jak Daiki przeniosła się w czasie, o tej przepowiedni i w ogóle o wszystkim aż doszłam do momentu kiedy uciekłam z groty Nefary. Jacob non stop mi przerywał wstawiając wszędzie sarkastyczne komentarze, ale to wcale mi nie przeszkadzało. Zwykle nie lubię jak ktoś mi przerywa, ale teraz zupełnie nie traciłam cierpliwości.
- To jest wulkan, tak jak myślałam - mówiłam z zapałem - To genialne miejsce żeby ją zaatakować bo w końcu jak z tamtą uciec? Gdyby nam się jeszcze udało go uruchomić...
- Uruchomić? Co? - spytał Jacob.
- Oj no wiesz o co mi chodzi.
- Nie mam pojęcia!
- Jest nieczynny, ale możemy go....podpalić. No tak żeby wybuchł - tłumaczyłam jak mały szczeniak - Wtedy byśmy wystrzelili tą głupia Nefarę w powietrze...
- A parę lat później spadłaby na twoją grotę - Jacob wyszczerzył kły w uśmiechu.
- Ej patrz! Jesteśmy na miejscu! - wykrzyknęłam zmieniając nagle temat bo zobaczyłam już grotę Emriv. Muszę wszystko powiedzieć Emriv! Pewnie będzie chciała wiedzieć co się stało i na pewno się ucieszy jak jej powiem, że wiemy gdzie mieszka Nefara! - powiedziałam z uśmiechem i już miałam puścić się biegiem kiedy odwróciłam się i dodałam - Chodź ze mną!

<Jacob? Idziesz czy nie? XD>

Od Emriv c.d. Baltazara

    W brzuchu mi burczało. Nic nie jadłam od wczoraj bo cały czas spędzałam nad książkami próbując dowiedzieć się czegoś więcej. Jakąś wskazówkę na temat demonów, a najlepiej tej konkretnej wilczycy. Wciąż czegoś jeszcze nie rozumiałam, ale nie wiedziałam czego. Bezradnie szukałam odpowiedzi w książkach jak zawsze, ale trudno jest coś znaleźć jeśli nie wie się czego się szuka...
    Nagle dostrzegłam jakiegoś wilka. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Inkara, ale zaraz też dostrzegłam, że jest za duży jak na nią. Nie widziałam też czarnej pręgi biegnącej przez grzbiet. Nie, nie znałam tego wilka. Może to wróg? Może ktoś z Watahy Cienia, albo co gorsze od Nefary?
Emriv, co się z tobą dzieje? - pomyślałam - Przecież nigdy nie byłaś taka przestraszona i wrogo nastawiona do każdego obcego!
    Po chwili postanowiłam podejść bliżej i poznać tego nieznajomego oraz jego zamiary. Może to zwykły przybłęda, który szuka watahy? W tym momencie poczułam zapach świeżo zabitego bażanta i dostrzegłam zdobycz w pysku wilka. Zaburczało mi w brzuchu. Jakim prawem, on poluje na moich terenach?! Znowu zaczęłam myśleć jak nigdy dotąd, przez chwilę miałam nawet ochotę rzucić się na niego i wyrwać mi z paszczy tego ptaka. Zanim to nastąpiło zdążyłam na szczęście się uspokoić. To wszystko przez ten głód, jestem zmęczona i zdenerwowana - pomyślałam uspokajając się.
    Nagle obcy wilk zobaczył mnie. Nastroszył sierść i zaczął warczeć. Nie jest dobrze - pomyślałam, ale postanowiłam zachować powagę i spokój jak porządna Alfa.
- Spokojnie, coś się dzieje? Pali się? - spytałam.
- Kolejna złodziejka jedzenia? - spytał obcy wilk.
- Co?!
- Już dwa wilki próbowały mi zabrać jedzenie i jednemu się udało - burknął.
- Nie mam zamiaru zabierać ci obiadu - powiedziałam takim tonem jakby to było oczywiste, ale w myślach liczyłam na to żeby i mi trafił się gdzieś po drodze taki bażant. - Chciałam spytać kim jesteś i co robisz na terenach Watahy Wspomnień - powiedziałam spokojnie.
- Jestem Baltazar - powiedział niechętnie - nie wiedziałem, że to tereny jakiejś watahy, chociaż domyślałem się po spotkaniu tych dwóch innych wilków.
- To czemu tu polujesz?
- A co, miałem umrzeć z głodu?
- No...nie. Jak chcesz to możesz dołączyć do mojej watahy. Wtedy będziesz sobie tu mógł bezkarnie polować - spojrzałam na niego - chyba, że masz już watahę i jesteś jej szpiegiem. Wtedy pożałujesz.
- Będę mógł polować...rany  ale łaska.
- Cicho bądź - skarciłam go powstrzymując śmiech, bo dopiero teraz zrozumiałam jak to głupio zabrzmiało.

Baltazar?

środa, 24 grudnia 2014

Od Baltazara c.d. Jacob'a

Głód sprawiał, że odchodziłem od zmysłów. Do tej pory nie zastanawiałem się dlaczego nagle spotkałem tyle wilków, teraz ta myśl zaprzątała przynajmniej część mojej głowy. I jak ten samiec mógł upolować jelenia szybciej niż ja? Parsknąłem zdenerwowany. Popatrzyłem na skrzydlatego. Działał mi na nerwy. Powstrzymawszy mój kulejący instynkt, odszedłem. Idąc burym polem zauważyłem bażanta. Oblizałem się i skoczyłem na zwierzę, zanim zdążyło wzbić się w powietrze. Złamałem mu kark. Zaciągnąłem w płuca unoszący się w powietrzu zapach posoki. Poranna szarość wkradła się w nocny mrok. Wyprostowałem się dostrzegając obcego. Z mojego pyska wydobył się krótki, gardłowy warkot.
{Emriv, raczysz?}

Od Jacoba c.d. Aust

- No siemka - zaśmiałem się podchodząc do niej - Co się z tobą działo?
- To długa historia... - westchnęła wadera - Ale co ty tutaj robisz i gdzie my jesteśmy?
- Gdyby nie to, że w sumie to caaałkiem cię lubię to powiedziałbym, że to długa historia - przekomarzałem się z nią - Ale dobra. Na północ od watahy znajduje się taki fajny las w którym można złapać całkiem sporo żarcia... To właśnie tutaj.
- Aha, a po co tutaj przyszedłeś? - zadała koleje pytanie patrząc na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
- Wiesz... Tak jakby trochę długo cię nie było, a ponieważ miałem przeczucie, że tu cię spotkam to przybiegłem. No i oczywiście miałem nadzieję na upolowanie jakiejś zwierzyny  - wyjaśniłem nie przestawiając się uśmiechać. 
- Dzięki - ona też się uśmiechnęła - A ile dokładniej mnie nie było?
- Ponad pół dnia - odparłem bez mrugnięcia okiem.
- I to według ciebie jest tak strasznie dużo?! - warknęła poirytowana.
- Bez ciebie, tak - przyznałem - Gdyby na miesiąc zniknęłaby taka Inka to nawet bym tego nie zauważył.
- Racja - zaśmiała się - Jej to nie widać nawet kiedy jest w watasze. A ze mną spędzasz po prostu za dużo czasu.
- Ach tak? - udawałem obrażonego - Jak wrócimy do watahy to nie będę się do ciebie odzywał przez cały dzień.
- Nie wytrzymasz tyle - wadera parsknęła śmiechem - Ty przecież poza mną nie masz żadnych przyjaciół.
- Jak to? Przecież wszyscy mnie kochają! - zironizowałem powstrzymując się od śmiechu.
- Jasne - Aust przeniosła wzrok na ognisko które nie rozprzestrzeniało się jedynie przez śnieg.
- A czemu rozpaliłeś ognisko? - zrobiła dziwną minę dającą wyraźnie do zrozumienia, że wilczyca uważa mnie za głupka.
- Żebyś wiedziała, że tu jestem - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu świra.

Aust <3 

Od Aust C.D.

    Jak pomyślałam tak zrobiłam i szybko wybiegłam z groty. Na szczęście Nefara chyba nie widziała w ciemności, a przynajmniej nie tak dobrze jak ja bo usłyszałam za sobą huk i jej krzyk. Może wpadła do tej swojej głupiej miski - pomyślałam i prawie się uśmiechnęłam. Nie wiedziałam gdzie jestem ani jak wrócić do watahy ale powiedziałam demonicy że mam coś dzięki czemu zawsze trafię do innych wilków więc teraz musiałam coś szybko wymyślić. I wymyśliłam. Przecie wciąż miałam przy sobie jeden z pierścieni telepatycznych, a drugi miała Rea! Jednak żeby cokolwiek zacząć robić musiałam najpierw odejść wystarczająco daleko żeby Nefara nie tak szybko mnie nie dopadła.
 
    Biegłam tak szybka jak chyba jeszcze nigdy, a zatrzymałam się dopiero w lesie. Stąd widać było dokładnie całą siedzibę Nefary. Tak jak myślałam był to wygasły wulkan, z zewnątrz również czarny, a nad nim kłębiła się czarna chmura strzelając co jakiś czas piorunami.
    Usiadłam ciężko dysząc i zaczęłam myśleć co robić. Nawet jeśli powiadomię Ree to co? Nie może się do mnie teleportować bo teleportować można się tylko w miejsca, w których się już było. Gorączkowo myślałam idąc wciąż przed siebie na oślep, zupełnie nie wiedząc co robić. Jeszcze chyba nigdy nie czułam takiej bezradności, zawsze potrafiłam coś wymyślić, a teraz... Nic. Pustka. Byłam sama w wielkim lesie, z dala od watahy, a powoli robiło się ciemno. Ale mimo to nie traciłam nadziei. Będzie dobre - pocieszałam się w myślach. - Jak będzie trzeba to tu przenocuję, jestem już wystarczająco daleko, Nefara chyba nie będzie mnie szukać. Do jedzenia też coś znajdę, na pewno nie wszystkie zające zapadły już w sen zimowy.  - I kiedy tak myślałam nagle poczułam zapach dymu. Prawie kichnęłam ale zdołałam się powstrzymać; w przeciwnym razie ewentualny wróg mógłby mnie usłyszeć.
    Zaczęłam się skradać. Ostrożnie stawiałam łapy tak żeby śnieg pod nimi nie skrzypiał. Kiedy podeszłam wystarczająco blisko dym był już tak mocny, że szczypał mnie w oczy. Zobaczyłam też płomienie. Ten ich cały blask prawie mnie oślepiał, a jako Wilczycy Ciemności jeszcze bardziej mi przeszkadzał. Co za dureń rozpala tu ognisko? - pomyślałam i w tej chwili zobaczyłam odpowiedź na moje pytanie. Otóż za krzakami dostrzegłam czerwone futro i uśmiech n pysku. To był Jacob. Ale co on tutaj robił?! Chociaż w sumie to nie wiedziałam gdzie jestem, może byłam już w watasze? Tak czy siak jego widok mnie zdziwił.

<Jacob? Co ty tak z tym ogniem robiłeś? XD>

wtorek, 23 grudnia 2014

Od Inkary

Przyśpieszyłam wykorzystując ostatnie pokłady energii aby wreszcie złapać zdobycz. Promienie słońca zaczęły już świecić mocniej, a ja wstałam kiedy było jeszcze ciemno i od tamtego czasu starałam się złapać coś na śniadanie. Puki co zupełnie mi nie szło, ale teraz była chyba moja ostatnia szansa bo już prawie dosięgałam przednimi łapami uciekającego zająca. Napięłam mięśnie i już miałam skoczyć na zdobycz kiedy potknęłam się o korzeń i runęłam jak długa patrząc za odbiegającym zającem. Podniosłam się i stojąc na szeroko rozstawionych łapach dyszałam ciężko. Zastanawiałam się dlaczego jestem takim nieudacznikiem. Normalny wilk już dawno by złapał coś do żarcia, ale nie ja... Zrezygnowana ruszyłam z powrotem do centrum watahy. Kiedy odpoczęłam nieco zaczęłam biec lecz wtedy znów się potknęłam i spadłam na łopatkę uderzając się boleśnie o kamień. Jęknęłam i podniosłam się ostrożnie.
- Nic ci nie jest? - zobaczyłam podchodzącego do mnie basiora. Jego srebrne futro lśniło w zimowych promieniach słońca - Mam na imię Vivene, a ty?
- Eee... - z przerażeniem stwierdziłam, że nie potrafię wydobyć z siebie żadnego sensownego dźwięku. Wzięłam głęboki oddech i wydukałam w końcu - Inkara, albo Inka.
Stwierdziłam, że po tych słowach basior z pewnością mnie nie polubi...

Vivene?

Od Jacob'a

Obudziłem się ze świadomością, że przespałem cały wczorajszy dzień i teraz mam strasznie dużo energii... 
- Czemu? - zastanowiłem się na głos podnosząc się z legowiska i wybiegając z groty. Na zewnątrz było rześko, ale nie zimno więc wywnioskowałem, że natura postanowiła zaszczycić nas ostatnim pięknym dniem przed zimą. Od razu ruszyłem na polowanie bo czułem, że mój żołądek zaraz eksploduje z głodu. Pobiegłam do lasu rozglądając się za jakąś zwierzyną. Nie minęło dużo czasu kiedy zobaczyłem starego jelenia pasącego się samotnie na polanie oświetlonej słońcem. Podkradłem się do niego, a potem wystarczył jeden krótki skok i znalazłem się na grzbiecie ofiary wbijając jej pazury w kark. Jeleń padł martwy, a ja zobaczyłem podchodzące do mnie dwa wilki. Obu nie znałem...
- Ten jeleń jest mój! - krzyknął jeden do drugiego. Najwyraźniej kłócili się o zwierzę, które i tak ja upolowałem. 
- Ja go pierwszy dostrzegłem - upierał się tan drugi.
- Ej! - zawołałem, a oni dopiero teraz na mnie spojrzeli - Jeśli upatrzyliście sobie tego jelenia to trzeba było szybciej reagować i nie czekać tylko się na niego rzucić. Teraz ja go mam, ale ewentualnie mogę się z wami podzielić...
- Podzielić?! - żachnął się jeden - Ja chcę całego! 
- Mam gdzieś, że go chcesz. On jest mój i ja go dostanę - warknął niebezpiecznie drugi.
- Tak w ogóle to jestem Jacob - przerwałem im z uśmiechem.
- Shay - syknął pierwszy nie odrywając wściekłego spojrzenia od tego drugiego basiora.
- Baltazar - mruknął tamten tylko zerkając w moją stronę.

Shay? Baltazar? Jak rozwiążemy konflikt? 

Od Aust

    Błyszczący śnieg skrzypiał pod moimi łapami kiedy w zamyśleniu chodziłam po obrzeżach watahy. Emriv kazała mi pomóc Inkarze w patrolowaniu terenu. Tylko, że ona miała lepiej bo sobie latała i widziała wszystko z góry. Ja tym czasem musiałam łazić w te i wewte patrząc czy nigdzie nie ma szpiegów Nefary. Jakby Emriv nagle przestraszyła się tej głupiej wilczycy. Wcześniej tak się nią nie przejmowała, a przynajmniej tego nie okazywała. Owszem, Nefara rozdzieliła mnie i Ree i byłam za to na nią zła, ale nie bałam się jej. Chciałam czekać aż sama tu przyjdzie i wtedy się z nią rozprawimy. Znaczy się dopiero jak znajdziemy te dwa inne wilki. O, przepraszam: JEŚLI je znajdziemy. Trochę w to wątpiłam już od czasu kiedy Daiki nam o tym powiedziała. Przecież to Nefara wyczuwała kto ma ją zabić, a nie my, a ona raczej nam tego nie powie...
    Nagle coś poruszyło się w krzakach, a ja odruchowo zastygłam w miejscu. Powoli położyłam się i schowałam za najbliższym drzewem. Trudno jest się w ziemie wtopić w otoczenie jak się ma czarne futro, ale starałam się o tym nie myśleć. Po prostu skupiłam całą moją uwagę na miejscu, w którym przed chwilą coś się ewidentnie ruszało. Zaczęłam węszyć. Poczułam zapach innego wilka i to nie był zapach znajomego wilka. Położyłam po sobie uszy i taka spłaszczona podczołgałam się bliżej. Zobaczyłam cień przemykający między drzewami. Znowu zastygłam. Wytężyłam wzrok i słuch i byłam w pełni gotowa do ataku. Tak mi się przynajmniej zdawało...
    Po chwili usłyszałam ciche skrzypienie śniegu, ale tym razem za sobą. Powoli odwróciłam się ale zobaczyłam tylko szarego wilka, a sekundę później zemdlałam.
   
    Cemność. To jedyne co mnie otaczało przez pewien czas. Nie wiem nawet jak długo byłam nie przytomna ale obudziłam się w miejsc, którego najmniej się spodziewałam. Kiedy otworzyłam oczy obraz był z początku niewyraźny ale po chwili się "wyostrzył". Leżałam na zimnej podłodze olbrzymiej czarnej groty. Na przeciwko mnie stała misa tak wielka, że zmieściłabym się tam bez problemu, i z której wnętrza biło tak mocne światło, że nie mogłam na nią patrzeć. Ściany gęsto obwieszone różnymi złotymi przedmiotami tworzyły stożkowaty kształt, jak ściany wulkanu. W suficie - dokładnie nad misą - widniała dziura.
    Ku własnemu zdziwieniu nie czułam żadnego bólu, ale kiedy spróbowałam wstać przewróciłam się i zakręciło mi się w głowie. Dopiero teraz spostrzegłam grubą linę oplatającą moje łapy.
- Nie martw się, to tylko skutek uboczny mojej trucizny - spokojny i poważny, ale jednoczenie złowrogi głos tak mnie zaskoczył, że podskoczyłabym pewnie gdyby nie związane łapy. Odwróciłam się i zobaczyłam jak z głębi jaskini wynurza się postać. Po chwili z cienia zaczęła wychodzić biała wilczyca, potem jednak wynurzył się jej tułów, tylne łapy i ogon, których inaczej bym nie dostrzegła. Bowiem jej tylna część była całkiem czarna dokładnie tak jak opowiadała Daiki. Właściwie to jeszcze nigdy nie widziałam tej wilczycy na oczy. Emriv też. Tylko Rea ją widziała, jak kiedyś zakradła się do naszej watahy. Tamtego dnia, kiedy rozpętała burzę, a ja i Rea zgubiłyśmy się i poszłyśmy w zupełnie inne strony Rea też zauważyła podobno tą wilczycę, ale dlaczego ja jej nie widziałam?
- Liny? - spytałam sarkastycznie wskazując głową na liny związujące mnie.
- Nie, to, że kręci ci się w głowie - odpowiedziała Nefara - ku mojemu zdziwieniu - nie denerwując się.
- Zaraz, zaraz. Jakiej znowu trucizny?
- Och nie przejmuj się, mój szpieg zatruł cię żebyś zemdlała i przyprowadził tutaj.
- Zatruł? Nie chciał ze mną walczyć? Jest tchórzem?
- Być może... Nie obchodzi mnie to. Porozmawiajmy.
- Co?! Otrułaś mnie i porwałaś, żeby ze mną gadać?!
- Milcz! - zagrzmiała teraz już nie hamując nerwów.
- Nie znasz innego słowa? - w tym momencie błyskawica strzeliła z granatowego nieba, wpadła do środka, a zaraz za nią przetoczył się grzmot. Piorun rozszedł się po ścianach, a kiedy wreszcie dotarł do ziemi, przez moje ciało przeszła delikatna fala prądu.
- Aust... - zaczęła wilczyca.
- Znasz moje imię?! - krzyknęłam przerażona przerywając jej.
- Ja wiem wiele rzeczy - powiedziała z kamiennym wyrazem pyska. - A więc, powiedz mi - kontynuowała - wiesz coś o przepowiedni?
Nigdy nie umiałam dobrze kłamać tak jak Rea ale warto spróbować.
- Przepowiedni? Jakiej przepowiedni? - starałam się brzmieć naturalnie ale najwyraźniej coś mi nie wyszło.
- Proszę cię! - Nefara wybuchła śmiechem - Mnie nie oszukasz! Więc lepiej nie kłam tylko gadaj co o niej wiesz.
No dobra, plan A - okłamać wilczycę - nie zadziałał. No to plan B.
- Chcesz się upewnić, że jestem nieszkodliwa - jeśli nie znam przepowiedni - albo szkodliwa - jeśli ją znam. Jeśli okaże się, że nic nie wiem wypuścisz mnie gdzieś gdzie - twoim zdaniem - nigdy nie odnajdę reszty wilków żywiołów. Ale oczywiście ty się mylisz bo ja mam coś dzięki czemu  zawsze odnajdę do nich drogę. Jeżeli jednak coś wiem spróbujesz zabić mnie na miejscu, ale tobie się to nie uda, bo nie  przestraszysz byle grzmotem. Mam też swoje zalety i potrafię dużo więcej niż ci się wydaje - wypaliłam tak szybko i z taką pewnością, że sama wszystkiego nie zapamiętałam. Może kłamać nie umiem, ale nikt nie powiedział, że nie umiem improwizować. Plan B najwyraźniej zadziałał. Bo przez chwilę Nefara stała w miejscu zupełnie zbita z tropu i nie wiedząc co powiedzieć gapiła się na mnie ze zdziwieniem. Ale mi ta chwila wystarczyła żeby przywołać ciemność...
    Czarna chmura wlała się do jaskini wejściem i dachem wypełniając ją po brzegi. Nagle stało się jeszcze ciemniej niż wcześniej.
- Co ty robisz?! Ze mną nie wygrasz! - wrzasnęła demonica i nagle tuż obok mnie trzasnął piorun. Ale ja nie byłam taka głupia. W mgnieniu oka nadstawiam związane łapy, a błyskawica rozerwała linę. Teraz wystarczyło uciec...i mieć nadzieję, że Nefara nie widzi w ciemności tak jak ja.

C.D.N.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Nowe wilki: Baltazar i Shay!



Imię: Baltazar
Drugie imię: -
Przydomek: ‘Podmuch wiatru’
Wiek: 10 lat & 2 miesiące
Płeć: samiec
Żywioł: wiatr
Stopień umiejętności magicznych: 9
Stanowisko: uzdrowiciel
Charakter: Baltazar jest zarozumiały, o. Bywa i na swój dziwny sposób zadowolony. Ciężko go zaszufladkować. Głupio pakuje się w kłopoty, z zasady jeszcze głupiej się z nich wygrzebując. Notoryczny kłamca. Usiedzieć w jednym miejscu dłużej nie może i zawsze brak mu dostatku wrażeń, jakby podświadomie pragnął w końcu zejść na zawał.
Zalety: doskonale pływa; skrada się bezszelestnie
Wady: nie jest nadto szybki ani silny, raczej zwinnością nadrabia te cechy; ma cięty język
Rodzina: -
Zauroczenie: -
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia:
0
Nick: Cernunnos



Imię: Shay
Drugie imię: -
Przydomek: "Wschodni wiatr"
Wiek: 10 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Wiatr
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Wojownik, Posłaniec
Charakter: Jego charakter jest bardzo zmienny. Jednego dnia jest rozrywkowym, wietrznie uśmiechniętym i kochającym zabawę basiorem, a drugiego dnia może być cichy, zamknięty w sobie i arogancki. Jednak zawsze jest miły. Nie obraża nikogo. Nie znosi dyskryminacji. Zrobi wszystko by pomóc wilkowi w potrzebie. Lubi towarzystwo wader, ale nie jest typem flirciarza, ani romantyka. Lubi wyzwania i adrenalinę. Nigdy się nie poddaje. Może oddać życie za watahę.
Zalety: Bardzo szybko biega i lata. Doskonale widzi w nocy.
Wady: Jest płochliwy więc jak ktoś chce go wystraszyć często to się udaje.
Rodzina: brak
Zauroczenie: brak
Partner: Czeka na tę jedyną
Szczeniaki: brak
Upomnienia: 0
Nick: mrocznapantera2000 

Nowa wilczyca Hestia!


Imię: Hestia
Drugie imię: Agnes
Przydomek: "Ognik"
Wiek: 3 lata
Płeć: Samica
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 1
Stanowisko: Uczennica
Charakter: Hestia jest bardzo zabawową wilczycą i wprost zawsze się uśmiecha,ale śmiech jest czymś,co głównie odciąga ją od przeszłości.Jest bardzo dziecinna i zachowuje się jak szczeniak,co czasem doprowadza do szału,a na dodatek jest okropnie niezdarna i przez przypadek mogą wymknąć jej się moce,czyli mówiąc fachowo potrafi niechcący wywołać pożar.Cały czas buja w obłokach i jest totalną marzycielką,bardzo przyjazna w stosunku do innych,czasem nawet wrogom potrafi okazać przyjaźń,optymistka,zapominalska,ale zawsze dotrzymuje słowa.Jest szczera do bólu,nie ma tajemnic przed przyjaciółmi.
Wady: Nie umie usiedzieć w miejscu,wszędzie jej pełno,czasem przez przypadek włącza jej się ogień XD
Rodzina: nie pamięta
Zauroczenie: Jeszcze nie ma...
Partner: szuka
Szczeniaki: nie ma
Upomnienia: 0
Nick: Opalessence (howrse)


niedziela, 21 grudnia 2014

Od Daiki

    Na zewnątrz prószył śnieg, błyszczały sople lodu zwisające z drzew i skał. Całe lasy pokryte były śnieżnym dachem podobnie jak góry, a po rzece pływały niewielkie kry, które pewnie złamały by się pod moim ciężarem. Zima jak z obrazka. Dokładnie taka jak ta, w którą Nefara wyniosła mnie z sierocińca. Byłam na nią za to zła, ale w sumie gdyby nie to nie poznałabym Emriv, Rei, Aust i wielu innych wilków z Watahy Wspomnień. Nefara chyba się pomyliła. Czyżby jej "cudowny" instynkt wyczuwania wrogów zawiódł? Czy nie wiedziała, że przynosząc mnie tu pomoże spełnić przepowiednię? Że tu spotkam inne wilki żywiołów? I jakim cudem ona nas w ogóle wyczuła? I dlaczego myślała, że zamarznę koro jestem wilczycą ognia? Coś mi się w tym wszystkim nie zgadzało; jakby brakowało mi jeszcze jednego elementu tej całej historii. 
    - Daiki! - głos Rei i śnieżka rozbijająca mi się na grzbiecie wyrwały mnie z zamyślenia. - Ogłuchłaś czy co?!
- Co? - spytałam otrzepując się ze śniegu. Jeszcze przed chwilą byłam po uszy zatopiona w myślach i nie docierał do mnie realny świat. 
- To ja się pytam! Polujesz czy nie? To nasza ostatnia szansa! - dopiero teraz spostrzegłam, że za drzewami, jakieś pięć metrów od nas stoi jeleń. Jeleń? O tej porze roku? To faktycznie nasza ostatnia szansa.
- Ok, ok - odpowiedziałam jej i od razu przyczaiłam się za jednym z drzew. Rea poszła za drugie drzewo i tam czekała przez chwilę po czym dała mi znak. Wyskoczyła i zaatakowała jelenia drapiąc go w pysk. Przestraszone zwierzę odwróciło się i chciało uciekać, ale w tym momencie zastąpiłam mu drogę warcząc groźnie. Jeleń nerwowo przestępował z nogi na nogę, aż wreszcie postanowił mnie przeskoczyć. Zareagowałam szybko. Jednym machnięciem łapy przywołałam swój żywioł. Ściana ognia stanęła przede mną hamując obiad przed ucieczką. Chwilę później ogień "zalał" zwierzę i spalił. 

    - Pieczone mięsko - zaśmiałam się dogaszając łapą małe płomyczki na martwym ciele zwierzęcia. 
- No, to było niezłe - przyznała Rea.
- Wiesz co - popatrzyłam na nią z podziwem - ty to jesteś odważna.
- No dziękuję - wyszczerzyła zęby w uśmiechu -  żartuję - dodała widząc moją nie pewną minę i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. - Tak na prawdę - dodała gdy się uspokoiłyśmy - to nie mam pojęcia o co ci chodzi, przecież to ty przed chwilą zabiłaś dorosłego jelenia, mimo, że jesteś młodsza ode mnie.
- Chodzi mi o to, że przyjaźnisz się, ze mną mimo, że boisz się ognia. Dlaczego?
- Ponieważ cię bardzo lubię, i nie obchodzi mnie jakim jesteś wilkiem, i tak cię będę lubić - powiedziała - No dobra, może czasem boję się twoich sztuczek z ogniem - dodała po chwili i znowu się zaśmiałyśmy. Ona wszystko potrafiła obrócić w żart. I za to ją lubiłam. - Jemy?
    Zabrałyśmy się do jedzenia. Obie byłyśmy strasznie głodne, a pieczony jeleń smakował nie najgorzej...albo przynajmniej lepiej niż się spodziewałam. 
- Rea, coś mi nie pasuje w tej całej historii - zdecydowałam się jej wreszcie powiedzieć co myślałam - No bo ta wilczyca zostawiła mnie bezbronną na śniegu, w środku zimy, najpewniej myśląc, że zamarznę. Ale ja nie mogłam zamarzną, przecież jestem wilkiem ognia. Z kolei moi rodzice chcieli mnie ratować z pożaru, a mi przecież by się nic nie stało. Powinni ratować siebie, a mnie zostawić, i tak bym nie spłonęła. Czuję się jakaś niedoceniona...
- Hm...jesteś brązowa, może twoi rodzice pomyśleli, że jesteś od ziemi - głośno zastanawiała się Rea, a kiedy zobaczyła moją zdziwioną minę dodała z uśmiechem - W sumie też się tak wymądrzasz.
- Ej, wcale się nie wymądrzam! - roześmiałam się - Poza tym, uważasz, że Wilki Ziemi się wymądrzają? 
- Trochę...
- Emriv też?
- Trochę bardzo...
- Ona się nie wymądrza, tylko jest mądra! 
- Eee... Tylko w kwestii wiedzy teoretycznej.
- A w wiedzy praktycznej to nie?
- Nie, w kwestii wiedzy praktycznej, to ja jestem ekspertką.
I znowu wybuchłyśmy śmiechem. Lubiłam się z nią drażnić, a ona ze mną. Kłótnie z Reą były po prostu śmieszne, nie tak jak prawdziwe kłótnie, na nią nie można było być złym, a przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażałam. 
    
- No więc co z tymi rodzicami? Jak myślisz, dlaczego mnie ratowali? - oczywiście to samo pytanie musiałam zadać Emriv, bo stwierdziłam, że od Rei nic mądrego się nie dowiem.
- Aha...czekaj chwilkę.... - odparła Emriv bardzo skupiona na odmierzaniu jakichś ziół, które waśnie wsypywała do drewnianej misy z wodą. Najprawdopodobniej robiła jakiś bardzo ważny wywar. - ...Już skończyłam, co mówiłaś?
Westchnęłam.
- Pytałam się o moich rodziców i o Nefarę, zachowywali się jakby nie wiedzieli, że jestem wilkiem ognia. Rea mówiła coś, że mogli mnie pomylić z wilkiem ziemi, ale...
- I tu się z nią zgodzę. Kiedy szczeniak się rodzi, nie zawsze wiadomo od jakiego jest żywiołu. 
- A moi rodzice nie byli od ognia?
- Skoro przed nim uciekali to chyba nie, nie zawsze szczeniaki dziedziczą żywioł po rodzicach. Może oni byli wilkami ziemi i woleli cię na wszelki wypadek chronić.
- No dobrze, ale Nefara...ona nas wyczuła. To czemu nie wyczuła mojego żywiołu? 
- Tego już nie wiem... - powiedziała i zapadła chwila ciszy.
- Myślisz o tym samym co ja, prawda? - odezwałam się wreszcie.
- Czyli o czym?
- Że zapaliła drzewo, wiedząc, że Rea jest wilkiem wody, a ty ziemi, a Aust...w sumie nie wiem, ale i tak musiała uważać na ogień. Była burza...a więc ciemność, tylko Aust coś mogła widzieć...
- I Rea. Ona widzi w deszczu wyraźniej niż ty czy ja.
- ...No tak, i Rea, ale ty nie. Rea przestraszyła się ognia, a ty ...ty pewnie też, poza tym to drzewo płonęło. A błyskawica, to światło, czyli wróg Aust. 
- Do czego zmierzasz?
- Próbuję rozgryźć Nefarę, i doszłam właśnie do tego, że jej plan rozdzielenia was był genialny! Jej żywioł - burza - jest wrogiem każdego z nas! Nie wiem, jak mamy ją pokonać.
- Żywioł? Chyba moc chciałaś powiedzieć.
- No tak, a to jest jakaś różnica?
- Tak, bo ona nie jest wilkiem, a już na pewno nie Wilkiem Żywiołu.
- To czym?
- Ona jest Demonem Burzy. Demony są nieśmiertelne, ale przepowiednie nigdy nie kłamią, więc być może burza jest naszym wspólnym wrogiem, ale wspólnymi siłami stworzymy coś co ją zniszczy.
- Wszystkie żywioł na raz stworzą burzę! To miałoby sens, zabijemy ją jej własną bronią! 
- Dobrze myślisz. Nie wiemy tylko gdzie jest grota Nefary, i gdzie pozostałe wilki...

sobota, 20 grudnia 2014

Od Whisperer c.d. Shiro

-Tak- powiedział basior i podleciał do mnie.- z kąd jesteś?
- A co cię to obchodzi?-Warknęłam i odleciałam. On jednak cały czas leciał za mną. Zfrustrowana zleciałam na ziemie i zaczęłam biec. Po 300 metrach złość ustąpiła ciekawości. Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie, ale jego tam nie było. Zamysłona ruszyłam przed siebie. Nagle wpadłam na jakiegoś basiora. Spojrzałam na niego gotowa do ucieczki,ale on sprawiał miłe wrażenie. 
-Kim jesteś?- zapytał mnie łagodnym głosem.
-Ja jestem Whisperer.-powiedziałam nieco zadziornie ale zaraz złagodniałam. Byłam już zmęczona długim lotem. 
-Ja jestem Vivene.- powiedział cicho, ale go usłyszałam.Podniosłam wzrok i zapytałam się go:
-Gdzie ja jestem?

(Vivene? Dokończysz?)

Od Daiki

    Jak zwykle wstałam wcześnie, przeciągnęłam się i wyszłam przed grotę. Ten widok zawsze zapierał mi dech w piersi, nie ważne ile razy bym go zobaczyła i tak zawsze robił na mnie ogromne wrażenie. Wataha Wspomnień była ogromna i potężna, a z groty Alf widać było ją całą. Srebrzystą wstęgę  rzeki wijącą się pomiędzy łąkami i szumiącymi lasami pokrytymi śnieżnym puchem oraz ośnieżone góry stojące murem od strony Watahy Cienia. Jak tak na to wszystko patrzyłam przypomniało mi się to co mówiła Emriv. O Duran, Night, Zecorze, Nyx i tej biednej wilczycy, która nazywała się...chyba Terra czy jakoś tak. Bardzo lubiłam opowieści Emriv, a słyszałam ich wiele, ale ta była chyba najsmutniejsza. Terra zmieniła się w Księżycowego Wilka, a potem uciekła.
    I jak tak sobie o tym myślałam przypomniało mi się, że ja sama nie znam swojej historii. Ale znam kogoś, kto może mi ją wyjawić...

    - Jak?! Ja się na tym nie znam! - taka była reakcja Aust gdy opowiedziałam jej o moich zamiarach poznania własnej przeszłości. - Czemu nie zapytasz Emriv? To ona jest zielarką, nie ja.
- Nie poznaję cię. Zawsze mi pomagałaś, zawsze jesteś taka chętna do pracy i w ogóle, a teraz...?
- Przepraszam Daiki....ja...a nie ważne. Bierzmy się do roboty, chyba potrafię ci pomóc - powiedziała po chwili z uśmiechem. Ruszyła w głąb swojej groty, usłyszałam hałas spadających rzeczy i jęki Aust, po czym zauważyłam, że wilczyca niesie coś w pysku. Usiadła obok mnie i położyła na ziemi jakiś placek, w środku którego poruszały się dwa patyki. 
- Co to jest? - spytała zupełnie zdezorientowana.
- Zegar, wszystkim muszę to tłumaczyć, to wynalazek ludzi.
- Aha, mówiłaś mi to już, to taki przedmiot pokazujący czas!
- No tak, ale to nie jest zwykły zegar, to Zegar Dwóch Czasów.
- Brzmi groźnie - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie wygłupiaj się, to poważna rzecz....i twój prezent. 
- Co? 
- Daję ci go w prezencie na święta.
- Dzięki...a co mam z nim zrobić?
Aust pacnęła się łapą w czoło na znak totalnego załamania.
- To klucz do rozwiązania, odpowiedź na twoje pytanie!
- To pytanie, o moją przeszłość? - upewniłam się
Aust przytaknęła.
- To magiczny przedmiot. Może cię przenieść w przyszłość lub w przeszłość na ile chcesz godzin. Tylko pamiętaj: przeszłości nie można zmienić.
Nic już nie mówiłam. Wstałam i położyłam łapę na zegarze. Nie wiedziałam jak się go używa, ale coś mi podpowiadało, że dobrze robię. Zamknęłam oczy i...zawahałam się. A gdyby tak....? Chcę poznać prawdziwą historię - pomyślałam i świat zawirował. Tak przynajmniej mi się zdawało. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, czułam się przez chwilę jakby w stanie nieważkości. Potem znowu poczułam grunt pod łapami.
Otworzyłam oczy. Najpierw dotarł do mnie obraz, dopiero potem dźwięk, ale na samym końcu przerażenie.
Znajdowałam się na wysokiej skale. Stąd widziałam ogromną polanę, tą samą , na której teraz odbywają się spotkania i narady gdy Emriv chce ogłosić coś ważnego. Tyle, że w tym momencie widziałam bitwę. Straszliwą rzeź i rozlew krwi. Aż po horyzont ciągnęły się wojska wrogo nastawionych wilków, a z oddali nadciągało ich jeszcze więcej. Na niebie szalała burza, a tuż pod skałą, na której stałam broniły się inne wilki. Te nie były aż takie straszne jak tamte, nie miały barw wojennych wymalowanych na wychudzonych czarnych pyskach. Od razu rozpoznałam kto jest kim. Emriv mówiła mi kiedyś o tej bitwie między starą Watahą Wspomnień, a Watahą Cienia. Wtedy nasza wataha zebrała wszystkich możliwych sojuszników by pokonać wrogów. I udało im się. Teraz jednak zobaczyłam coś jeszcze. Obok mnie stał jakiś dorosły wilk wraz z czwórką szczeniaków.
- Musimy im pomóc Nighto! - krzyknął jeden ze szczeniaków. Była to czarna malutka wilczyca.
- Nie możecie, Wild Life mnie zabije - mówił dorosły wilk, który nazywał się Nighto, ale mała wilczyca już popędziła w dół stromego zbocza.
- Kathie, zaczekaj!
- Pomożemy ci! - krzyczały inne szczeniaki biegnąc za nią. Uśmiechnęłam się. Najwidoczniej oni mnie nie widzieli. W sumie czemu się dziwić, byłam dla nich z przyszłości. To była tylko wizja, hologram...
    W tym momencie obraz zafalował i zamazał się jakbym dostała mocno w głowę. Zakręciło mi się w głowie ale już po chwili stałam z zupełnie innej strony tego wszystkiego. Tym razem byłam w ciemnym i gęstym lesie. To chyba był las Dark Fear i mimo, że byłam daleko od pola bitwy i tak słyszałam jej ciche odgłosy. Na myśl, że byłam w Dark Fear dreszcz mnie przeszedł ale zaraz moją uwagę przykuło coś innego. Mianowicie dziura w ziemi, która utworzyła się na moich oczach jakieś trzy metry ode mnie. Wyglądało to obrzydliwie ponieważ z błota jakie w niej było zaczęła się formować jakaś postać. Po chwili zobaczyłam kształt zbliżony do wilka, a później z dziury wylazła wilczyca. Zupełnie nie wyglądała jakby właśnie wyszła z błota. Wręcz przeciwnie, była czysta i biała ale tylko do połowy. Jej druga połowa wraz z ogonem była czarna jak smoła. W życiu nie widziałam dziwniejszego koloru futra. Wilczyca rozejrzała się najpierw dookoła, a potem spojrzała w niebo i roześmiała się okropnym złowieszczym śmiechem. Z ciemnych chmur wystrzelił piorun tak jasny, że niemal mnie oślepił. Trafił w wilczycę i wszystko się zamazało. Słyszałam już tylko echo jej przerażającego śmiechu.
    Obraz znowu się zamazał. Myślałam, że to już koniec, ale nie... Potem zobaczyłam inną wilczycę: zwykłą o brązowym kolorze futra. Jej oczy były duże i koloru miodu tak samo jak oczy maleńkiego wilczka leżącego obok niej. Maluch również był brązowy i miał takie same łaty jak Emriv...bo to chyba była mała Emriv. Jej mama rozmawiała z wilczycą, która w śnieżnobiałe futro wplecione miała różnokolorowe pióra, koraliki i wisiorki. Najprawdopodobniej była szamanką, a moje przypuszczenia potwierdziły się gdy powiedziała:
- Sześć wilczyc żywiołów posiądzie moc jakiej nie znał świat. Połączy ich wróg, bo gniew burzy poznają i burzę zgładzą.
    Nic z tego nie zrozumiałam ale właściwie to nawet nie miałam dużo czasu by się zastanawiać bo obraz znowu się rozmył i znowu stałam w grocie. Tyle, że ta była olbrzymia i bogata. Sufitu nawet nie widziałam - tak był wysoko - a z czarnych ścian zwisały różne złote przedmioty. Zaraz...sufitu nie było. Zamiast niego w górze kłębiły się ciemne chmury z których raz po raz strzelał piorun. Prąd przechodził po ścianach groty i wnikał w grunt powodując fale energii, które z kolei przepływały przez podłoże do czegoś na środku sali. Tym czymś była jakby wielka misa przepełniona światłem.
Teraz zrozumiałam. Złoto przyciąga błyskawice - kiedyś mówiła mi to Aust - a ten mechanizm służył zbieraniu ich do tego naczynia. W tym momencie do jaskini weszła ta wilczyca, która powstała w Dark Fear, tyle, że teraz była znacznie większa, a jej dwukolorowe futro zdobiły róże. Dlaczego róże? Przecież - z tego co wywnioskowałam - była od burzy, to po co jej kwiaty?
- Każ natychmiast odszukać wszystkie wilki żywiołów i porozdzielać je do osobnych watah, a jeśli zobaczysz, że zakładają nową watahę zabijcie ich Alfę - zwróciła się do kogoś kto wszedł za nią. Dopiero w blasku, który bił z wielkiej misy zauważyłam, że był to zwykły szary wilk z blizną na pysku.
- Ale Nefara... - odezwał się.
- Królowo! - poprawiła go ostro.
- ...królowo, robimy to już od dwóch miesięcy. Jak na razie chyba nic ci nie grozi.
- Milcz! - wrzasnęła, a jej głos potoczył się echem po ogromnej jaskini. Do środka wpadł kolejny piorun, a grzmot dodał sytuacji jeszcze większej grozy.  - Nie po to chyba cię wybrałam na dowódcę szpiegów żebyś mi teraz rezygnował z wykonywania moich rozkazów! Masz mi znaleźć te sześć wilków i rozdzielić je!
    Obraz kolejny raz się rozmył i tym razem unosiłam się jakby w powietrzu. Tuż obok mnie leciała znowu ta okropna demonica burzy.
- Wyczuwam je...gdzieś tu są... - mruczała pod nosem. Zastanawiało mnie jak ona się unosi skoro nie ma skrzydeł...i jak ja się unoszę. Ale zaraz przestało mnie to interesować ponieważ rozpętała się burza, a właściwie to ta wilczyca rozpętała burzę. Pioruny strzelały na wszystkie strony, wiatr świszczał, a deszcz siekł tak gęsto, że prawie nic nie widziałam. W pewnym momencie piorun trafił w drzewo. Ono zapaliło się i runęło, a w blasku ognia zauważyłam dwie wilczyce. Po jednej stronie zwalonego pnia stała brązowa wilczyca, po drugiej błękitna. Dalej zobaczyłam trzecią uciekającą czarną wilczycę. Z jakiegoś powodu byłam pewna, że to Emriv, Rea i Aust.
    Już miałam do nich krzyknąć kiedy obraz znowu się rozmył i zafalował. Teraz zobaczyłam prawdziwy pożar. Płonęła cała wataha, wilki biegały w każdą stronę krzycząc. Niktóre z nich polewały wodą ogień ale większość ciekała. Zobaczyłam tam parę, która biegnie z malutkim wilczkiem. Biedna rodzina nagle znalazła się w potrzasku bo ogień otoczył ich. Nagle mama ze łzami w oczach wyrzuciła szczeniaka z kręgu ognia i wszystko dookoła mnie spłonęło.
Chwilę później zobaczyłam tą samą malutką brązowo- czerwoną wilczycę leżącą w ciepłej grocie obok reszty szczeniaków. Ta wilczyca wyglądała...jak ja! Dopiero teraz to zauważyłam. Nagle do groty weszła ta wilczyca od burzy. Zakradła się tak cicho, że w ogóle jej nie słyszałam i kiedy ją dostrzegłam prawie podskoczyłam ze strachu. Bezradnie obserwowałam jak bierze małą mnie i wynosi ją w pysku na zewnątrz. Wyszłam za nimi. Wilczyca zaczęła biec przez zaspy śniegu i gdyby nie jej czarna część futra w ogóle bym jej nie zobaczyła. W końcu zatrzymała się pod jakimś drzewem, na skraju lasu i tam zostawiła mnie, ale zanim odbiegła machnęła nade mną łapą szepcząc jakieś zaklęcie.
 
    Zaraz po tej scenie świat znowu zawirował, a ja znalazłam się z powrotem w grocie Aust.
- Jak się czujesz? Co widziałaś? - pytała wilczyca stojąc w wejściu.
- Ile...
- To trwało trzy godziny. Strasznie długo ale tyle trwają podróże w czasie - odezwała sie uprzedzając moje pytanie.
- Możesz zawołać Ree i Emriv?
- Taaaak... - powiedziała niepewnie i wyszła.
    Później opowiedziałam im wszystkim o tym co się dowiedziałam:
- Więc to było tak: kiedy była ta bitwa pomiędzy naszą watahą, a Watahą Cienia, w Dark Fear powstała jakaś straszna wilczyca. Ona powstała prosto z ziemi, a potem przywołała piorun i znikła. Nazywała się Nefara, przynajmniej tak powiedział do niej jej służący. Mieszkała w wielkiej grocie, w której trzymała mnóstwo złotych rzeczy tak żeby mogła łapać błyskawice do wielkiej misy. Kiedy piorun strzelał do środka prąd rozchodził się po ścianach obwieszonych złotem i wchodził pod ziemię, a stamtąd do takiego dużego naczynia. Widziałam też twoją mamę - tu zwróciłam się do Emriv - rozmawiała z szamanką, a ta opowiedziała jej przepowiednię o sześciu wilczycach żywiołów, które zabiją tą wilczycę od burzy. Nefara jakimś sposobem się tego dowiedziała bo kazała odszukać tych wilków i rozdzielić je. Później widziałam jeszcze jak rozpętała burzę żeby rozdzielić was trzy. Jakimś sposobem wyczuła, że to wy jesteście tymi wilczycami z przepowiedni. Ale jakiś sposobem wyczuła, że ja też... Widziałam, że moi rodzice zginęli w pożarze kiedy byłam mała. Oddano mnie później do sierocińca, ale tam znalazła mnie ta wilczyca i wyrzuciła na mróz. Pewnie myślała, że zamarznę bo nie umiem rozpalać jeszcze ognia. Głupia!
- No to już wiem czemu mama mnie nie chciała puścić w świat - powiedziała Emriv.
- I dlaczego ta głupia demonica tak się do nas przyczepiła - dodała Rea ze złością.
- Ale nawet jeżeli my cztery jesteśmy tymi wilczycami z przepowiedni, to gdzie są pozostałe dwie? - spytała Aust.



Od Sunshine

Od Sunshine
Błądząc bez sensu po nie odwiedzanych przeze mnie zakątkach watahy zastanawiałam się nad... Właściwie wszystkim. Nie dawno wróciłam z podróży do Watahy Letniej Gwiazdy. Przyznaję - z początku nie byłam pewna jak mnie przyjmą, ale okazali się być bardzo mili i gościnni. Muszę też dodać, że mają śliczne tereny! Miałam tylko przekazać jedną wiadomość, a zwiedziłam ich wszystkie tereny i zostałam obdarowana najznakomitszym obiadem jaki kiedykolwiek jadłam. To jest życie! Niestety niedługo potem musiałam wracać... Ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś Emriv da jakąś wiadomość do przekazania.
Błądziłam tak po obrzeżach Watahy Wspomnień w poszukiwaniu przygód, albo przynajmniej czegoś ciekawego. Cały czas moje myśli wracały do Watahy Letniej Gwiazdy. Nie! Muszę się ogarnąć! Co się ze mną dzieje? 
Nagle zorientowałam się, że moja głowa ledwie wystaje z wody, a ja rozpaczliwie próbowałam utrzymać się na powierzchni. Jak się okazuje, nienawidzę wody. Kiedy już myślałam, że nie uda mi się dotrzeć do brzegu, coś, a raczej ktoś zaczął popychać mnie w stronę brzegu. Była to błękitna wadera z... Rybim ogonem?! Aż tak ze mną źle? No nieważne. Ledwo wyszłam z wody już padłam wyczerpana na trawę. Wilczyca razem ze mną, a jej ogon zmienił się w łapy. 
- Dziękuję ci - szepnęłam zdyszana. - Uratowałaś mi życie.

Luna?

Od Nick'a Przemiana cz.2 C.D. Daiki

Po rozstaniu z Daiki nie wróciłem do watahy. Przez parę dni byłem sam. Wędrowałem tak i pewnego razu zobaczyłem Daiki. Była śliczna., ale było ciemno więc nie widziałem jej dobrze. Już korciło mnie żeby podejść i przeprosić, ale... zauważyłem innego wilka więc nie podszedłem. Wpatrywałem się w nich chwilkę. Daiki zaatakowała go. Potem odpuściła i rozmawiali. Po pewnym czasie odleciał i wadera została sama. Zasnęła. Całą noc wpatrywałem się na nią. Gdy wstał nowy dzień Daiki poszła do groty i rozmawiała z Emriv. Nie wiem o czym, chyba o tym jak powstała wataha, czy coś. Gdy skończyły usłyszałem ich nową rozmowę.
- Fajnie, że lubiła góry - powiedziała Daiki i dodała. - Wiesz co? Nick odszedł z watahy.
- CO?! Jak to odszedł, dlaczego?
- Nie wiem ... no... wpadł do jeziorka i gdy ocknął się już na brzegu powiedział że odchodzi i poszedł. Dziwak jakiś.
- A jakie to było jeziorko
- Chodź pokażę Ci.
Zaprowadziła ją w miejsce, które wydawało się być jeszcze piękniejsze niż za pierwszym razem. Ja szedłem za nimi i schowałem się w grocie, w której się ocknąłem. W końcu Emriv powiedziała
- Nie dziwak...- powiedziała zamyślona.
- Nie dziwak? To co? - zapytała Daiki nie widząc jej zamyślenia
Emriv bez odpowiedzi zeszła na dół. Młoda Alfa za nią.
- Nie dziwak, bo to jeziorko jest dziwne. Powiedz jeszcze raz dokładnie jak to się stało.
- No szliśmy sobie. Potem Nick wpadł do wody ... - zaczęła Daiki nie wiedząc poco ma to mówić - ... gdy się ocknął wyglądał jak lodowy władca. Podszedł do wody, a gdy ją dotknął przeszyły go fale niebieskiej energii - Emriv podeszła do jeziorka - potem był już normalny, ale powiedział, że może kiedyś wróci. - zakończyła zdyszana szybką mową.
Emriv wpatrywała się w jeziorko i zauważyła podobiznę Terry. Odeszła powoli i powiedziała wściekła i przerażona.
- To jeziorko jest przeklęte!!! Powinnaś się cieszyć, że Nick w ogóle żyje!!!!
- Przeklęte ... że żyje... CO?????
- Pamiętasz Terrę? Przeklęła to jeziorko. Każdy, który go dotknie umiera. Widocznie Nick miał w sobie coś co go nie zabiło. Jest wyjątkowy, a nie dziwny!!! Musimy go znaleźć!! Nie wiem, czy przeżyje długo!!
Obie pobiegły szybko na poszukiwanie mnie.
- Czy przeżyje długo??? - powiedziałem do siebie.
<CD Daiki, napisz coś miłego o Nick'u >

Od Daiki C.D.

    Poczułam na pysku lekki podmuch wiatru i ciepłe promienie słoneczne. Usłyszałam szum drzew i poczułam zapach kwiatów. Otworzyłam oczy. Leżałam na malutkiej polance dokładnie w miejscu gdzie zaczynał się las, a kończyły rozległe pola. W dali widać było długie pasmo gór lekko ośnieżonych na czubkach , a wśród nich wyróżniał się potężny Yrith. Nad sobą zobaczyłam falujące korony drzew i błękitne niebo po, którym leniwie pełzały kłęby białych chmur. To wszystko sprawiło, że od razu zapomniałam o moim pięknym śnie. Teraz wiedziałam już tylko tyle, że był piękny, ale co mi się śniło? Przy tych wszystkich pięknych krajobrazach to o już nie było ważne. Pytanie tylko co ja tu robiłam? Emriv na pewno martwiła się, że nie wróciłam do groty wieczorem. Aha...teraz dopiero przypomniałam sobie o wydarzeniach z tej nocy. Nie mogłam spać, dla tego wyszłam na spacer...i wtedy spotkałam tego wilka. Musiałam pewnie tu już zasnąć, najwyraźniej nie miałam już siły żeby wrócić do groty. 
    Powoli wstałam i otrzepałam moje futro z kurzu. Ziewnęłam i przeciągnęłam się po czym ruszyłam powoli w stronę mojego domu. Po drodze zauważyłam małą sarenkę odłączoną od stada. Przyczaiłam się w wysokiej trawie i już miałam skoczyć kiedy usłyszałam za sobą trzask. Odwróciłam się, ale nic nie zauważyłam. Niestety moje śniadanie bardziej się tym przejęło więc uciekło szybko gdzieś do lasu. 
Warknęłam. 
Odwróciłam się i pobiegłam w dół zbocza.

    - Hej Emriv - powiedziałam stając w wejściu. 
- Daiki! - z głębi groty wyszła zaspana Emriv. - Gdzie ty byłaś?!
- O jezu no....nie mogłam spać i wyszłam na spacer, a później zasnęłam w lesie - nie wspomniałam nic o Vivene.
- Jesteś głodna?
- Tak, miałam zapolować na sarnę ale mi zwiała.
- Tam mamy jeszcze mięso jelenia - powiedziała Emriv wskazując mniejszą komorę groty - przynieś trochę, ja też zjem. Posłusznie ruszyłam we wskazanym kierunku i przytaszczyłam spory kawał mięsa. 
Razem z Emriv zaczęłyśmy jeść. 
- Mamo - odezwałam się, a Emriv szybko na mnie popatrzyła. Nie dziwię jej się, w sumie rzadko się tak do niej zwracałam. - Dlaczego nasza wataha jest położona głównie w górach?
- To długa historia... - powiedziała, ale widząc moje proszące spojrzenie westchnęła - Dawno dawno temu...
- Nie jestem już mała - przerwałam jej - opowiadaj normalnie.
- No dobrze. Kiedyś na tych terenach była inna wataha, a jednocześnie ta sama...
- Co masz na myśli?
- Daj mi skończyć.
- No dobra...
- Założyła ją wilczyca Wild Life, potomkini Duran, opowiadałam ci już o niej?
- Trochę. Mówiłaś, że to od niej zaczęła się ta cała historia. Wędrowała razem ze swoim bratem i ze swoją przyjaciółką aż założyli Watahę Gwiazd. Ta jej przyjaciółka była Betą i nazywała się Night. Później wataha się rozwijała i stałą się jedną z największych watah w okolicy, ale mieli też wrogów, a była nimi Wataha Północy. Po wielu pokoleniach nastała wielka bitwa. Wataha Północy zaatakowała ich ze zdwojoną siłą, tak jeszcze nigdy wcześniej. I wtedy właśnie Wataha Gwiazd się rozpadła.
- Bardzo dobrze. Znając tak świetnie historię, będziesz doskonałą Alfą. No ale wracając do Wild Life, ona też była świetną Alfą. Bardzo mądrą i rozsądną. Dobrze rządziła Watahą Wspomnień.
- Watahą Wspomnień?!
- Tak ją nazwała. Później spotkała Nyx, potomkinię Night z rodu Bet. Myślała, że się zaprzyjaźnią tak jak Duran i Night ale się myliła. Wilczyce wprost nienawidziły się, kłóciły się non stop, a Nyx coraz bardziej się wymądrzała. Wild Life jednak wierzyła, że Nyx się zmieni. I miała rację, kiedy do watahy wstąpiła pewna wilczyca imieniem Wind, okazało się, że była to sistra Nyx. Nyx bardzo się zmieniła. Na leprze oczywiście. Cieszyła się z przybycia siostry, ale nie długo. Wkrótce potem napadły ich wilki z Watahy Północy. Podobno zaczarowały Wind tak żeby robiła to co jej każą, a następnie gdy nie udało jej się zabić Nyx przeciągnęli ją na swoją stronę. Nikt nie wie co się z nią stało później. No, a potem Wataha Wspomnień zaczęła się rozpadać. Wtedy dołączyłam ja i postanowiłam ją odnowić. Wild powiedziała mi, że mogę przejąć po niej watahę ponieważ sama nie miała dzieci. 
- Jak to?! Nie było następców? - spytałam ze zdziwieniem.
- No...właściwie to byli. Miała córkę - Terrę - , którą urodziła podczas pełni księżyca. Potem miała jeszcze jedną córkę i dwóch synów. To Terra jako najstarsza z rodzeństwa miała przejąć po Wild Life stanowisko Alfy. Jednak okazało się, że jest wilkiem księżyca. Podczas takiej samej pełni w jaką się urodziła zmieniła się w białą bestię żądną krwi i uciekła. Reszta rozeszła się po świecie. 
- Aha...ciekawe, ale dalej nie wiem dlaczego mieszkamy w górach.
- Ponieważ Wild kochała góry... - Emriv uśmiechnęła się i nic więcej już nie powiedziała.