Wilczyca unosiła się nad ziemią. Pomóc, mi? Szczyt wszystkiego!
- Najadłem się już. – rzekłem, wzruszając ramionami. Whisperer niezadowolona z odpowiedzi opadła lekko na ziemię, siadając na dużym kamieniu. – Do zobaczenia. – rzuciłem w sposób niewymagający uzasadnienia. Zacząłem iść w stronę jaskiń, kiedy usłyszałem trzepot skrzydeł. Samica stanęła przede mną z wyzywającym uśmiechem.
- No to jutro? – zaproponowała i zagrodziła mi drogę skrzydłami pokaźnych rozmiarów. Minąłem ją bez słowa z kwaśną miną. Dogoniła mnie, truchtając obok.
- Jutro też będę najedzony. – parsknąłem charakterystycznym, gardłowym głosem. Usłyszałem jej zawiedzone westchnienie. Doprawdy nie wiedziałem jak ją spławić.
- A kiedy będziesz głodny? – uniosła brwi.
- Nie jestem tego w stanie określić teraz. – mruknąłem i zatrzymałem się przed swoją jaskinią. Wilczyca stanęła za mną, spoglądając na mnie spod półprzymkniętych powiek. – Dobranoc. – z pewnością nie zabrzmiało to uprzejmie. Wsunąłem się do środka, nie czekając na odpowiedź. Panował tam przyjemny półmrok. Położyłem się na starannie ułożonych trawie i mchu. Zamknąłem oczy, lecz długo nie mogłem zasnąć. Miałem głupi sen.
Wchodzę do gęstego lasu, łapa zaplątuje mi się w lianę, ale zamiast upaść na ziemię nagle staję pod górą. Wspinam się na stromy szczyt, kiedy to osuwa się na mnie lawina. Nie czuję jednak bólu wywołanego uderzeniami kamieni. Spadam jedynie w przepaść. Spadam… wrzeszczę… nie mogę nic zrobić. Ląduję na czymś miękkim, jakby ptasim pierzu. Chcę wrócić do domu, tęsknię. Nagle coś uderza mnie w głowę. I spadam dalej… jakby w inny wymiar, ale teraz się nie zatrzymuję. Tym razem się... budzę.
Otworzyłem oczy, po czym je zamknąłem. Oddychałem płytko, było mi gorąco. Podniosłem się i wyjrzałem na dwór. Będzie kolejny ładny dzień. Chłodny wiatr targał moją sierść, gdy spacerowałem lasem. Doszedłem nad strumień. Stanąłem w wodzie, mocząc łapy. Wzniosłem się w powietrze, niby za podmuchem wiatru. W górze wiatr był mocniejszy, jednak to mi nie przeszkadzało. Po chwili stanąłem na czterech łapach, rozglądając się za śniadaniem. Z krzaków wyszła samica.
- Umiesz latać! Sądziłam, że… - przerwała.
- Umiem. – potwierdziłem i nagle poczułem, że coś kazało mi powiedzieć więcej. – Nie wiem dlaczego, ale wolę chodzić. Zaprowadzisz mnie tam? – zapytałem, uśmiechając się.
{Whisperer, dokończysz?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz