Kiedy tak spacerowaliśmy, nasza „rozmowa” zaczęła się mniej więcej składać w całość. A właściwie bardziej nazwałabym to próbami porozumienia się. To prawda, jestem w miarę towarzyska i otwarta na nowe znajomości, ale nie ze wszystkimi wychodzi. Bywa. Kolejny raz złapałam się na tym, że zerkam w stronę Baltazara. No dobrze – brzydotą nie razi i nie musi ukrywać twarzy za krzakami z obawą, że ktoś ucieknie krzykiem, lecz nie ma też specjalnych powodów do tak zawyżonego ego! Ale w końcu każdy ma jakieś wady. Nie do mnie składać skargi.
Nie wiem kiedy, stanęliśmy tuż przed lasem Dark Fear. Zagapiona w ziemię weszłabym tam, gdyby nie zawiał silny wiatr i nie wywaliłby mnie.
Znowu się zamyśliłam? Serio?! - pomyślałam wstając i wytrzepując się z ziemi.
- Jesteśmy już tutaj? Szybko – mruknęłam z ciekawością patrząc co znajduje się w ty lesie, że jest tak „niebezpiecznie”. Nic takiego nie znalazłam.
Baltazar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz