Przyjrzałem się jej jeszcze raz. Wilczyca dotknęła łapą swojego pyska z trudem powstrzymując duszący chichot.
- ‘Cicho bądź’? – powtórzyłem, unosząc kąciki ust. Ah, ten mój urok.
- To jak, dołączysz? – głos samicy brzmiał mniej wojowniczo. Podniosłem na nią błyszczące oczy.
- Oczywiście. – powiedziałem kurtuazyjnie. Przygryzłem lekko wewnętrzną stronę policzka, przyglądając się alphie z namysłem. Bez słowa zaczęła iść w stronę ściany lasu. Z ociąganiem ruszyłem za nią, starając się dotrzymać jej tempa. Skubana, miała kondycję. Teoretycznie nie sprawiała wrażenia, jakby moja obecność była jej niedogodnością, ale czułem, że samica chce coś załatwić, niekoniecznie związanego ze mną. Trzymałem się parę kroków za nią. Po drodze wymieniała uprzejmości z innymi wilkami, które, śmiem twierdzić, nie zwracały na mnie uwagi. Jak tak można? Wreszcie wilczyca zatrzymała się przed grotą i obejrzała sprawdzając moją obecność.
- Baltazarze, znasz się na medycynie? – zapytała rzeczowo, a jej łuk brwiowy powędrował do góry.
- A jakże! – odparłem z zadowoleniem. – W poprzedniej watasze byłem lekarzem. – dodałem uzupełniająco.
- Gratuluję, a więc zostałeś uzdrowicielem. Możesz zacząć – chrząknęła – zwiedzać tereny.
Alpha weszła powoli do jaskini z ozdobnym kapitelem. Rzuciłem krótkie spojrzenie okolicy i udałem się na spacer. Szedłem tam, gdzie poniosą mnie łapy. Prawdę mówiąc nie znając terenów nie miałem innej możliwości. Topniejący śnieg szpecił kępy żółtej, ugniecionej trawy. Wspiąłem się na powalony pień, przeskakując go. Po paru chwilach dotarłem nad jezioro. Powiał mocniejszy wiatr. Dostrzegłem rudą postać przyglądającą się tafli. Podszedłem do niej sprężystym krokiem, nie mając zamiaru jej przestraszyć. Wilczyca odwróciła się w moją stronę i drgnęła niespokojnie. Patrzyła mi w oczy z rezerwą i zdecydowaniem, a jednak tak, jakby bała się, że wrzucę ją do wody. W jej ślepiach tańczyły ogniki.
- Czego tutaj szukasz? – spytała matowym głosem, marszcząc brwi.
- Nie lepiej się spytać czy już to znalazłem? – odpowiedziałem, posyłając jej jeden z moich uśmiechów. Nie powiem, wybrałem ten czarujący. Samica wywróciła oczami, przygryzając wargę i nieznacznie odsunęła się od wody.
- Należysz do watahy mojej mamy, prawda? – zręcznie zmieniła temat. Zmierzyłem ją spojrzeniem spod półprzymkniętych powiek. To była jej mama?
- Może. – rzuciłem banalnie.
{Daiki?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz