Biała samica wyszła niepostrzeżenie z groty. Uświadomiłam sobie, że nie znam jej imienia. I… skąd ona zna moje? Alpha podeszła do mnie powoli przyglądając mi się z rezerwą. Cofnęłam się o krok, pochylając lekko pysk przed licem wadery.
- Witaj na terenach mojej watahy. – powiedziała zasadniczym głosem i uśmiechnęła się dyplomatycznie. Do obszernej jaskini wpadł snop światła.
- Czy mogłabym dołączyć, pani? – włożyłam w pytanie całą nadzieję i pokorę.
- Wystarczy Emriv. Oczywiście, zapraszam, … - uniosła brwi zadając dodatkowe, nieme pytanie.
- Gone. – uzupełniłam zdawkowo.
- Jesteś wilkiem żywiołów, prawda? – spytała, jakby upewniając się. – Czuję to. – dodała pod nosem.
- Owszem. Dokładnie żywiołu mroku. – odparłam z kurtuazją. W kącikach jej ust tańczył kpiący uśmiech.
- Ciemności. – poprawiła mnie. Zmarszczyłam nos. Wtem oczy wilczycy zwęziły się gwałtownie, a z jej gardła wyrwał się zduszony jęk. Popatrzyła się pytająco na ciemną mgiełkę oplatającą moje łapy. Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, jak mogłabym to wytłumaczyć.
- Niespotykane. – mamrotała alpha dopadając regału z książkami. Pogładziła wytarte grzbiety ksiąg i wyjęła jedną z nich. Zdmuchnęła kurz z okładki i zaczęła wertować treść. Usiadłam na ogonie przyglądając się samicy z zaintrygowaniem. Co takiego mogło ją wzburzyć? Przygrabiłam się oglądając wnętrze groty.
- Gone, czy mogłabyś…? – przerwała ciszę.
- Naturalnie. – odpowiedziałam lakonicznie. Podniosłam się, po czym wymaszerowałam na dwór. Oślepiło mnie chylące się do zachodu słońce. Musiałam spędzić tutaj kilka godzin. Ciepły wiatr targał moim futrem, promienie słońca przedzierające się zza białych chmur wycelowane były prosto w moje oczy, tak, że niczego nie widziałam, lecz nie przeszkadzało mi to. Niebo było różowo-miodowe. Nagle dostrzegłam postać o białym futrze.
{Amber?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz